Nigdy nie chciałem być uważany za słabego, a teraz gdy patrzę w lustro widzę wrak człowieka. Widzę puste spojrzenie oczu, które kiedyś ciagle się śmiały. Widzę bladą skórę, która kiedyś błyszczała w świetle słońca. Widzę usta. Spierzchnięte, popękane, pozbawione życia. Tak dawno nie układały się w uśmiech, że już zapomniały jak się to robi. Stoję i patrzę na siebie a tak naprawdę widzę obcą mi osobę. Nie poznaje sam siebie. Chce krzyczeć i płakać z bezsilności a jedyne co robię to odwracam się na pięcie i odchodzę od lustra. Nie winie ciebie. To nie twoja wina tylko moja. To ja oddałem ci serce, ty tego nie oczekiwałeś. To ja byłem i wciąż jestem głupi i naiwny. To ja myśle o tobie nocami. To ja wciąż wierze, że będziesz mój.