Jedenaście.

13 0 0
                                    

Jestem w niebie.

Nie potrafię się zbesztać za to, co robię. Nie chcę. Pragnę pozostać w jego aurze na wieczność. Nie znam go w ogóle, ale jest dla mnie taki dobry... Ramiona mulata zwisają luźno wzdłuż ciała, kiedy ja wtulam się w jego tors. Może mnie nie lubić, może mnie nawet nie tolerować. Nie przeszkadza mi to. W tej chwili myślę o tym, jak czuję się lekka, chociaż tylko jedno kłamstwo mogło zniknąć. I to jedynie przed Zaynem, lecz to sukces. Może jestem bliżej morza wolności? Może kiedyś, w dalekiej przyszłości, będę mogła zamoczyć w nim kostki? Doskonale wiem, że nikt nie pozwoli mi się w nim zanużyć, jednakże chociaż popatrzeć...

- Anne - powtarza po długiej ciszy.

To imię wydaje mi się obce. Obce i przepiękne. Lśniące, nie zbrukane smołą mojej powłoki. Chowałam je w złotym pudełeczku przez lata, nie dopuszczałam nikogo do klucza. Ale Zayn jakimś cudem go zdobył. Wyrobił własny? Ukradł w chwili, w której nie patrzyłam? Nie obchodzi mnie to zbytnio. Wie, trudno. Cieszę się, iż przed kimś, w jakiś sposób, kawałeczek powłoki odpadł. Moim marzeniem jest pozbyć się jej całej, jednakże zbyt dużo kłamstw rozdałam. Ruby, Lucas, Samantha, znajomi, nauczyciele... Kręcę natychmiast głową. Pozbywam się ich z głowy, choćby na jakiś czas.

Niespodziewanie dłonie Malika chwytają moją twarz, z której przestały już płynąć łzy. Podnosi ją i patrzy mi głęboko w oczy. Te tęczówki... Rany, nie potrafię określić, jaki teraz mają kolor.

- Anne, już jest dobrze - mówi cicho, stanowczo. - Wracajmy, przeziębisz się.

- Przepraszam - szepczę, bo na tyle mnie stać.

Nie odpowiada. Puszcza moją twarz i kieruje się w stronę domu. Wycieram rękawem resztki łez, a następnie szybko za nim podążam. Wracamy do cieplutkiego pomieszczenia w ciszy. Nie jestem na tyle odważna, by spojrzeć na Trishę, więc jedynie puszczam głowę luźno w dół i bawię się swoją bluzą. Jednym uchem słyszę rozmowę Malika i jego mamy, która nie należy do zbyt miłych.

- Wiedziałam, że w którymś momencie coś jej zrobisz! - oburza się kobieta. - Co tym razem? Zwyzywałeś, obraziłeś, a może kazałeś się odwalić? - brunetka siada z wydechem na krześle. - Naprawdę nie wiem, co mam z tobą zrobić.

Mężczyzna przewraca oczami i zakłada ramiona na piersi.

- Nic nie zrobiłem - broni się. - Tylko siedzieliśmy i robiliśmy projekt.

Zaciskam dłonie w pięści. Dlaczego od razu został oskarżony? Czyżby taka sytuacja już miała miejsce? Kiedy? Z kim? Jakaś dziewczyna kiedykolwiek przekroczyła próg jego domu? Ta myśl uderza mnie w policzek. Mrugam gwałtownie oczami. Czemu czuję się tak... Dziwnie? Zagryzam dolną wargę i wsłuchuję się w ich kłótnię. Różni się od tej, którą znam. Mimo, iż jest kłótnią, to jest spokojniejsza i mało agresywna. Nie wyczuwam w powietrzu zapachu niebezpieczeństwa. Eh, ile ja bym dała, by moje kłótnie z Lucasem też tak wyglądały?

- T-Trisha - jąkam się, chcąc przerwać tę farsę.

Zapada cisza. Zły wzrok kobiety przenosi się na mnie i natychmiast zamienia się w chęć ochrony. Nie patrzę jej w oczy, aczkolwiek czuję to na ciele. Daję się objąć ramionom opieki, wydychając wszelakie wątpliwości. Nie znam tej kobiety, jednak... Jednak pragnę pozostać w jej otoczeniu jak najdłużej.

- Zayn nie kłamie - mruczę zestresowana. - Ja... Jestem zmęczona i ostatnio mam problemy - próbuję się uśmiechnąć. - Nie oskarżaj go. Proszę.

Podnoszę głowę, a widzę najpiękniejszy uśmiech, jaki kiedykolwiek ujrzałam. Nawet, jeśli Trisha ma swoje lata, to jest piękna. Zamieram, gdy męska dłoń łapie mnie za ramię. Zostaję przyciągnięta do cieplutkiego boku bruneta i czuję, jak przechodzą mnie dreszcze. Nie zwracam uwagi na głos w mojej głowie, który złośliwie przypomina mi groźne słowa Lucasa i to, że jeżeli wyczuje innego mężczyznę, to po prostu mnie zabije, i się rozluźniam. Malik chyba to wyczuwa, gdyż wzmacnia w jakiś sposób uścisk. Pierwszy raz jestem tak blisko niego. Ta myśl powoduje, iż nieznacznie się rumienię, ale i nieznacznie uśmiecham.

DifferentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz