Wciąż patrzyłem na niego z daleka. Mijał już czwarty tydzień odkąd widywałem go codziennie. Wcześniej nie mogłem wyobrazić go sobie inaczej, jak małego chłopca, który plątał mi się gdzieś między nogami i krzyczał „ Opa, Krzysiu, weź mnie na opa!". Jednak, gdy prezes przedstawił mi go, jako nowego grafika, z którym mam współpracować, szczęka mi, lekko mówiąc, opadła. Był bardzo wysoki, na pewno ponad metr dziewięćdziesiąt wzrostu, szczupły, ale nie przesadnie i do tego umiał się dobrze ubrać. Wyglądał zjawiskowo. Miał łagodne rysy twarzy i wieczny uśmiech. Jego wielkie, ciemne oczy tryskały energią. Ciemnobrązowe, prawie czarne, proste włosy związywał zazwyczaj w krótki kitek, z którego, z racji długości, uciekały pojedyncze pasma. Był po prostu cholernie przystojny i flirtował z każdą kobietą w zespole. Czasem wydawało mi się, że z mężczyznami też, ale to już było tylko moje pobożne życzenie.
Był synem starszego brata mojego przyjaciela z dawnych lat, u którego spędzałem kiedyś niemal każdy dzień, więc znam go od urodzenia. I to dosłownie. Mam jeszcze zdjęcia, jak trzymam go, jako noworodka, na rękach. Wszyscy mówili, że wyglądam, jakbym był jego ojcem. Teraz natomiast kręci mi się po biurze, zabójczo seksowny i kusi wszystkich wokoło. Niesamowicie utalentowany z niego chłopak. Przypomina mi mnie za młodu. Z pasją i zacięciem, chętny do pracy i tryskający pomysłami. Jest najlepszym dowodem na to, że czasy mojej młodości dawno minęły. Gdy tak o tym myślałem, on podszedł do mojego biurka z kompletem kartek w ręku.
– Tu jest cały projekt, szefie. Wszystkie hasła, dokumenty, na pendrive'ie wizualizacje, a na kartkach odręczne rysunki. Jeżeli będzie coś do poprawy to czekam na instrukcje. – Przejrzałem pobieżnie wszystkie papiery. Rysunki były genialne, więc projekt zapowiadał się dobrze. Jak zwykle zresztą.
– No, no, Michnik. Zapowiada się świetnie, kreska mi się podoba. Zawsze dopracowane i zawsze przed terminem. Reszta ekipy cię znienawidzi. – Uśmiechnąłem się odkładając papiery i wkładając pendrive'a do komputera. On za to oparł się o moje biurko i uśmiechnął się, zdawałoby się, zalotnie.
– Oj, nie znienawidzą, o to niech się szef nie martwi. Mnie się nie da nie kochać. To u nas rodzinne – powiedział śmiejąc się.
– Gdybym cię nie znał uznałbym to za zarozumialstwo – mówiłem, uśmiechając się, ale jednocześnie bacznie przyglądając się wizualizacji nowego spotu. – Tu, tu i tu, do poprawki. Bardziej miękko i na końcu zrezygnuj z tego ognia. Za dużo tego jest, a nie chcemy widzów przytłoczyć, tylko zachęcić, okej?.
– Got it. Na wieczór będzie. – Odebrał ode mnie pamięć przenośną i obracając się na pięcie podszedł do swojego biurka, po czym zatopił się w pracy. Znów mogłem wpatrywać się w niego z bezpiecznej odległości. Pytanie tylko, jak długo? Kiedyś w końcu ktoś zauważy, a wtedy będę musiał mieć przyszykowaną dobrą wymówkę. Póki co, nie mogłem nic wymyślić, ale wciąż liczyłem na to, że nie jestem aż tak oczywisty. Nasz zespół był dobrze dobrany, więc szkoda by było wprowadzać jakiś zamęt i niepotrzebnie komplikować sprawy.
Jako, że wszyscy, mimo różnicy wieku, dogadywaliśmy się świetnie, od czasu do czasu spotykaliśmy się po pracy, tu czy tam. Tym razem padło na jeden z barów, który był stosunkowo blisko naszego biura reklamowego, a co za tym idzie, blisko mojego mieszkania. Było to bardzo wygodne. Do pracy wychodziłem piętnaście, góra dwadzieścia minut przed rozpoczęciem zmiany, a i tak zawsze wiedziałem, że zdążę dojść.
Był to w sumie pierwszy wypad, od kiedy mamy w zespole nowego członka. Ostatni miesiąc byliśmy tak zabiegani, że nikt o tym nie myślał, ale teraz przyszedł czas na to, żeby wreszcie odpocząć, poplotkować i napić się w doborowym towarzystwie. Michnik przez cały dzień był widocznie nie w sosie, chociaż zaprzeczał, gdy ktokolwiek go o to pytał. Wychylał jednak drinka za drinkiem przez całe spotkanie i był bardzo małomówny, jak na niego. Wreszcie zostałem tylko ja i on, gdyż wszyscy po kolei zdążyli zebrać się do domu. Poczułem się w obowiązku przypilnować go, żeby bezpiecznie opuścił lokal, a przy okazji mogłem pobyć z nim chwilę sam na sam i może dowiedzieć się, co się dzisiaj stało.
