Shen
Wziąłem papierosa i odpaliłem go. Oparłem się o barierkę balkonu, patrząc w dół. Mieszkałem razem z mamą w domu, który był połączony z drugim domem, sąsiedni balkon stykał się z moim. Patrząc w dół zobaczyłem wóz przeprowadzkowy, oraz kilkoro ludzi idących w kierunku drzwi. Tylko jedna osoba stała i rozglądała się po osiedlu. Kiedy ją zobaczyłem, doznałem szoku.
Wróciła.
Przyglądałem się jej, bardzo się zmieniła. Przede wszystkim zmieniła kolor swoich włosów, pamiętałem ją jak miała 11 lat i miała ciemnobrązowe włosy, teraz była blondynką. Mój wzrok przesunął się z jej włosów na jej ciało, schudła. Naprawdę bardzo schudła.
Wyglądała po prostu dobrze.
Nagle nasze oczy się spotkały. Zobaczyła jak jej się przyglądam, niewiele myśląc uśmiechnąłem się zadziornie. Wiedziałem, że nasza nienawiść do siebie nie zniknęła do tego czasu.
Bo to wcale nie tak, że od przedszkola uprzykrzaliśmy sobie codziennie dzień...
Spojrzałem na nią, po raz ostatni rzucając resztkę papierosa na trawnik i ruszyłem do wnętrza swojego domu.
-Shane zejdziesz tutaj na dół mi pomóc?- zapytała mama
-Już idę.- wyszedłem ze swojego pokoju, kierując się po schodach na dół- co ty robisz?- zapytałem
-Jak to co? Nie widzisz kto przyjechał?- mama stała z dużą blachą ciasta, a obok stał bukiet kwiatów.- Musisz mi pomóc, weź te kwiaty, pójdziemy do nich się przywitać.
-Mamo, dobrze wiesz jak to się skończy- odpowiedziałem, nie chcąc iść do domu obok.
-Oj przestań macie już po 17 lat, myślę, że nie wybijecie sobie ponownie nożyczek w ręce.- zaśmiała się mama, a ja przypomniałem sobie to bolesne wspomnienie.
-Nie ryzykowałbym.- podsumowałem, ale wziąłem bukiet w dłoń.
-Dasz je Rey.- powiedziała matka, kierując się do drzwi
-Nie. Dam je Eveline, nie będę dawał pieprznych kwiatków dziewczynie z którą nienawidzę się od dziecka- zdenerwowałem się. Nienawidzę kiedy ktoś mówi mi co mam robić.
Wyszliśmy z domu, kierując się na drugą stronę płotu i weszliśmy na podwórko. Mama zapukała do drzwi i po minucie drzwi otworzyła nam Eveline. Najlepsza przyjaciółka mojej mamy.
- Dzień dobry, Eveline- przywitałem się, Eveline była dla mnie jak ciocia, ale nie pozwalała na siebie tak mówić, krzyczała na mnie zawsze, że mam jej mówić po imieniu.
-Cześć Shen. Jak ty wyrosłeś!- wykrzyknęła- Jejku kochana, nie trzeba było. Nie spodziewałam się, nawet nie mamy nic do poczęstowania was.
-Nie szkodzi, mamy ciastko.- zaśmiała się mama- chodź tu do mnie, przytul się- mama podała mi blachę ciasta, po czym ruszyła do Eveline- tak bardzo tęskniłam.- powiedziała obejmując ją
-Ja też.- widziałem uśmiech Eveline kiedy to wypowiadała. Podziwiałem je, jak ich przyjaźń przetrwała taką rozłąkę.- Wejdźcie, zaraz zawołam Scotta i Riley.
Ale w sumie, moja nienawiść do Riley także przetrwała ten długi czas.
~~~~
Siedzieliśmy właśnie przy stole kiedy poczułem pod nim kopnięcie w moją nogę. Od razu wiedziałem kto to. Riley. Spojrzałem na nią, mrużąc oczy.
-Riley, będzie chodziła z tobą do klasy.- odezwał się Scott, jedząc ciastko, które przyniosła moja mama
-Och, to cudownie- uśmiechnąłem się, a przynajmniej starałem się, udawać, że się z tego cieszę. Wiedziałem, że ten rok szkolny będzie jeszcze gorszy niż był.
CZYTASZ
My safety
Teen Fiction"Imprezowanie jest fajne, dopóki nie znajdziesz osoby, z którą siedzenie w domu jest jeszcze fajniejsze." Mogą się pojawić: Wulgaryzmy Sceny erotyczne Wszelkie podobieństwa do innych opowieści są przypadkowe! Ps. Czytasz na własną odpowiedzialność...