#1

5 1 0
                                    

Mamy czwartek wieczorem, dwódziestokilko letnia Meeneh skończyła właśnie swoją naukę w akademii żniwiarzy, od teraz jest pełno prawny zdobywcą dusz. W jej głowie nie zostało już prawie nic z odbytych tam nauk, pamiętanie tych wszystkich łacińskich nazw i robienie nudnych projektów przyświecało naprawdę światłej sprawie. Teraz tylko wrócić do domu, godziny szczytu wszyscy żniwiarze wracają tam z kąd się wylęgli.
Na ulicach panuje zgiełg, mnóstwo roztrzepanych osób chodziło gdzie popadnie. Dziewczyna nie darzyła reszty populacji katakumb wielką sympatią, mimo iż wokół niej obracało się wiele uznanych obywateli szanowała tylko nie licznych, przez czytanie mang narobiła sobie do nich większych wymagań.
Wymagania te nie były zbyt osiągalne, jednak teraz nie czas na to, zanim znajdzie się w mieszkaniu musi udać się do biura, potwierdzić ukończenie szkoły oraz odebrać porządną kosę którą będzie miała na własność. Więc w ten sposób znalazła się przed marmurowymi drzwiami wcześniej wspomnianej instytucji.

Po wejściu przy biurku siedział znany jej już kierownik Vincent Mandala. Jego żółte oczy zawsze przeszywały ją na wylot, dobrze znała to spojrzenie dostawała je za każdym razem kiedy coś przewiniła, co zdarzało się stosunkowo często.

- Dobry wieczór Vinny - W tym momencie na jej twarzy zawitał promienny uśmiech.

- Nie mów do mnie "Vinny", w każdym razie czego chcesz ?-
Dziewoja wyciągnęła z plecaka skrawek papieru z złotym napisem "Licencja żniwiarza".

- Chciałam ci pokazać tą wyjątkowo ładną rzecz -
Wzrok mężczyzny zwrócił się na kartkę, w oczach było widać zdziwienie jednak twarz została w standardowym grymasie.

- Przyszłaś jako pierwsza, w tym wypadku masz największy wybór kos. Choć.-

Po usłyszeniu tego dziewczyna wraz z Vincentem ruszyła w głąb budynku, po kilku metrach weszli do sali pełnej broni.
- Wybieraj - oschło odparł chłopak wskazując na wystawione kosy.
Każda z nich miała coś w sobie aczkolwiek jedna była wyjątkowa błyszczące jak srebro żelazne ostrze z rzeźbieniami podobnymi do wzorów na drogiej porcelanie, do tego brzozowa rękojeść owinięta łańcuchem.

- Ohydny model nie cierpię go, ale bierz co ci się spodoba - wymruczał spoglądając na wybraną przez nią broń.

- Jest śliczna, nie wiem co ci się w niej nie podoba - odpowiedziała dziewczyna wpatrzona w połyskującą część.

- Nie ważne. Muszę cię jeszcze zarejestrować i dać listę dusz do zgarnięcia, z resztą lista leży na moim biurku, weź a, ja wszystko wypiszę. Nie zrozum mnie źle ale, nie jesteś mi tu potrzebna - usłyszała w odpowiedzi.

- Okie dokie -
Wyruszyła w stronę wyjścia, zabierając podrodze listę, najbliższy zgon był przewidziany na jutro popołudniu. Idealna pora by kopnąć w kalendarz bądź zacząć nową pracę marzeń.

Na zewnątrz czekał na nią starszy przyjaciel Ahus, był już jakiś czas po wszystkich kursach oraz pracował w zawodzie.

- Hey dżaga, stwierdziłem że, mogę cię odprowadzić -

- To miło z twojej strony - powiedziała pakując rzeczy do plecaka.

- O "Red Rose" Vincent pozwolił ci wziąć ten model ?- zapytał po zobaczeniu nowej kosy.

- Yhym... Wiesz czemu jej tak nie lubi ?- to pytanie gryzło ją odkąd usłyszała komentarz Vincenta na ten temat.

- Niestety nie znam Vincenta na tyle żeby kiedykolwiek mi to powiedział, wiem tylko tyle że bardzo nie lubi tego modelu- odpowiedział zrezygnowany.

- No cóż... Lepiej chodźmy -

Gowno Z Edge Lordami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz