Rozdział 3

8K 631 44
                                    


Gdy tylko koła limuzyny wtoczyly się na podjazd posiadłości Castellów, moje wnętrzności skurczyły się niemal wywołując ból. Już z tego miejsca mogłam zauważyć ludzi kręcących się po posesji i gości oczekujących na ceremonię. Nabrałam głębokiego tchu i powachlowałam się dokumentami jakie musiałam przeczytać szukając dodatkowego chłodu mimo wychłodzonego wnętrza auta. Samochód zatrzymał się przed głównym wejściem do domu, które zostało udekorowane białymi kwiatami.

– Gotowa? – mama poprawiła włosy i nie czekając na moją odpowiedz dała kierowcy znać, by otworzył dla nas drzwi. Przez chwilę nie pragnęłam niczego innego niż krzyknąć, by się zatrzymali. Czułam jak z każdą sekundą miękną mi nogi, przez co miałam wrażenie, ze nie uniosą mojego ciężaru.

Dasz rade, czekałaś na to przez ostatni rok…

Mrucząc to pod nosem jak mantrę podałam dłoń kierowcy i pozwoliłam, by pomógł mi wysiąść z wnętrza. Suknia, choć początkowo wydawała się lekka, wcale taka nie była. Materiał mocno opinał moje ciało, a jego ciężar sprawiał, ze brakło mi tchu, jednak zagryzłam zęby i po chwili udało mi się wydostać.

– Mirando… – Głos ojca przebił się przez natłok myśli. Rozejrzałam się gorączkowo w poszukiwaniu jego twarzy, a gdy ja odnalazłam, poczułam jak opada ze mnie niewidzialny ciężar. – Wyglądasz pięknie córeczko.

– Dziękuję tato – pozwoliłam, by objął mnie wdychając w płuca zapach jego perfum, które uspokoiły zamęt panujący w mojej głowie. 

– Spokojnie moje dziecko… – jego silna dłoń spoczęła na moich plecach w uspokajającym geście – To on powinien bać się reszty życia z tobą. Jesteś Wilcox, nawet jeżeli przez ten przeklęty zapis w umowie, musisz nosić ich nazwisko. Federico wydaję się być dobrym chłopcem, ale coś ukrywa, a ty dowiesz się co to takiego i w ten sposób zyskasz nad nim władzę. Rozumiesz?  – zbyłam jego słowa wzruszeniem ramion, jednak mówił prawdę.
W świetle włoskiego prawa, kobiecie nie wypada zmieniać nazwiska na takie, jakim posługuje się mąż. Uchodzi ona wtedy za jego krewną, nawet siostrę, jednak dla Castellów nie miało to znaczenia. Przez nich słowo RODZINA nabierało zupełnie innego znaczenia.

– Jasne – mruknęłam cicho, odsuwając się. Tata jeszcze przez długa chwilę przyglądał się mojej twarzy w poszukiwaniu czegoś, co pozwoli mu zabrać mnie stąd w cholerę, wymawiając się pretekstem, ze nikt nie jest wystarczająco dobry dla jego córki, jednak wreszcie się poddał.

– A teraz choć mała, czas na show… – wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja chwyciłam ją w mocny uścisk. Musiałam przyznać, że słowa ojca wprawiły mnie w dziwny nastrój. Wiedziałam, że nie powiedziałby czegoś takiego, nie mając żadnego dowodu na ich potwierdzenie. Moją misją stało się dowiedzieć co takiego kryje mój przyszły mąż. Idąc pod rękę z ojcem do ołtarza jedyne na czym mogłam skupić wzrok to sylwetka czekającego na mnie mężczyzny. Ciemny garnitur okrywał go niczym druga skóra, idealnie skrojony, podkreślał fakt, ze mój przyszły mąż nie oszczędzał się na siłowni. Ciemne oczy, które początkowo wydawały się bezduszne, teraz skrywały w sobie psotny błysk.
Cholera, ten facet wpędzi mnie do grobu…
Federico stał dumnie w asyście nowego Capo i wybranego przez siebie na drużbę Vincenta, a jego wzrok błądziły po mojej sylwetce. Dopiero teraz dotarł do mnie cały stres związany z dzisiejszym wydarzeniem. Mimo tego, iż atmosfera była luźna jasnym stało się, że w każdej chwili można spodziewać się, iż ktoś niespodziewanie wyciągnie broń. Im bliżej się znajdowałam, tym cichsze stawały się westchnienia gości i grająca melodia, a głośniejsze bicie mojego serca.  Zerknełam na stojącego obok Federico, Vincenta, którego twarz wydawała się wykuta z kamienia. Nie było na niej krzty emocji. Odkąd wrócił do świata żywych po zasadzce jakiej się dopuścił, wydawał się jeszcze bardziej odległy i przerażający. Przez cały okres naszego narzeczeństwa, nigdy nie powiedziałam nikomu, jak bardzo mnie przeraża, teraz wiedziała o tym tylko Alessia, która wydawała się rozumieć jego stan i była na tyle odważna, by próbować na niego warczeć i ujść z życiem. Mówi się, że rodzicielstwo zmienia człowieka, w tym przypadku również tak było, tyle, że na gorsze.

– Kto oddaję rękę tej młodej damy obecnemu tu mężczyźnie? –ciemnowłosy duchowny wyszedł na przód spoglądając na mojego ojca i wyrywając mnie z zadumy.

– Charles Wilcox, jej ojciec i opiekun. – w tym momencie Rico zszedł ze stopnia i wolnym ruchem wyciągnął w moją stronę dłoń. Musiałam przyznać, iż wyglądał niesamowicie. Złapałam wyciągniętą dłoń i stanęłam naprzeciw niego czekając, aż  się zacznie wygłaszanie mowy i zostaniemy poproszeni o wygłoszenie swoich przysięg.

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami młoda para ułożyła własne przysięgi, Mirando zaczynaj proszę. – wciągnęłam uspokajający wdech, po czym spojrzałam w ciemne oczy. Czułam, że obojętnie co by się nie działo to właśnie ten moment zapamiętam do końca życia. Siebie i jego, wśród tłumu ludzi, wpatrujących się w siebie z niepewnością, ale i też ciekawością.

– Przysięgam, że będę podtrzymywać uczucie między nami byś zawsze czuł się kochany i wspierany. Obiecuje oddać ci siebie w całości, byś znał mnie jak nikt inny. Przysięgam, że poświęcę ci całe swoje życie, i będę z tobą, do swojego ostatniego tchu. – Moja dłoń trzymana w jego uścisku zaczęła się niekontrolowanie trząść podobnie jak reszta ciała. Kiedy nadeszła kolej Rico czułam jak lekko ściska, posyłając tym samym pocieszenie.

–Przyrzekłam, na krew w moich żyłach płynąca, iż będę traktował cię jak najbardziej niezwykłą osobę w moim życiu. Przyrzekam być niesamowitym rodzicem i autorytetem dla naszych dzieci. Ochraniać cię przed każdym złem i zagrożeniem, dać to czego potrzebujesz... – Stałam niczym za hipnotyzowana widząc jak Vincent wyciąga z kabury przy pasie nóż i podaje go młodszego bratu a wśród gości rozchodzi się zdumiony lub nawet zszokowany szmer. Przygryzłam wnętrze policzka, czując co się święci.  Jeżeli Federico ma zamiar zrobić to, o czym myślę to wcale nie dziwię się zebranej najbliższej rodzinie. Przysięga krwi niemiała miejsca w naszym świecie od co najmniej pięćdziesięciu lat. Zerkam niepewnie na duchownego, jednak jego twarz nie wyraża emocji, co mówi mi tylko tyle, że musi być powiązany z Cosa Nostrą.  Jeżeli mężczyzna zwiąże z sobą kobietę i przeleje na ołtarzu krew, nikt na całym świecie, nie ma prawa przysięgi rozwiązać.  Jest ona wręcz nieśmiertelna. a kobieta po śmierci męża nie ma prawa ponownie związać się z innym mężczyzną, zostaje pod prawem i ochroną Familii do końca swych samotnych dni. Widzę jak Rico wyciąga dłoń i pozwala Vincentowi zrobić nacięcie w dłoni w której trzyma uszykowaną dla mnie obrączkę po czym ciągnie. – Dlatego Morando Wilcox, za błogosławieństwem głowy mojej rodziny sprawiającej rządy, dzisiejszego dnia przelewam za nas krew i związuję cię ze sobą nieśmiertelnym węzłem którego nikt, nawet śmierć, jeżeli umrę pierwszy nie będzie w stanie przerwać. Od dziś należysz tylko i wyłącznie do mnie... Teraz, na zawsze i po śmierci. – Zakłada na mój palec zmoczoną w krwi obrączkę zostawiając na dłoni czerwone smugi. Mój oddech staje się ciężki, za każdym razem kiedy próbuje go złapać czuję jak wypełnia mnie brzemię złożonej przez niego przysięgi. Federico przyciąga mnie w swoje ramiona, a ja orientuję się wszyscy wokoło klaszczą gdyż  ogłoszono nas mężem i żoną. Pozwalam by pierwszy pocałunek z moim mężem zawładnął mną bez reszty, moje nogi stają się miękkie, a myśli ulatują z głowy. Jego usta są niebywale miękkie, ale władcze, właśnie takie jak sobie wyobrażałam. Rico odrywa ode mnie usta z zadowolonym z siebie uśmiechem, po czym pochyla się do mojego ucha szepcząc

– Witaj w moim piekle mała...

🎀🎀🎀🎀

Kto nie przeczytał jeszcze krwawego imperium musi koniecznie nadrobić! Xd

Złączeni Krwią - WydaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz