Rozdział 2.

1 0 0
                                    

Przemknęłam z powrotem do pokoju oczekujących niezauważona. Najwyraźniej żaden z konkursowiczów nie zwrócił uwagi na moją kilkuminutową nieobecność. Byłam dla wszystkich tylko kolejnym uczestnikiem, oczekującym na rozpoczęcie tej gry, loterii.

On miał poczekać jeszcze trochę i dopiero wtedy moimi śladami wrócić na widownię, by nikt niczego nie zauważył. Nasze spotkanie w ukryciu trwało bardzo krótko, jednak dało mi wystarczającą ilość motywacji i nadziei, by tak łatwo się nie poddać.

Na początku nie zwróciłam na to uwagi, ale zmienił się przez te pół roku. Jako 19-latek, rówieśnik Naomi, mógłby być już uznawany nawet za jej dużo starszego brata. Zmężniał, wydoroślał. Dam głowę, że urósł dobrych parę centymetrów. Poprawiła się też jego budowa; nie jest już taki cherlawy, jak gdy go poznałam. Jego ciemne włosy są dłuższe, rysy spoważniały. Czułam się, jakbym miała przed sobą chłopaka starszego o przynajmniej trzy, cztery lata, a nie o rok. On... Alfie. Mój Alfie zmieniał się w Alfreda.

- Elle, cześć. - Czyiś głos wyrwał mnie z rozmyśleń.

- Naomi - odpowiedziałam - wybacz, nie zauważyłam cię.

Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, więc zapytałam:

- Co przygotowałaś?

- Nic takiego - odparła. - Ravioli, pierś z kaczki w malinowym sosie oraz tiramisu.

Wymieniłyśmy jeszcze spostrzeżenia na temat pogody i tego typu spraw, a zaraz później wszyscy uczestnicy zostali wywołani do sali głównej. Zmobilizowałam się i spróbowałam ukryć zdenerwowanie.

Przepchałam się do przodu, żeby cokolwiek widzieć. Na środku sali stało parę stołów przepełnionych różnymi potrawami. Nad poszczególnymi z nich wisiały kartki z numerkami. Miałam numer 48, więc szybko odnalazłam odpowiednie dania. Uczestników było około 100. Po lewej było miejsce dla rodzin uczestników, po prawej jury.

- Panie i Panowie z Polis! - rozpoczął ceremonię Burmistrz naszego miasta. - Uroczyście otwieram 9. Mistrzostwa Kucharskie!

W głowie rozbrzmiał mi głos Paco. Idiotyczne. Jakby nie mogli tego nazwać po prostu konkursem biednych kucharzy.

- Za chwilę nasza komisja spróbuje każdej potrawy. Później, podczas czasu na ocenianie, przed budynkiem odbędzie się pokaz tegorocznych odkryć naukowych naszego rodaka, Paula Christy, który dziś jeździ po świecie pokazując wszystkim, czego może dokonać człowiek.

Co to za świat bez zgody i pokoju? To nie są nawet jego osiągnięcia. To osiągnięcia maszyn, a jak już to jego biednych pracowników. Tutaj nie ma sprawiedliwości.

Burmistrz mówił coś jeszcze, ale szczerze mówiąc, nie słuchałam go. Nie mogłam się w ogóle skupić. Dopiero rozstałam się z Alfiem, ale już nie mogłam doczekać się następnego spotkania. Chciałam go zobaczyć, znów usłyszeć, że mnie kocha. Powiedzieć mu, jak się zmienił. Niczego nie pragnęłam bardziej niż jego bliskości.

Moim największym marzeniem było dowiedzieć się od niego, że teraz możemy być już spokojnie razem. Czy to w ogóle mogłoby się kiedyś zdarzyć? Wątpię. Ktoś na pewno wymyśli coś, przez co pokrzyżuje nasze plany. Tak jest zawsze. Nie istnieje żadna złośliwość los. Ktoś musi maczać w tym palce. Ktoś musi manipulować naszymi losami.

Chciałabym kiedyś za niego wyjść. Chciałabym mieć dzieci i spędzić życie u jego boku. Na starość przebywać w towarzystwie uroczych dzieci, moich wnuków. Na pewno byłyby śliczne, dzieci Alfiego muszą być piękne, tak jak on. Chciałabym tylko umrzeć w szczęściu, zapewnić mojemu potomstwu dostateczne życie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 04, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

To Love in Times of LossWhere stories live. Discover now