Wróciliśmy dopiero na 6 lekcje. Nikomu się nie śpieszyło, aby wracać na nasze kochane lekcje, patrzeć na naszych kochanych nauczycieli i udawać ich kochany pilnych uczniów.
Każda szkoła chciałaby być tą najlepszą, najbardziej polecaną. Aby młodzież, a raczej ich rodzice bili się o miejsca. Występować w rangach najbardziej obleganych szkół. Słuchać o tym, jak to ich uczniowie są mądrzy i ile zasługują nauczycielom.
Ale wiecie co? Jedyne co dostałam od szkoły to stres, uczucie beznadziejności i to, że nie pasuję do tego życia.
Moje oceny nigdy nie były wspaniałe. Jako mała dziewczynka wolałam bawić się z starszym bratem Adamem samochodami, zamiast się uczyć pisać i czytać. Zawsze nienawidziłam, gdy ktoś zmuszał mnie do siadania przy lekcjach od razu po szkole.
Ale zawsze zadawała. Nigdy nie poprawiałam roku albo semertu.
To chyba dobrze, prawda?
Starałam się nikogo nie zawodzić, choć wiele razy widzę ten zawód w oczach rodziców. Dobrze wiem, że zawsze marzyli o tym, aby ich dzieci poszli w ich ślady i skończyli studia z najlepszym wynikiem. W 5 klasie podstawówki przestali chodzić ze mną na zakończenia szkoły. Za każdym, gdy wracałam do domu szczęśliwa, że zaczęły się wakacje i nie muszę się już przejmować tym czy zdam spotykałam się z grobową atmosferą. Rodzice na mnie nie patrzyli, olewali to, że jestem w domu. Udawali, że mnie nie ma.
Zawsze byłam i będę rozczarowaniem rodziców. Nigdy już nie poczuję tego, że mnie kochają. Za dwa miesiące kończę 18 lat i prawdopodobnie wywalą mnie z domu.
Z myśli wyrwało mnie szturchnięcie w ramię.
- Był już dzwonek. Idziemy? - odezwała się do mnie Natalia.
- Tak, tak.
Szłam w stronę mojej szafki, z której następnie wyjełam wszystkie potrzebne mi rzeczy.
Jezu, jakie to ciężkie. Dlaczego nie możemy nosić tabletów zamiast książek?
Ruszyłam na stołówkę, ale widząc wielką kolejkę ciągnąca się bez końca postanowiłam odpuścić sobie jedzenie.
- Słuchaj, jednak nie mogę dzisiaj iść do Patrici. - powiedziała dziewczyna krzywiąc swoje wargi w grymasie.- Mama napisała mi, że muszę się zając młodszą siostrą, bo się rozchorowała. Przepraszam, Ana.
Powiedziałam tylko, że nic się nie stało. Pożegnałam się z nią chwilę później, gdyż kogoś zobaczyła, a ja jedyne o czym marzyłam to powrót do domu. A dokładniej do mojego pokoju.
Niewiele myśląc, po prostu wyszłam ze szkoły. Nie obchodzi mnie to, że będę miała problemy. Naprawdę, mam to w dupie.
Czułam się nijak.
Tak jakby wyprana z emocji.
Wiem, wiem.. Użalam się nad sobą..
Ale kto tego nie robi?
***
Leżę od jakieś godziny na łóżku i oglądam kolejny odcinek Teen Wolfa. Przewracam się z boku na bok nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji.
Jęknęłam zirytowana i z trzaskiem zatrzasnęłam laptopa.Tak się nie da oglądać!
Zeszłam do kuchni w celu zrobienia sobie czegoś do jedzenia. W pomieszczeniu znajdował się mój kochany braciszek popijając spokojnie swoją kawę.
Ochyda, jak można to pić?
- Cześć braciszku.- cmoknęłam go lekko w policzek. Otrzymałam w zamian szeroki uśmiech i potargane włosy.
-Idioto, moje włosy! -trzepnęłam go z rękę.
- Ała, zła kobieto - udawał, że go zabolało i pocałował się z miejsce, w które oberwał.
Zaśmiałam się tylko, kręcąc z niedowierzaniem. My nie jesteśmy normalni!
Włączyłam wodę na herbatę, gdy usłyszałam że ktoś wchodzi do domu.
- Jestem padnięta.
- Ja także.
Słyszałam głosy moich rodziców i chwilę po tym mama weszła do kuchni i rzuciła swoją torebkę na blat stołu. Nie witając się, kazała przygotować sobie obiad i zawołać ją jak będzie gotowy. Tata nawet nie raczył się pokazać, od razu poszedł do ich pokoju.
- Ana, dasz sobie radę? Ja muszę lecieć, bo moim kumple dzisiaj przyjechali, a dawno się nie widzieliśmy. Dobrze? Wrócę za około godzinę, wiec1nie bedziesz musiała z nimi sama jeść. - dał mi buziaka w czoło i tyle go widziałam.
- Tak, tak, jasne, nie ma sprawy.. - mamrotałam pod nosem, wiedząc że i tak już mnie nie usłyszy.
***
Układałam właśnie talerze i sztućce na stole. Starałam się, aby wszystko było jak najlepiej.. Tak bardzo bym chciała zobaczyć w ich oczach coś więcej niż zawód..Gdy po raz setny poprawiłam obrus na stole postanowiłam iść i powiedzieć im, że wszystko gotowe.
Zapukała lekko w drewniane drzwi i słysząc ciche "proszę" nacisnęłam klamkę, wchodząc do środka.
Zastałam obojga rodziców leżących na łóżku. Tata przeglądał coś na laptopie, a mama czytała jakaś książkę.
- Obiad gotowy..
Miałam nadzieję na chociaż jedno spojrzenie, ale oni jakby mnie nie zauważając, mruknęli tylko ciche "mhm". Wyszłam z tamtąd jak najszybciej i zbiegłam na dół.
Nalałam sobie wody do kubka i wypiłam kilka łyków. Postanowiłam usiąść przy stole i na wszystkich poczekać.
Swoją drogą, gdzie jest Adam? Minęło już półtorej godziny.. Nie chcę być z nimi sama.
***
Adam nie przyszedł. Rodzice zjawili się po jakiś 15 minutach i marudząc na to, że jest już zimne zaczęli jeść. Wzięłam łyżkę chcąc nałożyć sobie trochę zapiekanki, ale doszedł mnie głos mamy:- Nie przesadzasz ostatnio z jedzeniem? Przytyło Ci się ostatnio.
Ała, kurwa, ała. Ona tego nie powiedziała, prawda? Przesłyszało mi się..
Łyżka spadła z hukiem na szklane naczynie.
Chyba odechciało mi się jeść.
Bez słowa wstałam z krzesła i pobiegłam do łazienki. Stanęłam przed lutrem. Dotknęłam swojego brzucha, ud. Ochyda.
Nie wiem kiedy, ale zaczęła mi drżeć warga, a na policzkach można było zobaczyć świecące się łzy.
Jestem beznadziejna.
Nabrałam ochoty, aby uciec stąd jak najdalej, dlatego nie przejmując się niczym wybiegłam z domu.
Wpadłam na kogoś, ale tylko go minęłam. Chciałam uciec jak najdalej. Biegłam i biegłam, nie zważając na to, że ktoś mnie wolał.
Niech mnie wszyscy zostawią.
