Miranda
Zaczerpnęłam głębokiego tchu, gdy koła samolotu uderzyły w płytę lotniska wprawiając metalową maszynę w lekkie drżenie.Przełknęłam nerwowo ślinę i wyjrzałam na pogrążony w wieczornym słońcu port lotniczy Werona. Dziennie przelatywały tedy dziesiątki tysięcy ludzi, jednak ta chwila wydawała się dla mnie wyjątkowa. Dzisiejszego wieczora po raz ostatni przyleciałam tu z miejsca, które przez osiemnaście lat nazywałam czymś w rodzaju domu, choć bliżej mu było do wygodnej złotej klatki. Powinnam czuć podekscytowanie na myśl, że życie, jakiego pragnęłam zdawało się być w zasięgu ręki. Wreszcie będę mogła do woli chodzić po centrach handlowych i jeść obiady w wystawnych restauracjach bez rodziców obserwujących każdy mój ruch. Mimo to, moje myśli zaprzątało coś, co tłamsiło uczucie radości. Przed oczami wciąż widziałam usta Federico całujące jakąś dziewczynę i miałam niemal pewność, ze wolność będzie miała swoją cenę. Nie byłam głupia, wiedziałam, ze Federico mnie nie kocha, jednak zmuszony wypełni wolę ojca.
Tak jak ja.
W całym tym szaleństwie, jakim wydawała się Cosa Nostra byliśmy wysoko postawionymi pionkami, które ślepo wypełniały narzuconą im wolę.
– Miranda? – Matka z delikatnym uśmiechem pomachała dłonią przed moją twarzą wytrącając mnie z rozmyślań. Rozejrzałam się po samolocie widząc najbliższych ludzi ojca zajmujących swoje miejsca w szeregu. Ośmiu ludzi, podzielonych na dwie czteroosobowe drużyny, które miały za zadnie nie dopuścić by coś nam się stało. Obok twarzy mamy niespodziewanie pojawiła się dłoń Deamona.
– Czekamy tylko za tobą. – oznajmił
– Przepraszam... – chwyciłam jego dłoń i pozwoliłam, by pomógł mi wstać, po czym poprawiłam materiał krwistoczerwonej sukienki i spojrzałam mu w oczy – Gotowa.
Deamon w żaden sposób nie skomentował moich słów, jedynym dowodem na to, że w ogóle mnie usłyszał, było lekkie zaciśnięcie ust. Chwycił pewniej moją dłoń i poprowadził do wyjścia z samolotu, gdzie czekały już na nas przysłane przez rodzinę Castellów samochody. Gdy wszyscy zajęli swoje miejsca, a konwój ruszył, by przetransportować nas do hotelu w którym spędzimy noc, poświeciłam chwilę, by przyjrzeć się Deamonowi.
Nie było w nim nic co nie mogło by podobać się żadnej szanowanej się kobiecie. Męskie, twarde rysy twarzy w połączeniu z stalowoszarym spojrzeniem oczu czyniło go przystojnym. Nie wystarczająco jednak na tyle, bym ugięła się i zgodziła za niego wyjść. Nasz świat w wyjątkowych okolicznościach uznawał związki małżeńskie z powinowaceniami rodzinnymi. Jednak mi nigdy nie wydawało się to właściwe, nie dla naszej dwójki.
Byliśmy kuzynostwem w pierwszej linii, krew płynąca w naszych żyłach była zbyt podobna, by kiedykolwiek brać to pod uwagę, a jednak on to zrobił. Wykorzystał pierwszą okazje jaka się nadarzyła, gdy tylko wyszło na jaw, że nie zostanę wydana za egzekutora. Moment w którym Deamon padł przede mną na kolana, by prosić o uczynienie tego zaszczytu i zostanie jego żoną, początkowo wydawało mi się tak absurdalne, że wybuchłam głośnym śmiechem. Z każdą kolejną minutą w której klęczał na podłodze wyciągając w moją stronę wart dziesiątki tysięcy dolarów pierścionek, sprawiał że docierało do mnie, że to prawdziwa oferta.
Odmówiłam
Teraz tymczasem zastanawiałam się czy nie popełniłam błędu.
Byłam zakochana w Rico niezmiennie od miesięcy, ale tak naprawdę wcale go nie znałam. Inaczej wyglądało to z Deamonem. Miałam całe osiemnaście lat, by móc obserwować jego zachowania i wybuchy złości. Sposób działania i odnajdowanie się w ciężkich sytuacjach. I to, że zawsze był blisko wtedy gdy potrzebowałam przyjaciela. Choć często traktował mnie, jak dziecko i strofował, to był stałym elementem życia. Bardzo możliwe, że wychodząc za Federico popełniałam błąd, ponieważ nie był materiałem na męża, a życie było dla niego zabawą, mimo wszystko na myśl o nim moje serce zaczynało szybciej bić. Rico był pięknem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Parę dni, jakie spędziliśmy wraz z resztą jego rodziny na łodzi rozbudziły we mnie głód z jakiego nie zdawałam sobie sprawy. Wewnątrz siebie czułam, że coś przyciąga mnie do niego, za każdym razem gdy pojawiał się w pobliżu. Gdy tylko wchodził do pomieszczenia, przyciągał moje spojrzenie niczym magnes. Sprawiał, że leżąc samotnie w koi zamiast zapaść w spokojny sen, kręciłam się z boku na bok, starając się zwalczyć żar miedzy udami. Iskry jakie przepłynęły pomiędzy naszymi ciałami, gdy mnie dotykał prześladowały mnie długie tygodnie i tego właśnie zabrakło, bym mogła stworzyć cokolwiek z Deamonem. Federico był zdobywcą, nie zadowalał się czymś czego nie zdobył sam, czymś co zostało mu podane bez walki. Natomiast Deamon wolał takie rozwiązania, by nie brudzić rąk.
– Nie mogę uwierzyć, że pojutrze wyjadę stąd bez ciebie – głos mamy wdarł się w moje myśli skutecznie mnie rozpraszając. Spoglądając na nią odkryłam, że stara się powstrzymać łzy. Zdusiłam w sobie chęć przewrócenia oczami i mruknęłam.
– To parę godzin w samolocie...
– Dzięki bogu! – jęknęła i wyjęła z torebki leżącej na kolanach puderniczkę i małe lusterko – Tylko, że gdy byłaś w domu miałam cię na wyciagnięcie ręki, a teraz o spotkanie z tobą będę musiała prosić Federico. Myślisz, że będzie miał coś przeciwko, bym przylatywała raz w miesiącu? – zapytała autentycznie zaciekawiona i zaczęła poprawiać makijaż.
Oby, pomyślałam z przekąsem jednak nie odważyłam się powiedzieć tego na głos.
– Nie powinien – podsumowałam
Kochałam mamę, naprawdę. Tylko w porównaniu z ojcem ona nie pozwalała mi na minimum samodzielności. Odkąd pamiętałam w naszym domu znajdowały się zastępy służby gotowe spełnić każde życzenie. Mama wyznawała zasadę, że jako rodzina zasiadająca na szczycie musimy dbać o reputację i dawać najlepszy przykład. Była typową żoną bossa i wielokrotnie czerpała korzyści z tego tytułu, ale też potrafiła zadbać o rodzinne interesy tam, gdzie ojciec niemiał zasięgu. U Kobiet naszych żołnierzy. W większości kobiety zaliczające się do kręgu adoratorek matki, były kobiety z pozycją żony, czasami zdarzały się wyjątki. Mama z prawdziwą gracją potrafiła omotać je na tyle, że spowiadały się z każdej rzeczy, nawet tej tyczącej się ich mężów. Zazwyczaj były to błahostki, jednak zawsze zostawała czujna. Znała swoje miejsce i posiadała klasę. Szykując mnie do roli, żony Vincenta poświęcała godziny na tortury wykształcenia wyjątkowego gustu i zachowania dla kobiety na takiej pozycji. Z czasem gdy o Vincencie zaczęło robić się naprawdę głośno i to w złym słowa tego znaczeniu, bez słowa owinęła dłoń wokół mojego nadgarstka i zaprowadziła do miejsca gdzie ludzie ojca zajmowali się brudną robotą. Nie przemawiały do niej moje protesty i krzyki, gdy krew tryskała na śnieżnobiałą sukienkę.
Teraz, gdy spoglądałam na to z odstępu lat, wiedziałam, że robiła co w jej mocy, by chronić mnie przed złem, jednoczenie z nim oswajając. Teraz, gdy wiedzieliśmy, że nie będę narażona na bezpośrednie niebezpieczeństwo jakie płynęło z związku z Vincentem, odetchnęliśmy.
Milcząc obserwowałam jak konwój zatrzymuję się przed hotelem, a zastęp ludzi zaczyna biegać w tę i z powrotem starając się jak najszybciej ogarnąć sytuację z bagażami. Ojciec wraz z Deamonem wysiedli z pierwszego auta i skierowali się do wejścia, a trójka ochroniarzy deptając im po piętach starała się zapewnić bezpieczeństwo. Gdy tamci zniknęli wewnątrz wrócili i z pozostałymi ustawili się wokół samochodu.
– Po co ta szopka? – sarknęłam, zauważając jak kręcący się koło hotelu ludzie zatrzymują się i z ciekawością spoglądają na auto.
– Wyprostuj się. – rozkazała mama i rzuciła mi miażdżące spojrzenie – Nazywasz się Wilcox, co czyni cię kimś na miarę księżniczki.
– Mamo, to tylko wejście do hotelu...
– Nie, Mirando. Nie powiedziałam ci tego, ponieważ wiem ile nerwów kosztuje cię ten ślub. Odkąd rozeszła się wieść, że to Federico, a nie Vincent zostanie twoim mężem jesteśmy uważnie obserwowani. Inne klany szukają w nas najmniejszej słabości, ponieważ przez wgląd na stare czasy i Mie, nie żądaliśmy od Castellów zadośćuczynienia. Według niektórych to przejaw słabości, dlatego nawet coś tak błahego jak przejście dwudziestu metrów jest ważne. Nie możemy pozwolić, byś została tutaj sama i by ktoś pluł ci w twarz. Będziesz miała wystarczająco ciężko w tym małżeństwie, by przejmować się ludźmi. – Jej ostatnia uwaga zabolała. Mama potrafiła być spostrzegawcza, dlatego już dawno temu zorientowała się co czuję do Rico. Wyprostowałam się, po czym zapukałam dwa razy w okno dając tym znak ochroniarzowi stojącemu po drugiej stronie, by otworzył drzwi.
– Federico to mój problem i dam sobie z tym radę – oznajmiłam chłodno i wysiadłam z samochodu, czując na sobie zaciekawione spojrzenia ludzi stojących wokół.
– Nie mam co do tego wątpliwości... – odparła mama, gdy wokół nas zaroiło się od ochrony, która doprowadziła nas do lobby, gdzie czekał ojciec z Deamonem. Razem ruszyliśmy do windy, by ulokować się w pokojach. Jutrzejszego wieczora poślubię Federico Castello, już nie mogłam się doczekać.
Kochani mamy pierwszy rozdział ;) Zapraszam również na prolog Krwawego Imperium, który znajdziecie na profilu xdxd
CZYTASZ
Złączeni Krwią - Wydane
Roman d'amourMusieliśmy przejść przez piekło, by znaleźć uczucie, które nas połączy...Miranda, córka przywódcy nowojorskiej mafii, była przyrzeczona bezwzględnemu capo włoskiej Cosa Nostry, Vincentowi. Małżeństwo miało umocnić sojusz między rodzinami. Jednak los...