Miranda
Siedząc na parapecie w oknie swojego pokoju spoglądałam w dół na pędzące ulicami Nowego Jorku samochody. Mimo tego, że dochodziła druga w nocy, wciąż panował spory ruch. Dla niektórych ludzi to miasto, sprawiało, że otwierały się dla nich inne możliwości, zmieniało się życie. Dla mnie, chodź mieszkałam tu od urodzenia, było więzieniem. Złotą klatką dla córki mężczyzny, który trzymał całe miasto w ryzach. Szklany wieżowiec, twierdza, która odgradzała mnie od świata i ludzi. A to właśnie ich pragnęłam najbardziej. Ludzi, różnorakich kontaktów, chodzenia na imprezy i uczucia deszczu na skórze. Jednak było poza moim zasięgiem, byłam dziewczyną, która przemieszczała się z budynku do budynku pod czujnym okiem, depczących po piętach ochroniarzy. Nigdy nie spuszczona z zasięgu wzroku.
Uwięziona.
Mój ojciec Charles Wilcox był człowiekiem z zasadami i mocno się ich trzymał. Twierdził, że zasady powodują kroczenie wyznaczoną linią, wprost do celu. Od lat dowodził wojskiem bezwzględnych żołnierzy, którzy mimo wymuszonej wzajemnej akceptacji, skrycie czekali by nawzajem się wykończyć i wznieść swoją pozycję. Mimo fałszu i ułudy, jaka panowała miedzy żołnierzami, pozycja mojego ojca pozostała niezachwiana. A on z wyjątkową gracją, potrafił oddzielić obowiązki przywódcy i rolę ojca.
Był też wieloletnim oddanym i szczerym współpracownikiem i przyjacielem jednego z capo włoskiej Cosa Nostry Cesarem Castello, który brutalnością i wielokrotnie przelewaną krwią, trzymał rządy i rodzinę na szczycie hierarchii. Był gównianym ojcem, przynajmniej tak powtarzała wiele razy na przestrzeni lat matka, jednak, gdy tylko stawiał stopę w naszym domu, zakładała na twarz maskę uprzejmości. Podzielałam jej zdanie, jednak nigdy nie wypowiedziałam się w tym temacie głośno.
Nie odważyłam się.
Za każdym razem, gdy Casare spoglądał w moją stronę, ukłucie strachu i paniki ściskało mi gardło niemal nie pozwalając zaczerpnąć tchu. Tak samo było z Vincentem. Jego pogarda do zewnętrznego niezwiązanego z mafią świata, była wręcz namacalna. Przerażał mnie najbardziej z trójki synów Cesare i Eve. Słyszałam, co na jego temat mówili mój ojciec i brat. Brak skrupułów, idealny lider.
Mój przyszły mąż.
Decyzja ta zapadła, gdy tylko ojciec wziął mnie na ręce. Nasze małżeństwo miało sprawić, że więzi łączące rodziny zacieśnią się. Pomimo tego, że znałam młodych Castellów od swoich najmłodszych lat, nigdy nie pogodziłam się z tym, że będę zmuszona wieść życie u boku Vincenta. Bałam się go, a strach ten był uzasadniony. Na przestrzeni lat, Vincent robił wszystko, by tylko nieść rodzinie chwałę. Zabijał z przyjemnością, w ciemnych włoskich uliczkach, pośród ludzi ojca nosił miano demona i robił to z dumą. Nie okazywał emocji, ale uważnie obserwował otoczenie skanując je ciemnymi niemal czarnymi oczyma, szukając najmniejszego pęknięcia w murze.
Zupełnie inny niż spokojny Antonio, czy wiecznie strojący sobie żarty Federico. Wiele razy zastanawiałam się, dlaczego nie mogłam poślubić właśnie jego. Promieniował energią roztaczając wokół siebie wyjątkową aurę, przy Vincencie wszystko pożerał mrok. Kolejne lata spędziłam na przygotowaniu się do roli kobiety, stojącej u boku rządzącego Cosa Nostrą i potulnej żony.Sytuacja gwałtownie zmieniła się, przed moimi siedemnastymi urodzinami, gdy niespodziewanie dla wszystkich Vincent obrał za cel nijaką Alessię De'Lucę i nim mogłam pojąc co się dzieję, stała się ona jego żoną, dzięki czemu dostałam coś, o czym marzyłam od kilku lat.
Federico.
Mężczyznę, za którym wzdychały wszystkich dziewczyny, kobieciarza, którego żadnej nie przepuścił. Chłopaka, który kilka lat temu rzucił mi zwyczajne psotne spojrzenie i urokliwy uśmiech kradnąc tym samym serce. Wtedy byłam tylko głupią nastolatką i mimo tego, że Federico nigdy nie spojrzał na mnie tak samo, uczucie tylko się rozwijało, a ja nie umiałam z nim walczyć, mogłam wtedy tylko się modlić, by nauczyć się żyć z Vincentem, kochając skrycie kogoś innego.
Dźwięk powiadomienia w telefonie zakłócił ciszę w sypialni, a chwilę później ekran rozbłysnął słabym światłem. Odwracając wzrok od pochłoniętego w deszczu miasta zsunęłam się z parapetu i podeszłam do łóżka łapiąc urządzenie. Przeglądając zdjęcia w mediach społecznościowych jednego z znajomych a wzrok przykuwa znajoma twarz. Oczy niemal natychmiast wypełniają się łzami, jednak szybko skarciłam się w myślach.
Czego się spodziewałaś?
Federico nigdy się nie zmieni, nawet, jeżeli byliśmy zaręczeni.
Zobaczyłam to wyraźnie, gdy z prawdziwym oddaniem całował siedząca na jego kolanach blondynkę. Rzuciłam telefon na nocną szafkę i położyłam się na łóżku ocierając twarz.
Mam miesiąc by wybudować w sobie mur, przez który zniosę jego zdrady i upokorzenia. Później stanę się jego żoną i zyskam coś, co zawsze razem z jego miłością było poza zasięgiem.
Wolność
♥️♥️♥️♥️♥️
Dzień dobry robaczki! 😀
CZYTASZ
Złączeni Krwią - Wydane
RomanceMusieliśmy przejść przez piekło, by znaleźć uczucie, które nas połączy...Miranda, córka przywódcy nowojorskiej mafii, była przyrzeczona bezwzględnemu capo włoskiej Cosa Nostry, Vincentowi. Małżeństwo miało umocnić sojusz między rodzinami. Jednak los...