To stało się nagle.
Nikt się tego nie spodziewał, nikt nic nie zauważył.
Zorientowali się dopiero, gdy było już za późno.
Czyli "list pożegnalny" Kim Namjoona skierowany do członków zespołu.
Miał być one-shot, ale wyszło paro rozdziałowe opowiada...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Po tym wszystkim co się stało na nowo zacząłem siebie nienawidzić i głodzić. Moje problemy znów stały się nie do wytrzymania, odsunąłem się od was jeszcze bardziej. Za to zacząłem więcej ćwiczyć. Ćwiczyłem kiedy tylko się dało. Często w nocy, gdy wy spaliście ja wymykałem się, żeby po raz kolejny tańczyć ten sam układ. Teraz nie byłem już do tego zmuszany. To wszystko wychodziło ode mnie samego.
Dotarło do mnie, że to wszystko co się stało, wszystkie te nieszczęścia były winą mojej niedoskonałości.
Dlatego zapragnąłem być kimś idealnym jeszcze bardziej. Wciąż ćwiczyłem, jadłem jak najmniej się dało, słuchałem wszystkiego co mi kazali.
Uważałem, że jeśli będę się ich słuchał, to kiedyś również stanę się kimś idealnym. Właśnie dlatego się już nie buntowałem, ani nawet nie komentowałem tego jak mną kierowali. Chciałem być po prostu idealny, tak jak wy.
Pewnego dnia wchodząc na Twittera, zauważyłem tweeta jednej z fanek. Pisała, że mnie nienawidzi i lepiej byłoby, gdyby nie było mnie w zespole, że do niczego się nie nadaje. Sam nie wiem czemu, ale zacząłem się w to zagłębiać. Czytać kolejne tweety jej, jak i innych osób. Dużo osób pisało o tym, że brzydko wyglądam, nie nadaje się na idola czy, że jestem arogancki.
Nigdy się tym zbytnio nie przejmowałem, po prostu ignorowałem takie uwagi, lecz teraz nie było tak jak zawsze. Moja samoocena spadała coraz niżej z każdym kolejnym tweetem czy komentarzem.
Czułem się okropnie, tyle ludzi mnie nienawidziło.
Nie "nie lubili", czy "nie przepadali za mną".
Oni mnie nienawidzili.
I wtedy chęć bycia idealnym stała się tak duża, że przestałem jeść cokolwiek i ćwiczyłem w każdej wolnej chwili. Jak możecie się spodziewać nie trwało to długo. Parę dni później zemdlałem w nocy, w jednej z sal treningowych. Rano zostałem znaleziony i przetransportowany do szpitala przez kogoś ze staffu, a wam powiedziano, że trochę gorzej się poczułem, ale już ze mną lepiej i wybrałem się do rodziny na parę dni, żeby odpocząć. Jak teraz o tym myślę to śmieszy mnie jak bardzo byłem w nich zapatrzony i ich słuchałem. Gdy pisaliście "jak tam u rodziny?" odpisywałem, że cudownie i wysyłałem wam zdjęcia miasta, które zrobiłem kiedyś. A prawdą było to, że przez parę dni leżałem w szpitalu. Wiedziała o tym tylko jedna osoba ze staffu. Ta która mnie znalazła. Zakazali jej mówić o tym komukolwiek, żeby nie doszło to w jakiś sposób do was, lecz ja i tak wiedziałem, że nie jesteście głupi. Nie daliście się na to nabrać. Wiele razy pisaliście do mnie, gdzie tak naprawdę jestem, ale ja i tak trzymałem ich wersje.
Potem wróciłem i zacząłem wszystko od nowa. Znów nie jadłem, znów ćwiczyłem, wszystko wróciło do normy. Lecz wy się ode mnie oddaliliście. Chyba byliście na mnie źli, lecz ja nawet nie starałem się tego naprawić.
I wtedy doszło do tego zdarzenia, które o wszystkim przesądziło. Pewnego dnia zostałem wezwany przez naszego menadżera do jego biura. Myślałem, że chodzi o coś związanego z zespołem, gdy on nagle powiedział, że zauważył, że coś się ze mną dzieje i zapytał czy wszystko w porządku. Dotarło do mnie wtedy, że to przez cały czas było widać. Że w każdej chwili ktoś mógł to zauważyć i mi pomóc. Nie być na to obojętnym. Pomóc mi.
I dotarło do mnie też, że nasz menadżer się spóźnił i zorientował się jakieś parę miesięcy za późno.
Wtedy był to chyba pierwszy raz, gdy odniosłem się do kogoś, kogo ceniłem bez szacunku. Wyśmiałem go. Nie odezwałem się ani słowem. Po prostu go wyśmiałem i wyszedłem. Było to 6 dni temu. Dokładnie 6 dni temu. Przez te 6 dni tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że nie da się już tego naprawić. Że się dało, ale nikt mi nie pomógł. Nikt nawet nie starał się mi pomóc. A teraz jest już za późno. Tak właśnie kończy się moja historia.
Dwa dni temu rozmawiałem z Jamesem, prosząc go o dzień wolny dla was i o to, by ktoś podsunął wam pomysł z wycieczką i nawet zaproponował parę miejsc. Tak, to wszystko było zaplanowane. Jamesowi powiedziałem, że chcę żebyście odpoczęli i obiecałem, że będę cały dzień pracował. O odpoczynek dla was też mi chodziło, lecz jeszcze bardziej zależało mi na pustym mieszkaniu. Tak więc, dzisiaj jest ten dzień. Jesteście na wycieczce, a ja jestem sam w domu. Nagrywam to i wszyscy dobrze wiemy co zrobię gdy nagranie się skończy.
Chcę byście pamiętali, że byliście dla mnie bardzo ważni i nie było to waszą winą. Wy wręcz utrzymaliście mnie przy życiu tak długo. Jesteście dla mnie tak cholernie ważni i czuję się okropnie z myślą, że już was nigdy nie zobaczę. Oh, mam nadzieję, że przebaczycie mi to, że płaczę. Muszę brzmieć żałośnie, ale nie mogę się powstrzymać... Nie chcę tego robić. Chcę byście już wrócili i bym mógł powiedzieć wam o tym wszystkim twarzą w twarz. Byście pomogli mi z tego wyjść. Ale już za późno. Wszystko jest już przygotowane, nie mogę teraz zrezygnować. Muszę to zrobić. Jeju, przepraszam, znów płaczę. Ja po prostu... Ja... Boję się. Uh... Więc, chyba powinienem już kończyć. Ja... Na koniec, po prostu, chciałbym wam podziękować za to wszystko co dzięki wam osiągnąłem. Za wspólnie spędzony czas, wspieranie mnie, troskę. Chcę wam podziękować za wszystko. W moim pokoju położony na szafie znajdziecie jeszcze jeden list pożegnalny dla mojej rodziny. Chce was przeprosić za to co za chwilę zrobię i prosić byście mi to wybaczyli. Ja naprawdę widzę tylko tą opcję. Tylko ona wydaje mi się w zupełności słuszna. Nie było dla mnie innej szansy, to smutne, ale to prawda. Cholernie się tego boję, lecz mam pewność, że się nie wycofam. Kocham was, pamiętajcie...
I to chyba właśnie ten moment. Moment w którym powinienem skończyć to nagranie.
Na koniec mam tylko jedną prośbę. Nie musicie jej spełniać w końcu i tak się o tym nie dowiem, ale mam nadzieję, że mimo wszystko ktoś to zrobi.
Myślcie czasem o mnie.
To na tyle, żegnajcie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
'"""" ostatni rozdział po tak długiej przerwie. przepraszam za nią, ale przez ostatnie parę miesięcy miałam tyle problemów, że po prostu nie byłam w stanie tego dokończyć. mam nadzieję, że ktokolwiek napiszę co sądzi o tym ff. byłoby miło. zaraz pojawi się epilog, dziękuje wam za wszystko.