I

474 61 17
                                    

Neil Perry stał na środku ogromnego salonu, trzymając w drżących dłoniach, czarny pistolet swojego ojca. 

Nic nie jest w stanie opisać tego co dokładnie wtedy czuł. Cała radość, która wypełniała jego serce jeszcze parę godzin temu, zmieniła się w rosnącą z minuty na minutę pustkę. W przeciągu tak krótkiego czasu najlepszy dzień w jego życiu, stał się tym najgorszym. 

Jego niegdyś pełne entuzjazmu oczy zmieniły się teraz na pozbawione emocji kulki, lekko podrażnione przez łzy, spływające mu po policzkach. Malinowe usta, które jeszcze kilka godzin temu ułożone były się w wielki uśmiech, wypowiadając część scenariusza na scenie, stały się teraz sine, a wargi drżały. 

Pociągnięcia nosem oraz odgłosy płaczu były jedynymi dźwiękami, które przerywały grobową ciszę w całym domu.

Młody chłopak, naprawdę nie wiedział innego wyjścia, niż skończenie swojego marnego żywotu tu i teraz.  Nie wyobrażał sobie życia bez pasji oraz przyjaciół, którzy byli jego jedynym wsparciem oraz nadzieją na lepsze dni. 

W tym momencie wszystko co wcześniej osiągnął przestało mieć znaczenie. Najlepsze oceny, odznaki, pochwały czy nagrody stały się zbędnymi rzeczami, przypiętymi do profilu jego osoby. Całe zmarnowane noce, które spędzał na nauce, odmawiając sobie wszelkich przyjemności były teraz tylko szarymi wspomnieniami.

Jednak to co najbardziej przybijało chłopaka to świadomość, że robił to wszystko tylko dla swojego ojca. Starał się, żeby chociaż raz usłyszeć od niego "jestem dumny, że mam takiego syna jak ty" i ujrzeć na jego twarzy szczery uśmiech. 

Neil już od samego dziecka, chciał uszczęśliwiać swoich rodziców i w pewnym momencie stało się to dla niego priorytetem. Myśl, że się na nim zawiedli kolejny raz była jak przytłaczający go ciężar, którego nie miał już siły dłużej dźwigać. Cała ta sytuacja dusiła go z każdą sekundą coraz bardziej.  

Chłopak przełknął głośno ślinę i drżącymi rękami przyłożył broń do szczęki. Zimny metal spowodował, że jego ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. 

Perry po raz ostatni wziął głęboki wdech, po czym zacisnął mocno powieki i ułożył palce na spuście. Gdy już miał za niego pociągnąć, przed oczami przeleciały mu twarze przyjaciół ze stowarzyszenia. Jedynych osób, dla których chciał żyć.

 W ostatniej chwili, odchylił głowę, powodując, że nabój z pistoletu trafił prosto w sufit, na którym po chwili pojawiło się małe pęknięcie. 

Roztrzęsiony, upadł na kolana, spuszczając głowę i chowając zapłakaną twarz w blade, zimne dłonie. 

Huk spowodowany strzałem, rozniósł się po domu, budząc małżeństwo z głębokiego snu. Zdezorientowany ojciec chłopaka natychmiast zerwał się z łóżka i  zbiegł ze schodów, kierując się w stronę salonu. Strach połączony ze stresem,  zżerał go od środka, zwłaszcza gdy minął pusty pokój syna.  

Gdy wpadł do salonu razem z zaspaną Panią Perry, ujrzał swojego roztrzęsionego syna, trzymającego w dłoniach jego czarny pistolet. Kobieta podbiegła do dziecka, odsłaniając jego twarz swoimi rękami oraz próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. 

Neil wyszeptał tylko ciche "przepraszam", po czym wtulił się w ramiona matki. 

Pan Perry stał oszołomiony z boku, analizując całą sytuację. Był w kompletnym szoku. Wiedział, że zranił swojego syna, jednak nie zdawał sobie sprawy, że do tego stopnia. Myśl o tym, że mógł go stracić, sprawiła, że jego oczy się zaszkliły. Bez słowa, podszedł drętwo do swojej rodziny i uklęknął przed nimi, obejmując ich ramionami.

Zdezorientowany Neil, uniósł lekko swoje przekrwione od płaczu oczy, nawiązując kontakt wzrokowy ze swoim ojcem. Spodziewał się rozczarowanego spojrzenia, połączonego z uderzeniem w twarz, lecz zamiast tego czuł wokół siebie ciepło obu rodziców oraz zauważył niepokój, zmieszany ze strachem i troską w oczach ojca. 

Podczas obejmowania syna, mężczyzna zrozumiał, że popełnił największy błąd swojego życia, wychowując w ten sposób swojego syna oraz odcinając go pasji czy zainteresowań. Przez niego, jego syn był o krok od samobójstwa i nic nie jest w stanie opisać to co wtedy czuł. 

- Przepraszam - wyszeptał po chwili, mocniej przytulając do siebie Neila oraz swoją żonę, która była zbyt roztrzęsiona, by cokolwiek powiedzieć i jedynie zanosiła się płaczem. - Obiecuje, że będę dla ciebie lepszym ojcem, pozwolę ci grać w tym teatrze, będziesz mógł powrócić do prowadzenia książki pamiątkowej, ale proszę cię... Nigdy nie myśl o tym, żeby nas opuścić w ten sposób. Pomimo tego wszystkiego co się działo, kochamy cię ponad życie, Neil - dodał, czując jak jego głos się zaraz złamię. 

- Jesteś najlepszym co nam się przytrafiło - wyłkała przez łzy Pani Perry. Neil, poczuł jak do jego oczu napływa coraz więcej łez. 

- Nie wysyłajcie mnie do szkoły wojskowej - wykrztusił z siebie po upływie kilku minut. Nie był w stanie powiedzieć nic więcej. 
- Nie wyślemy - zapewnił mężczyzna, odklejając się od pozostałej dwójki, by spojrzeć synowi w oczy, w których na nowo pojawił się błysk nadziei. 

Chłopak wiedział, że właśnie teraz w jego życiu zaczyna się nowy, lepszy rozdział. 

Happy End || Neil PerryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz