Między językami

26 0 0
                                    





Patrzyłem się na ekran laptopa i wzdychałem ciężko czytając kolejne wiadomości od mamy. Pracowała za granicą, opiekując się starszymi ludźmi. Poprzednio nie było miodu, ale mówiła, że tym razem trafiła dużo lepiej i Gerda jest przemiłą uroczą staruszką, ale jej dzieci zwyczajnie nie mają czasu. Chciałem w to wierzyć. Naprawdę chciałem, bo mimo wszystko byliśmy z matką blisko i martwiłem się o nią. Byliśmy sami, ja i ona. Od pół roku nie widywałem jej inaczej niż na Skype, co oznaczało tyle, że mieszkałem sam w naszej małej kawalerce, a ona wysyłała mi pieniądze. Nawet gdybym chciał dorobić, nie mogłem. Nikt by mnie nie zatrudnił. Nie przed studiami, nie mnie...

W pewnym momencie, gdy przeczytałem kolejną wiadomość oczy wyszły mi z orbit. Mama namawiała mnie, żebym przyjechał. Sam, do Berlina? Przecież ja zginę po drodze! Przez chwilę próbowałem odwieść ją od tego pomysłu, ale w końcu, widząc, że nie da za wygraną, poddałem się. W końcu nie co dzień zdarza się możliwość wyjechania za granicę na wakacje i to dość tanio. Ponoć Gerda sama zaproponowała, żebym przyjechał i będę mógł się u nich zatrzymać razem z mamą. Może uda znaleźć się coś, w czym będę mógł pomóc. Nie mogłem przecież tak po prostu siedzieć im na głowie, ale niestety poza gotowaniem byłem raczej mało przydatny.

Tak więc, niespełna tydzień później siedziałem w busie do Berlina, przerażony jak tylko się dało. Pierwszy raz jechałem gdzieś sam i pierwszy raz wyjeżdżałem poza granice kraju. W wieku dziewiętnastu lat, zaraz po maturze, a jednak wciąż nieobeznany w świecie. Pewnie byłoby mi wstyd, gdyby nie dwie moje przypadłości. Jedną była chorobliwa wręcz nieśmiałość, przez którą nie byłem w stanie wyjść do ludzi, a druga... To już dłuższa historia i zarazem powód wszystkiego. Byłem głuchy. Zwyczajnie nie słyszałem nic. Na co dzień porozumiewałem się językiem migowym lub pisałem przez komunikatory internetowe. Czasem starałem się czytać z ruchu warg, co nieźle mi szło, ale odpowiedzi zazwyczaj pozostawały pisane. Używanie głosu kiepsko mi szło. Wolałem więc nie używać go wcale, ale zazwyczaj ludzie nie mieli pojęcia o języku migowym, więc przy rzadkich okazjach udało mi się coś ponoć wydukać.

Mimo początkowego strachu, musiałem przyznać, że przede wszystkim byłem podekscytowany. Droga mijała bezproblemowo, co pozwoliło mi się odprężyć, więc starałem się cieszyć się, ile się da z mojej pierwszej wielkiej wyprawy. Nie wiem, ile razy upewniałem się, że wszystkie urządzenia mam naładowane, ale wolałem nie natrafić na moment, w którym nie będę się w stanie z nikim porozumieć, zdany na łaskę losu. Wiem, że byłem przewrażliwiony, ale zdarzyło mi się raz wyjść bez niczego i zabłądzić. Spróbuj wytłumaczyć komuś, że nie mówisz, nie słyszysz i nie wiesz, gdzie jesteś, jeśli nie masz przy sobie nic, co umożliwiałoby jakąkolwiek komunikację. Od tamtej pory mam zawsze notes z ołówkiem, tablet oraz telefon z dostępem do Internetu. Inaczej bym zginął.

Po kilku godzinach jazdy, wreszcie dotarłem do Berlina. Wychodząc na dworcu byłem już tak podekscytowany, że myślałem o wypchnięciu tych wszystkich ludzi, którzy stali przede mną, bo za bardzo zwlekali z opuszczeniem pojazdu. Wreszcie byłem za granicą i wreszcie mogłem zobaczyć i uścisnąć własną matkę. Wygląda na to, że nawet zdążyła się nauczyć trochę niemieckiego w międzyczasie, bo stała, rozmawiając z kimś żywiołowo. Gdy tylko mnie zobaczyła, od razu ruszyła w moją stronę porywając mnie w objęcia. Oboje byliśmy stęsknieni. Nieznajomy tymczasem podszedł powoli za nią, uśmiechając się półgębkiem. Dopiero po chwili miałem okazję przyjrzeć mu się bliżej i o matko...

Był nieco wyższy ode mnie, zdecydowanie lepiej zbudowany, a jego niebieskozielone oczy wręcz krzyczały spójrz na mnie, świecąc przekornym blaskiem. Był to ten typ urody, który każdy po cichu mógł podziwiać, a w którym ja zakochiwałem się na zabój od pierwszego wejrzenia. Gdyby tylko patrzył na mnie wystarczająco długo, byłbym sprzedany. Niestety moja wrodzona nieśmiałość nie pozwalała mi nic zrobić. Spojrzałem znów na mamę, która w międzyczasie próbowała mi coś powiedzieć, ale udało mi się wyłapać jedynie dwie ostatnie litery.

One-shotyWhere stories live. Discover now