🌸5 lat później, Korea Północna Państwo wyzwolone przez Jeon Jungkooka 🌸
- Książę Jeon, jutro koronacja, nie powinien książę... - zignorowałem dwórkę kierując się po konia.
- Sunmi, jadę z nim, nie panikuj, dobrze? Jungkook, jedziemy?
- Tak. - mruknąłem i wsiadłem na zwierzę. Dziś mijało 5 lat od tego feralnego dnia, a ja jak co roku 22 kwietnia jeździłem do chatki nimfa i zostawiałem tam białe lilie...
- A co z Mochim? - Mochi to biały lisek, który został wtedy przy obrazach. Przez te kilka lat wyrósł na dorosłego lisa, towarzyszył mi na każdych moich wyjazdach i na każdych bitwach. Przysłużył się także do wyzwolenia państwa.
- Wybiegł rano, będzie na nas czekał na miejscu. - nie spiesząc się ruszyliśmy naprzód.
Tegoroczna zima była wyjątkowo łagodna, śniegu nie było już od paru dni. Ten rok zapowiadał się naprawdę pomyślnie, w końcu udało nam się strącić z tronu władcę, który z roku na rok stawał się gorszym tyranem. Na jego miejsce lud wybrał mnie, w ten sposób także zemściłem się za utratę dwóch dla mnie bliskich osób, w tym Jimina...
Byliśmy coraz bliżej polany gdy uderzyła we mnie fala dreszczy aż Namjoon spojrzał zaniepokojony. Z każdym kolejnym metrem czułem się coraz dziwniej, jakby wyczuwając znajomą energię. Zamurowało mnie, gdy na miejscu latarni nie było nic, nawet domu z tyłu. Zeskoczyłem z konia i z bukietem kwiatów poszedłem przed siebie. Mimowolnie zaczęła wzbierać się we mnie złość, że to jeszcze nie koniec, a ktoś w ramach zemsty zniszczył ostatnie miejsce, na którym mi jeszcze zależało. Które chciałem kiedyś odnowić...
- Jungkook, gdzie jesteś? - usłyszałem za sobą krzyk przyjaciela, odwróciłem się do niego i pomachałem, ale on nie zareagował.
Snując pewne przypuszczenia odwróciłem się do niego tyłem, a przede mną znikąd pojawiła się zapalona latarnia. Zaskoczony upuściłem kwiaty i pobiegłem do domku, który także pojawił się. W wejściu przywitał mnie Mochi łasząc się jak kot, pobieżnie pogłaskałem go i wpadłem do salonu, z którego wyszedł...
- O, Jungkook, zapuściłeś brodę? - wesoło rozbrzmiał głos, którego nie słyszałem od lat. - Tęskniłem, Kookie. - w ciemnych oczach drobnej postaci na sofie pojawiły się łzy, które podszedłem i delikatnie, jakby nimf miał zaraz zniknąć, starłem dłonią.
- Wróciłem i będę przy tobie już zawsze.
******
Tak mi szkoda kończyć to ff😭 tak jakoś się do niego przywiązałam i mam takie poczucie, że nie wszystko jeszcze napisałam. Ehhh mam nadzieję, że się podobało i może kiedyś zrobię kontynuację 😏 choć takie zakończenie jest chyba, ok.
Przy okazji zapraszam do obserwowania mojego konta. Jeśli mi tylko czas pozwoli niedługo pojawi się ff/shot lub druga część "Przed ostatnim strzałem" ( jak ktoś nie czytał to zachęcam😄).

CZYTASZ
our last Winter
FanfictionJungkook podczas ucieczki ze ślubnego kobierca i ukrywania się przed zemstą władcy jest bliski śmierci. Zostaje uratowany przez tajemniczego chłopaka -Jimina, samotnie zamieszkującego małą chatkę w lesie. Kim tak naprawdę jest obcy oraz czy oprócz p...