uuf bywa

2 0 0
                                    

Vincent wstał o szóstej rano jak to miał w zwyczaju, miały zaczynać pracę o ósmej jednak chłodne poranne powietrze było jedną z rzeczy która rozbudza go ja mało co.
Banshee już nie było za to było otwarte okno i rozbita doniczka, nie było też zawartości puszki energetyka leżącej przy stoliku.
Mniejsza o tego czuba, nie chciał pomocy to jego strata.
Chłopak zebrał większe kawałki doniczki i roślinkę która w niej była, wszystko wrzucił do kosza.
W pomieszczeniu rozległ się dźwięk piosenki "Daddy" Lany del rey, dzwoniła dziewczyna Vincenta - Astrid. Ona także nie należała do śpiochów.
- H-halo? - Zapytał odbierając telefon, Astrid nigdy nie dzwoniła o tej porze to...dziwne.
- Halo?  Słychać mnie?  - Odezwał się się damski głos w słuchawce.
- Tak słychać co się dzieje? -
- Ktoś rozbił okno kamieniem. Przyjedziesz do mnie? - Zapytała lekko zestresowana zaistniałą sytuacją.
- Postaram się. - Odpowiedział szybko biorąc podrodze torbę i bluzę, mieszkanie jego dziewczyny było blisko miejsca jego pracy więc wracacie tu nie miało by sensu.
Chłopak miał nadzieję że to nie Miruna rozbił okno Astrid, chociaż rudy miał wyjątkowy talent do rozbijania różnych rzeczy.
Po niespełna dwudziestu minutach Vincent stał już przy drzwiach domostwa blondynki, która gdy usłyszała kroki otworzyła drzwi mając pewność kogo zobaczy po drugiej stronie.
- Dobrze że, już jesteś. - Odparła dziewoja przeczesując dłonią platynowe włosy zasłaniające jej oko.
- To nic, lepiej powiedz mi co się stało. - Odparł chłopak lekko znecierpliwiony.
Blond włosa weszła w głąb pokoju wskazując pyszczkiem na odłamki szkła leżące na drewnianej podłodze.
- Obudził mnie trzask szkła, nie mam bladego pojęcia kto mógłby to zrobić. - Pochyliła uszy przyglądając się bałaganowi.
- Nie leży tu przypadkiem...- Wilk rozejrzał się po pomieszczeniu kiedy natknął się wzrokiem na dość spory kamulec leżący niedaleko ściany.
Podniósł go aby bliżej przyjrzeć się narzędziu zbrodni.
Kamień jak kamień szary i okrągły, nic nadzwyczajnego a, tym bardziej wskazującego na to kto mógłby nim rzucić.
- Jesteś pewna że, nie wiesz kto mógłby to być. - Zapytał przechylając lekko głowę.
- Mówię przecież że nie. Z nikim się ostatnio nie kłóciłam, chyba że to ty komuś zalazłeś za skórę. - Spojrzała z pode łba na swojego partnera.
- Jestem w pełni bezkonfliktowy. - Odwrócił wzrok w stronę drzwi.
- Ugh nie ważne. - Przyłożyła dłoń do skroni.
- W okolicy jest nie chciany gość w formie demona, muszę się tym zająć. - Kontynuowała wypowiedź.
- Wiesz jak wygląda? - Zapytał zbierając kawałki szkła z podłogi.
- Wiem że, laska ale, nic poza tym. - Odparła związując włosy czerwoną wstążką.
- Spróbuj rozejrzeć się za białą kozą, bardzo atrakcyjną... Bynajmniej nie tak bardzo jak ty.- Uśmiechnął się nerwowo szczerząc kły.
- A ty z kąd masz takie informacje? - Zapytała patrząc na niego z drwiącym uśmieszkiem.
- Tajemnica zawodowa. - Odpowiedział podobnym uśmiechem.

Gowno Z Edge Lordami Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz