Siedziałem w zadymionym barze. Tym razem byłem sam. Chociaż przez chwilę mogłem odetchnąć wolnością. Zaraz przyjdzie on, spojrzy na mnie, dosiądzie się. Będzie mówił o tym, jak długo mnie szukał i jak bardzo się martwił, a potem jak się cieszy, że mnie znalazł. Gramy w tę grę od dwóch lat. Ja znikam regularnie na szklaneczkę czegoś mocniejszego, a on, gdy już zauważy, że jego zabaweczka zniknęła, rusza na poszukiwania. Zawsze znajduje mnie w tym samym barze, przy tym samym stoliku, a jednak wciąż gra zaskoczonego. Z czasem nawet nie to bawi. Oparłem głowę na splecionych dłoniach i przymknąłem oczy. Wziąłem kilka głębszych wdechów. Słyszałem jak odsuwa krzesło i siada obok mnie. Skończyła się moja wolność. Otworzyłem oczy. Ku mojemu zaskoczeniu wpatrywała się we mnie ciemnoniebieska, aż nierealistycznie przesycona kolorem para oczu. Należała do mojego dawnego przyjaciela.
– Nie wiedziałem, że jesteś gejem – wypalił.
– Bo nie jestem – odparłem.
– Nie jestem gejem, tylko pieprzę się z facetem? – zapytał ironicznie.
– Nie, nie pieprzę się z facetem.
– Więc plotki są fałszywe? – Powiedział jakby mu ulżyło.
– Ależ nie, plotki są jak najbardziej prawdziwe – odpowiedziałem.
– Wkurzasz mnie.
– Nie trzeba było się dosiadać – skwitowałem.
– Dosiąść to ja mogę ciebie – odciął się.
– O ho ho, Pan Cięta Riposta wielki powrót – rzuciłem z sarkazmem, po czym oboje się uśmiechnęliśmy.
– To mów jak jest, co Kamil? – dopytywał dalej.
– Ano jest, jak jest. To on pieprzy mnie. Ot cały ambaras. – Mój głos był bezbarwny.
– Na jedno wychodzi...
– Nie! – zaoponowałem natychmiast rozglądając się nerwowo. – Nie zrozumiesz tego Filip. Nie drąż i znikaj już, zaraz znów zacznie się farsa.
Po tych słowach spojrzał się na mnie dziwnie, wstał i usiadł kilka stolików dalej wciąż się we mnie wpatrując. Po dziesięciu minutach, jak z zegarkiem w ręku, wpadł do baru Fabian. Podszedł, usiadł i zaczął wypowiadać swoją stałą kwestię, a ja kiwałem głową i uśmiechałem się słabo. Tym razem było jednak trochę inaczej. Dziś doszła nowa kwestia.
– Czy ty zawsze musisz tak uciekać? – zapytał. Był wyraźnie zniecierpliwiony całą tą sytuacją.
– Chyba nie oczekiwałeś, że gdy przygarniesz psa, który całe życie był bezpański to uda ci się przywiązać go na stałe do łańcucha i postawić jako trofeum? – zapytałem spokojnie, choć nie bez cienia irytacji.
– Źle ci ze mną? Masz przecież wszystko. – Wyraźnie nie rozumiał sytuacji.
– Nie, ale kota też można zagłaskać na śmierć, zrozum. Każdy potrzebuje chwili wytchnienia. Nawet ja. Raz na jakiś czas muszę wyjść i ogarnąć własne myśli. Nie wiem, po co zawsze mnie szukasz i odgrywasz tę farsę. Wiesz gdzie jestem, wiesz, że wrócę. Więc po co to wszystko? – zamilkł na chwilę.
– Jeżeli dziś, teraz, nie obiecasz mi, że już nie będziesz tak wychodził to możesz w ogóle nie wracać – odparł chłodno momentalnie zmieniając temat.
– Nie szantażuj mnie. Dobrze wiesz, że nie wyrzeknę się tych resztek wolności.
– Masz ostatnią szansę. Pamiętaj, że jestem twoją jedyną szansą na normalne życie – podkreślił w nieprzyjemny sposób słowo „jedyną", co podjudziło mnie jeszcze bardziej.
