Rozdział 5

61 6 2
                                    

Ashton przez całe zajęcia przyglądał się "nowej", ponieważ takie dano jej miano. Ale on tego nie lubił. Wolał Fel bądź po prostu Felicity. Przecież to takie piękne i rzadkie imię. Postanowił prosto po zajęciach pogadać z nią, przedstawić się. Nie chciał, żeby czuła się osamotniona. I tak na dzisiejszych zajęciach była bardzo spięta, zwłaszcza na początku, ale kiedy oddała się w wir malowania, każdy nie mógł się nadziwić jak pięknie namalowała obraz.

- Cześć, jestem Ashton - wystawił z uśmiechem rękę w stronę brunetki. Ta lekko spłoszona na niego spojrzała i nie pewnie odwzajemniła uścisk.

- Felicity... Ale mów mi Fel - skłoniła się do lekkiego, aczkolwiek sztucznego uśmiechu, który Ashton od razu wyczuł. Był wyczulony na tym punkcie.

- Pewnie, już to słyszałaś, ale... - podrapał się nie pewnie po karku. - Na prawdę pięknie namalowałaś. Nawet ja tak nie potrafię oddać perspektywy jak ty, a byłem przekonany, że opanowałem to idealnie. Może... Może nauczysz mnie tego? - zapytał nie pewnie. Wbrew pozorom Ashton był nie śmiały. - To jak? Do ciebie, czy...

- Do ciebie - szybko ucięła z wyraźnym strachem w oczach, który po chwili znikł.

Opanowała sztukę ukrywania niemalże do perfekcji, pomyślał. Uśmiechnął się do dziewczyny i pokiwał głową.

- Pewnie teraz jesteś zmęczona po zajęciach i nie chcę ci się łazić w te i we wte. Jutro jest sobota. Pasuje? - pokiwała głową. - Spotkajmy się tutaj o jedenastej, bo wątpię czy byś trafiła, mieszkam na takim zadupiu mimo, że znajdujemy się w największym mieście Australii - dziewczyna cicho zaśmiała się pod nosem. Ashton przez chwilę pomyślał, że to nawet urocze, ale szybko odepchnął od siebie te myśli.

- Dziękuję, Ashton. Nikt mi w życiu tak miłej rzeczy nie powiedział, zwłaszcza tak dobry malarz jak ty. Na prawdę dziękuję. Do jutra, Ashton! - odmachała mu z teczką w ręką na odchodne.

Szczerze mówiąc, myślał, że do końca tej rozmowy tylko będzie potakiwał głową i może cicho śmiać z niego. I będąc szczerym, pochwała połechtała mu ego, dodając wiarę w siebie. Już polubił tą kruchą, ciemnowłosą niewiastę ze słodkim chichotem i miłym dla ucha głosem.

Możliwe, że zbyt szybko postanowił zrobić krok w stronę tej znajomości. Jednak, po co miał czekać skoro to sprawiłoby, że szansa na poznanie dziewczyny, mogłaby uciec mu przed nosem? Wątpliwości opuściły go jednak, w momencie, gdy Felicity uroczyła go swoim delikatnym śmiechem, z nutką niezdecydowania zapewne wynikającym z takiej otwartości ze strony Ashtona. Ale wiadomo nie od dziś, że kto nie pyta ten błądzi, a on na pewno nie chciał być kolejnym rozbitkiem poszukującym wyjścia z wyspy.

***

Rzucił jeszcze oko na swój, czy wszystko potrzebne do pracy jest przygotowane. Co prawda, użył trochę ten argument do spotkania z dziewczyną, ale na prawdę nie umiał tak oddać perspektywy jak Fel.

Roztrzepał swoje loki, by dodać im jeszcze większego nie ładu. Nigdy nie zwracał uwagi na wygląd swoich włosów, bo zawsze ktoś się znajdzie, kto i tak roztrzepie jego włosy. Zwłaszcza jego siostra, która jak to ujęła, "włosy są jego największym atutem i to głównie u niego przyciąga dziewczyny". No cóż, na brak zainteresowania też nie mógł narzekał.

- To kiedy ta dziewczyna przyjdzie? - z rozmyślań wyrwał go głos matki, przez co podskoczył w miejscu lekko wystraszony.

- Mamo, następnym razem pukaj, chyba nie chcesz, żebym dostał zawału - złapał się teatralnie za serce, na co Anne Marie zareagowała westchnięciem. - Mam po nią podejść pod galerie. Wolę nie ryzykować jej zagubieniem. I za nim coś powiesz, nie mamo, to nie moja dziewczyna, przychodzi podszkolić mnie z malowania perspektywy i ma na imię Felicity, ale woli Fel - zakończył swój krótki monolog, patrząc uważanie na rodzicielkę.

- Dobrze, już o nic nie pytam - kobieta uniosła ręcę do góry w geście poddania i wyszła z pokoju syna.

Ashton westchnął z uśmiechem i założył na nos okulary przeciwsłoneczne, poczym zszedł ze schodów i wyszedł z domu. Żwawym krokiem ruszył ku celu, wiedząc, że pewnie już tam czeka, bo był i tak spóźniony przez te pogaduchy z mamą.

Uśmiechnął się pod nosem widząc - jak podejżewał - czekającą już Fel, która wgapiała się w ekran swojej komórki. I to mu podsunęło pewien pomysł. Zszedł trochę z obranego kursu, żeby mógł ją zaskoczyć od tyłu. Kiedy był już za nią złapał ją za ramiona, potrząsnął nimi i:

- Bu! - zawołał na wpół śmiechem. Brunetka spojrzała na niego przerażona, ale potem zaśmiała się i strach jej znikł z oczy, kiedy zobaczyła, że to blondyn.

- Boże, Ashton, nie strasz mnie - zagarnęła włosy za ucho.

- Dobra, dobra. To co, idziemy? - zapytał na co Felicity ochoczo pomachała głową i ruszyli idąc ramię w ramię, rozmawiając o swojej wzajemnej pasji.

***

– Zobacz – powiedziała, wskazując na pustą kartkę. – Jeżeli rysujesz drogę, zacznin jak najszerzej i skończ jak najlbliżej, co za pewnie wiesz – wykonała pierwsze kreski malunku – Wiadomo, droga gdzieś się kończy – zrobiła poziomą kreskę na całą kartkę. – Jeżeli chcesz, dorysowujesz jakieś pierdółki, typu lamp ulicznych – po raz kolejny powstały grubsze kreski, które jak narazie miały imitować lampy. – No i jak wiadomo, jeżeli mamy już szkic gotowy, zaczynami dopracowywać szczegóły. Zrobię drogę nocą – poinformowała go i zaczęła dopracowywać to wszystko. Ashton chłonął każdy szczegół. Był zaskoczony, jak realnie ona przedstawia to wszystko. Lampy rzucały cień na drogę, a dookoła na niebie powstawały gwiazdy. Później zaczęła dorysowywać jadące auta, które też mu również tłumaczyła, jak najlepiej wykonać. Ale on tego nie zabardzo słuchał. Oprawię i powieszę to sobie w pokoju, pomyślał.

– Halo, tu ziemia do Ashtona, słichasz mnie? – zaśmiała się brunetka, patrząc na niego.

– Hm – pokiwał głową ze śmiechem. Szczerze, to zrobiło mu się trochę wstyd.

– Właśnie widzę, ale mniejsza. Teraz zacznę to malować. Zazwyczaj, żeby to jeszcze bardziej urealnić dodaję lekką mgłę na rysunkach z motywem nocnym. Wtedy najlepiej to się sprawdza – chwyciła za akwarele i zaczęła malować, przy okazji, cały czas tłumacząc Ashtonowi, jak najlepiej wyeksponować mgłę, która wbrew pozorom nie jest taka prosta do wykonania.

– Wow – wydusił na końcu, kiedy dzieło było już gotowe. Fel zaśmiała się i machnęła ręką. – Na prawdę, wow.

– Oj daj spokój. Mam nadzieję, że ci pomogłam. Przepraszam, ale muszę już...

– Dzieciaki, schodzcie na obiad, już nakładam – wparowała im do pokoju Ann.

Fel spojrzała nie pewnie na Ashtona. Zauważył w jej oczach nie pewność i strach. Postanowił przejąć pałeczkę.

– Felicity musi już niestety iść. Ale na pewno następnym razem skorzysta – Fel spojrzała na niego pytającym wzrokiem. Teraz do niego doszło, co powiedział. Czy będzie "następny raz"?

– Ashton, dziewczyna też ma głos, daj jej się wypowiedzieć.

– Tak jak mówi Ashton. Przepraszam, ale serio muszę już iść. Dziękuję i dowidzenia – wyszła z jego pokoju i popędziła na dół. Po chwiki usłyszeli trzask drzwiami.

Ann spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

– Co? Musiała już iść, nie patrz się tak. I tak, już idę na obiad – wyminął mame w przejściu i zszedł do kuchni, zostawiając lekko zaskoczoną blondynkę.






~
I kolejny rozdział za nami.
Mamy nadzieję, że się spodobał :)

T&D

Moja niska wena i ciągły brak obecności są spowodowane szkołą i zagłębieniem się w dramy ( seriale) koreańskie, przepraszam :( / D

Sztuka Tajemnic	| Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz