Too Little Too Late - Rozdział #4

128 16 11
                                    

Licht POV.

Udałem się do łazienki i się w niej zamknąłem. Nareszcie miałem chwile na odpoczynek. Zdjąłem swoją bluzę i spojrzałem na nią. Była nieźle poharatana, ale dało się jeszcze w niej chodzić. Gdy chciałem odkręcić wodę w kranie, poczułem silny ból w swoim lewym nadgarstku. Cofnąłem swoją rękę i spojrzałem na nią podtrzymując ją swoją prawą ręką. Był na niej siniak.

Jakim człowiekiem on jest, że może coś takiego dokonać?- pomyślałem przez chwilę po czym spróbowałem delikatnie odkręcić wodę. Pochlapałem swoją twarz wodą i spojrzałem się w lustro.

- Dasz radę Licht. Nikt Cię nie pokona, zrozumiałeś? Weź się w garść.

Popatrzyłem się ostatni raz w lustro, przetarłem bluzę wodą, po czym ją założyłem.

I tak niedługo wyschnie.

Zdecydowałem wyjść z łazienki. Szukałem obecności tutejszej larwy. Gdy odwróciłem się w stronę salonu, zobaczyłylem go siedzącego na kanapie przeglądając cholera wie co na telefonie. Postanowiłem się skierować w jego stronę. Byłem zdziwionym faktem, że w ogóle nie poczuł mojej obecności za swoimi plecami.

A może by tak go...

Z ciekawości spojrzałem na telefon, być może był zajęty rzeczami na nim.

Czy on naprawdę...?

Lawless czytał Makbeta William'a Shakespeare'a. Poirytowany przybliżyłem się bardziej do ekranu. W końcu chyba wyczuł, że ktoś go obserwuje i natychmiast spojrzał przez swoje prawe ramię i o mało co nie zawału dostał gdy mnie zauważył. Wystraszył się tak, że spadł z kanapy na plecy, a telefon został rzucony w powietrze, po czym spadł prosto na jego twarz. To wyglądało komicznie. Już miałem wydobyć z siebie odgłosy śmiechu, ale powstrzymałem się w ostatniej chwili. Ale mimo to, gdy on się ocknął, znowu przybrałem swój zimny wyraz twarzy jakby nic się nie stało.

- Co ty robisz?! - krzyknął na mnie najwidoczniej zdenerwowany i wkurzony.

- Sprawdzam co robisz, ale widać, że byłeś zajęty czytaniem książki z baroku.

Na te słowa, uniósł swoją głowę - Huh? To ty znasz Shakespeare'a?

Nawet nie chciało mi się odpowiadać na te pytanie. Czy ja wyglądam jakbym Shakespeare'a nie znał?

- Myślisz, że nie jestem tak bardzo inteligentny jak Shakespeare?*

- No czy ja wiem...chyba Shakespeare przy Tobie to był geniuszem.

Na te słowa przywaliłem mu swoim tajnym ciosem ninjy w głowę.

- Znowu?! No weź!

Lawless znowu upadł, tym razem udało mu się upaść na siedząco, po czym złapał się znowu za głowę. A szkoda, chciałem zobaczyć jak jego morda wyglądałaby w kształcie naleśnika. Kucnąłem przy nim wpatrując się w jego obolałą twarz.

- A czy Shakespeare umiał zrobić to? - lekko i szydercze uśmiechnąłem się i postanowiłem się odwrócić. Kiedy już byłem w drodze do pozycji stojącej, poczułem uścisk na prawym nadgarstku.

Jak nie lewa to teraz prawa?!

- Lichtaaaaaan, opowiesz trochę o sobie?

Lawless zabrzmiał jak małe dziecko jęczące o nową zabawkę w sklepie. Chwila, czekaj...co? Lichtan? Co to ma być za przezwisko?! Anielskiego imienia się nie zmienia!

-Lichta-?! - nie dokończyłem tego co miałem powiedzieć, gdyż przeciągnął moją rękę, po czym ja również spadłem na podłogę. I tak oto dwoje facetów siedziało na podłodze wpatrując się w siebie.

-Czego Ty chcesz ode mnie wiedzieć?

- No weź Lichtan. Jeśli masz ze mną trochę pozostać to chyba muszę Cię lepiej poznać.

-Wcale nie musisz. - poczułem jak trochę, a prawie w ogóle poliki mi się zaczerwieniły od tego nowego przezwiska, ale raczej tego nie zauważył.

-Masz tak cały czas tylko ze mną chodzić tu i ówdzie gdzie tylko mi się podoba, w ogóle nie interesując się Tobą?

Wtedy zrozumiałem. On miał rację. Szczerze, nie miałem ochoty tylko za nim ganiać. Chciałem wykorzystać okazje kiedy jestem na Ziemi, bo rzadko tu przychodzę. Fakt, musiałem się trzymać pracy, ale każdy potrzebuje jakiś odpoczynek. Westchnąłem głęboko.

-Nazywam się Licht.

-Lichtan, no weź!

-Co? Chciałeś coś wiedzieć to masz.

-Eh, z Tobą się nie da normalnie gadać. Powiedz mi swoje zainteresowania.

Przez chwilę pomyślałem o tym, w końcu mu odpowiedziałem.

- Cóż, pianino jest dla mnie wszystkim. Uwielbiam na nim grać, uwielbiam gdy przez moją muzykę doprowadzam ludzi do łez. Całą pracę i pasje w to wkładam. Nie tylko, to również- - przerwałem na moment, bo miałem wrażenie, że go zanudzam, a nie mam zamiaru się wysilać dla nic. Ale się myliłem. Był zaciekawiony moją miłością do pianina. Cóż nikomu o tym nie mówiłem jeszcze, dlatego byłem lekko zaskoczony, że się tak tym interesuje. Postanowiłem kontynuować.

- Również wkładam swoje uczucia jakie w środku produkuję, aby je zagrać na pianinie. Pianino jest jak wyzwolenie. - zauważyłem, że się trochę zagalopowałem z tym, więc zmieniłem temat.

- A no i lubię zwierzęta i melony.

Nagle radośnie się uśmiechnął.

-Lubisz zwierzęta? Jak uroczo. Miałem taką nadzieję, że to powiesz.

Nie rozumiem. O co mu chodzi? Zaczął powoli wstawać.

- Kilka dni temu znalazłem w mieście paczkę bezpanskich kociąt. Jednakże wynajmuję ten apartament i nie mogę tu wprowadzać zwierząt, jest tu pod budynkiem mała uliczka gdzie je chowam i dokarmiam każdego dnia.

Na samą myśl o kotkach byłem wprost podekscytowany.

-Serio? Kiedy idziesz je nakarmić? Chcę zobaczyć Neko-san. - prosiłem jak małe dziecko, ale cóż, mam słabość do zwierząt, a szczególnie tych uroczych.

- A właśnie teraz jest pora.

Od razu jak usłyszałem co mówi wyparowała jak poparzony z pokoju i kierowałem się na dół.

-Ej czekaj no, Licht!
__________________________________

Wyszliśmy z budynku, a ja szedłem za nim w uliczkę. Wtedy sobie przypomniałem moją przeszłość. Uliczka, zagrożenie, niepokój, kłamstwo, rozpacz, gniew... to wszystko miało dużo wspólnego tamtego dnia. Nie chciałem o tym myśleć, słabo mi się robiło od tego na samą myśl.

-Ej Licht idziesz?

Gdy usłyszałem jak się odzywa, zobaczyłem, że on już stoi w tej uliczce, a ja po za jej granicami, na chodniku. Z niepokojem zrobiłem swój pierwszy krok i próbowałem być jak najbliżej Lawlessa. Zauważyłem, że dość długa była ta uliczka.

-Oj, gdzie my idzie-

- Oh znalazłem!

Nagle mi ulżyło jak to powiedział. Udałem się tam, gdzie pobiegł w prawą stronę, ale on już zniknął za ścianą jak próbowałem go nadgonić. Gdy już dotarłem w prawą uliczkę, opętał mnie strach. Nie było śladu Lawlessa. Nic, a nic. Tylko w tle dźwięki jeżdżących samochodów. Bałem się. Miałem ochotę uciekać. Z nie wiadomych przyczyn nie mogłem.

- L-Lawless, to nie jest zabawne. Wyłaź, natychmiast.

Odpowiedziała mi głucha cisza.

Woowoo wpadłam na jakieś pomysły, co najlepsze to w szkole xD dobra a teraz serio, następny za 2 lata c': no to pa~

* Shakespeare nie był wykształconym człowiekiem, dlatego są teorie, że to nie on napisał te wszystkie książki, które sobie przywłaszczył.

Demon Też Był Kiedyś Aniołem ||LawLicht||Where stories live. Discover now