× Rozdział 9 ×

843 46 7
                                    

- Też to słyszałaś? - zapytał Carl.
- Myślałam, że się przesłyszałam...

Zabrałam Judith w najdalszy róg pokoju. Kazałam jej tam poczekać, a sama wyszłam z pokoju razem z Carlem.
Podeszliśmy do schodów, bardzo powoli, aby w razie czego, zombiak nas nie wyczuł. Szłam za chłopakiem, a ten trzymał nóż w dłoni. Zeszliśmy na półpiętro, gdy niespodziewanie deska pode mną zakrzypiała.
Przełknęłam ślinę i nagle usłyszałam warknięcie z dołu. Zakryłam usta dłonią.

- Jezu, to jeden z nich - szepnęłam do Carla, na co on tylko pokiwał głową i dalej zmierzał w jego kierunku.

Mam nadzieję, że wie co robi.

- Wiesz jak ich zabijać? - spytał nagle.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
- Skąd do cholery miałabym wiedzieć?! - krzyknęłam szeptem.
- Nie wiem, tylko zapytałem... - mruknął.
- Może wróćmy na górę, tam nas nie znajdzie. Jeżeli zejdziemy na dół, bez kometnie żadnej umiejętności to będzie po nas. Albo okazałoby się, że jest ich więcej i co?

Nagle usłyszeliśmy donośne harczenie.

- Gratulacje Angel, wywołałaś zombie z lasu.

Podeszliśmy do słupków poręczy. Mogliśmy przez nie dostrzec jak wielu ich tam jest.

- Raz, dwa, trzy, cztery... - zaczął wyliczać Carl, wskazując palcem. - siedem. Siedem potworów. To jesteśmy w dupie.

Natychmiast wbiegłam na górę. Weszłam do pokoju, w którym zostawiłam siostrę Carla, lecz jej tam nie było.

- Carl, gdzie ona poszła? - zapytałam, gdy wbiegł za mną do pokoju. Cały zbladł, gdy zobaczył, że jej malutkiej siostrzyczki nie ma.
- Nie wiem. - przełknął głośno ślinę.

Zaczęliśmy poszukiwania w pokoju, tuż po tym, gdy usłyszeliśmy warknięcia gdzieś z okolicy schodów. Szwendacze byli już coraz bliżej, a my nie potrafiliśmy się przed nimi bronić.

Podeszłam do szafy i otworzyłam ją. W końcu to tu zawsze się chowałam, gdy za czasów dzieciaka bawiłam się z siostrą w chowanego.

Oh, Abigail...

Weszłam do szafy i przeszukałam kostiumy księżniczek wiszące na wieszakach.

- Szybciej, słyszę ich prawie zza drzwi! - pospieszał.

Bardziej przyjrzałam się tyle szafy. Dostrzegłam klamkę, więc czym prędzej ją przekręciłam. Carl, który to usłyszał zaprzestał poszukiwań i podszedł do mnie. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, więc bez zastanowienia wkroczyliśmy do szafy.

A myślałam, że Narnia to tylko w filmie.

Za drzwiami znaleźliśmy małą kanciapkę, w której siedziała Judith. Carl podbiegł i ją przytulił, a ja szczelnie zamknęłam drzwi.

- Jak znalazłaś te miejsce? - zapytałam małą.
- Mama mi je pokazała. Powiedziała, że to sekretne miejsce w razie napadu.

Spojrzeliśmy z Carlem po sobie.

- Jesteś genialna! - stwierdziłam, na co dziewczynka się uśmiechnęła.

Rozejrzałam się; dopiero teraz dostrzegłam, że na ścianach są obrazy. Jedne z nich przedstawiały kwiaty, inne pory roku, a kolejny księżyc w pełni. Oprócz tego w pokoju stała zielona kanapa, na której właśnie siedziała Judith, a także szafka nocna. Podeszłam do niej, a kiedy wysunęłam pierwszą szufladę ujrzałam scyzoryk i pare kartek. Wzięłam je do ręki i zaczęłam czytać.

- Jeżeli to czytasz, to prawdopodobnie musiałaś uciekać. Mam nadzieję, że jesteś już duża, skoro to czytasz. Obyś nie miała w dzieciństwie sytuacji, w których musiałabyś się tu schować... - spojrzałam na Carla, a ten tępo patrzył mi na ręce. Widocznie nie wiedział o istnienu tego pokoju, jak i tych kartek. Zaczęłam czytać kolejny świstek. - Kochanie, gdyby mnie zabrakło, wiedz, że Cię zawsze kochałam. Ciebie i Carla. Dodatkowo przyłączam scyzoryk, abyś mogła się ochronić. - wzięłam trzecią kartkę. - Minął miesiąc odkąd napisałam tamte kartki. Chcę Ci przekazać, żebyś nie wchodziła w szemrane interesy, bo zrujnujesz sobie życie. Proszę, trzymaj się z dala od niewłaściwych ludzi. Nie wybaczyłabym sobie, gdybyś przez głupotę moją i Twojego ojca została skrzywdzona... Niedługo Ci wszystko wytłumaczę, ale póki co, nie na to czas. - sięgnęłam po kolejną, zerkając na towarzyszy. Carl dalej siedział bez emocji i wsłuchiwał się w każde moje słowo. Mała natomiast nie zrozumiała nic z listów, więc tylko siedziała i machała nóżkami. Czytałam dalej, pragnęłam się dowiedzieć co się stało z mamą Carla.
- Słoneczko, jeżeli to czytasz, to znaczy, że mnie już z Tobą nie ma. Trzymaj się z dala od Ezry Gravegeralda. To bardzo zły człowiek, nie chcę Cię zbytnio niepokoić, lecz pragnę byś dowiedziała się całej prawdy... Piszę to Tobie, bo wiem, że Carl sobie poradzi. Jest silny i mądry.
Słonecznik? - spojrzałam pytająco na Carla, a on tym samym wzrokiem na mnie.
- Słonecznik? Były to ulubiony kwiaty mojej mamy. - wstał i zaczął chodzić po pokoiku. - Może chodzi o wazon, albo o poduszkę w tym wzorze, albo o... obraz! - krzyknął i podbiegł do ściany, na której one wisiały. Wyszukał wzrokiem ten z wspomnianym w liście kwiatem i zdjął. Podszedł i położył go obok mnie. Spojrzał na mnie jakby nie wiedział co zrobić. Wzięłam obraz do rąk i przekręciłam go w obie strony. Słyszałam jak coś wewnątrz się poruszyło. Odwróciłam obraz i chwyciłam po scyzoryk. Wtem chłopak złapał mnie za rękę.
- Nie psuj tego, to jedna z pamiątek. - rzekł błagalnym tonem.
- Wiem co robię. - odparłam i jednym ruchem przecięłam tylną część obrazu. W rozerwany skrawek włożyłam rękę i zaczęłam szukać. W prawdzie nie wiedziałam czego, ale wiedziałam, że pomoże nam to rozwiązać zagadkę.
- Mam! - krzyknęłam po chwili.
Wymacałam jakieś obiekty i wyciągałam je po kolei.
W obrazie znajdowały się dwa listy, zdjęcie oraz klucz.

- Chyba zaraz dowiemy się o co chodzi. - stwierdziłam pełna adrenaliny.
Nagle usłyszeliśmy głośny odgłos warczenia i walenia.
Zombie wdarły się do pokoju.

Angel with a shotgun {Carl Grimes}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz