#2

5 1 0
                                    

Mamy kolejny wspaniały dzień w królestwie katakumb, chociaż wspaniały to raczej złe określenie.
Vincent znowu siedzi w ministerstwie nie robiąc nic wartego czyjejś uwagi, jednak w tym momencie do budynku weszła Meeneh, bynajmniej nie sama. Ciągnęła za rękę fioletowo włosego dzieciaka, a za nią szedł widocznie zniechęcony całą sytuacją demon o kobiecej urodzie i krótkich czerwono-różowych włosach.
- Siemka, przepraszam, że tak wcześnie ale, musisz pomóc.- zawołała do siedzącego przy biurku.
- Potrzebny mi dostęp do kodu duszy - dodała po chwili.
Chłopak nie odpowiadając złapał klucz do biblioteki owych kodów.
- Coś ty znowu zrobiła ?-
- Ja? Ja nic, dzieciak poprosił mnie żebym pomogła mu rozdzielić jego duszę od duszy demona, to tyle-
- No dobra, nazwisko młody - odparł bez uczuć.
- Gasth Ergosth- odpowiedział, a jego całkowicie białe oczy zwrócone były na Vincenta szukającego pod E kodu, jednak widocznie nie szło mu dobrze gdyż po przekonaniu kilku plików kartek nic nie znalazł.
- Umh nigdzie tego nie widzę, ale sprawdzę jeszcze raz - odparł lekko zestresowany.
- Wygląda na to że, skradziono nam zapis twoje duszy- wypowiedział po powtórnym przeszukaniu regału.
- Co? Po co ktoś miałby kraść sam zapis, całą duszę to rozumiem ale, kod? - zapytała zszokowana Meeneh.
Kiedy miała już dostać odpowiedź w pomieszczeniu rozległ się odgłos pukania w drewniane drzwi.
- Wpuśćcie mnie skarbeńki~ - słychać było męski głos zza powyższych drzwi. Żółtooki żniwiarz otworzył, a w wejściu stał wysoki mężczyzna z długim do podłogi czerwonymi włosami, ubrany w czerń. Jego dwókolorowe oczy wymierzyły w twarz Vincenta.
- Heyo Vinny - przywitał się słodkim głosem, jednak nie uzyskał odpowiedzi tylko zdenerwowane spojrzenie.
- Dobra dzieciaczki, dusza, ukradli ją c'nie ?- zapytał zwracając się do wszystkich.
- Tak, chciałam pomóc z rozłączeniem dusz ale, nie mamy kodu- powiedziała dziewczyna kładąc dłoń na właścicielu duszy.
- Rozumiem, to na pewno demon, gdyby to nie był demon najprawdopodobniej byśmy nie zauważyli.- powiedział przeglądając dokumenty na półce.
- Czy ty coś sugerujesz ?- zapytał demon widocznie zniesmaczony zdaniem mężczyzny.
- Banshee...- fioletowowłosy odparł chcąc powstrzymać kłótnie.
- Ależ oczywiście, demony statystycznie są głupsze od żniwiarzy oraz istot niebiańskich. A nawet jeśli głupota ustępuje na jej miejsce wchodzi porywczość- odpowiedział zapytany.
- Wolę być idiotą niż mieć ego większe od tego co ma się do rozmnażania.- odburknął wulgarnie Banshee.
Wszyscy zamilkli patrząc się na demona.
- Ufff w każdym razie straszny tu bajzel, Vinny nie spodziewał bym się ciebie w takiej robicie-
- Ej, Vinny świetnie sprawuje się w tej pracy i to nie jego wina, zakładam swoją kosę że gdybyś to ty tu był duszę także by skradziono.- powiedziała zdenerwowana dziewczyna.
- Mała nie wypowiadaj się proszę na tematy które cię nie dotyczą, bo twoje zdanie mnie nie interesuje- odpowiedział zdenerwowany już gość.
- Świetnie! Gasth idziemy - złapała dziecko za rękę i wyszła zła.
- Na mnie też już czas, do zobaczenia kochany ~ - wybiegł zapisując coś w szarym skórzanym notesie.
Po nie całej minucie Vincent poszedł za chłopakiem, to był jedyny moment na rozmowę w cztery oczy.
W ciemnym zaułku zauważył demona, ale nie był to wcześniej poznany znajomy Meeneh, tylko kobieta o urodzie anioła i błoniastych skrzydłach. Nie wyglądała zabójczo jednak szybkim ruchem zaatakowała i zaciągnęła chłopaka między bloki.
Vincent bez chwili zastanowienia wyciągnął kosę i pobiegł za nimi, po kilku sekundach broni znalazła się przed twarzą kobiety.
- Ojoj a, było tak blisko. Nie ma co płakać skoro mnie widziałeś to porwanie już nie ma sensu.- odpowiedziała głębokim głosem dziewczyna po czym zostawiając swoją ofiarę na chodniku wskoczyła na dach. Żniwiarz nie wiedział co zrobić tylko wpatrywał się we zwinne ruchy demonicy, jednak nie ważne jak piękna by była jej urodę przyćmiły odgłosy szamotania.
- Ewww co ja z tobą mam Miruna- pochylił się nad związanym chłopakiem i go podniósł.
- Puszczaj mnie Vinny, uhg na serio mówię- Wrzeszczał na całe gardło mimo późnej godziny.
- Cicho, zaraz ktoś zadzwonił po policję albo poprostu rzucę cię na beton.-
- Puść mnie proszę-
- Nie. Masz podarte ciuchy i obdarty nos, nie puszczę cię tak w miasto -
- Nie jestem dzieckiem...-
- Znam cię już za dobrze, jesteś dzieckiem-
- Ej uspokójcie się, już późno. Jak chcecie coś robić to nie na ulicy- zawołała kobieta z bloku naprzeciw.
- Dobrze Pani Axel- odpowiedział Vincent
- Kto to ?-
- Matka dziewczyny która była w ministerstwie, swoją drogą przydało by się żebyś ją przeprosił-
- Pfff nie-
Chłopak wniósł Mirunę na ósme piętro gdzie znajdowało się mieszkanie Vincenta, które otworzył z trudem. Rzucił go na łóżko i poszedł po jakieś nie podarte ciuchy.
- Leż tu sobie grzecznie- odpowiedział Vincent wchodząc do drugiego pokoju. Po chwili wrócił z czystymi ubraniami i małymi czarnymi nożyczkami którymi przeciął sznur co ospowodziło chłopaka który sięgnął po pistolet.
- Koniec zabawy Vincent- odparł poważnym głosem Miru przykładając broń do policzka chłopaka.
- Nie ma naboi - zauważył spoglądając na na magazynek broni przyłożonej mu do twarz.
- A... Racja... Co za wstyd - Żniwiarz zabrał broń i zasłonił twarz dłońmi.
- Weź się lepiej przebierz i idź spać bo, strasznie mnie denerwujesz - odparł Vinny nalewając do kubka już zimnej herbaty.
- Ummmmm dobra ale, nie próbuj się na mnie patrzeć -
- Myślisz że nie mam lepszych zajęć ? Co to obchodzi-
Miruna przebrał się w ubrania Vincenta, nie był to pierwszy raz kiedy tak robił.
- Gdzie mogę spać?-
- W łóżku, w wannie albo na podłodze. Te dwie ostatnie opcje są dla mnie najbardziej przystępne -
Chłopak nie zbyt słuchając odpowiedzi na własne pytanie położył głowę na poduszce.
- Nie mam siły się ruszyć -
- Przesuń się, ja też jestem śpiący -

Gowno Z Edge Lordami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz