Siedzę w samochodzie z buzią przyklejoną do szyby. Patrzę na mijaną okolicę i czuję jak coś ściska moje serce. Kiedy znów je zobaczę? Wysokie sosny gęsto pokrywające nierówny teren, skarżące się potoki, opadające kaskadą ze skalnych półek, pola usłane pachnącą lawendą i piękne zachody słońca. Urodziłam się tutaj, w dworku położonym na pasmie górskim, w wiosce Silva. Znam każdy zakamarek tego lasu, niejednokrotnie przemierzałam go wzdłuż i wszerz, w tutejszych potokach uczyłam się pływać a obfite pola dostarczały mi wszelakich ziół i pożywienia. Właśnie w tu pokolenia mojej rodziny dorastały, uczyły się i żyły. To jest moje miejsce na świecie i jestem pewna, że nigdzie indziej nie będę pasować tak jak tutaj. Nazywam się Adel, pochodzę z domu Verum, a moimi rodzicami są Venus i Teartch. Wraz z najbliższą rodziną mieszkamy w pięknym dworku na wysokości 3340 stóp w górach. Znaczy wszyscy razem mieszkaliśmy. Dziś najmłodsze pokolenie opuszcza dom i ma na czas nieokreślony osiedlić się w internacie uniwersyteckim dwa królestwa stąd.
Wychowywałam się wraz ze swoim starszym kuzynem Willem pod okiem najukochańszej kobiety świata. Mojej babci - Lei. Kobieta mająca 87 lat posiada więcej energii niż niejeden nastolatek. Całe swoje wartości moralne, cele obrane w życiu i charakter zawdzięczam właśnie jej. Dlaczego nie mamie? Moja mama jest niepełnosprawna, leżąca. Niecałe cztery lata po moim urodzeniu uległa wypadkowi. Jedna z półek skalnych osunęła się gdy pracowała w wysokich górach, skutkiem czego straciła czucie. Bardzo ją kocham i spędzam z nią masę czasu, ale ona nie jest i nie była w stanie sama mnie wychować. Potrzebowała pomocy, ale nawet uzdrowiciele zza wysokich bram jej nie pomogli. Mimo to ona stara się jak może, wciąż jest pełna zapału i nadziei. Przez te lata przekazywała mi jak najwięcej, nauczyła mnie czytać i śpiewać, zaraziła mnie pasją do literatury oraz zielarstwa. Stała się moim nauczycielem teorii o ziołach i eliksirach, i przyznaję, że jest jedną z surowszych nauczycielek jakie miałam do tej pory. Dziś jest w stanie poruszać rękoma aż do obręczy barkowej, a z czasem może uda nam się przejść na etap wózka. Póki co jest za wcześnie na taki krok, ale już ona jak i ja nauczyliśmy sobie jakoś radzić. Otacza nas bardzo dużo ludzi, którzy wspierają nas na różne sposoby. Jest babcia, ciotka Stella, Will i oczywiście tata. Jego natomiast często nie ma w domu, bo piastuje wysokie stanowisko w zamku kanclerza, należy do przybocznych, czyli do wojowników mających za zadanie ochronę ważnych person. W domu wita, więc dwa czy trzy razy w tygodniu, ale obie z mamą nie mamy mu tego za złe. Skoro urodził się z takim powołaniem to niech korzysta i daje korzyść innym. Poza tym ktoś musi zarabiać na rodzinę.
Mojej babcia, zaś jest kobietą która ma doświadczenie w wychowywaniu dzieci. Nie dlatego, że wychowała moją mamę i jej rodzeństwo a dlatego, że jest kapłanką naszego rodu. To właśnie ona wprowadza kolejne pokolenia w nasz świat, uczy nas umiejętności i przekazuje niezbędną wiedzę. Wychowując mnie przeżywa swoją drugą młodość jak to sama określiła. Jest w stanie poświęcić odpowiednio dużo czasu i uwagi w mojej edukacji. W tym momencie mając 20 lat mam ukończone trzy stadia nauki. Czwarte i zarazem ostatnie stadium miałam zacząć już niebawem ale okoliczności mi w tym przeszkodziły. Ciotka Stella i Klara wspomagały babcię kształceniu a Pan Henry przeprowadzał liczne egzaminy upoważniając nas tym samym do przechodzenia na następne stadia nauki. I tylko te 4 osoby kształciły całe pokolenia, ale jest dla tego dobre wytłumaczenie. Dzieci innych rodzin mogą uczęszczać do oficjalnej szkoły lub wyjechać do większego miasta by zdobywać wiedzę, natomiast my nie mamy takiej możliwości. Nasz świat jest nieograniczony, nieobliczalny i nieszablonowy, tak więc oczywistością jest, że mag od maga się różni. Nie odstającymi uszami, kolorem oczu czy włosów tylko krwią. To ona warunkuje naszą duszę. Tak właśnie duszę. Może wydawać się dziwne, że coś cielesnego jak krew tworzy duszę każdego z nas, ale tak właśnie to u nas wygląda. To nie jest tak, że jeden włada mocą tak potężną, że morze się rozstępuje a drugi ledwo potrafi wzniecić ogień. Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Magia jest nieograniczona i wypływa zewsząd. Jak, więc można powiedzieć, że mag posiada potężną moc skoro ona jest nieskończona dla każdego z nas? Faktem jest, że istnieje różnica w sile między magami, ale to nie wynika z mocy tylko z doświadczenia i nabytych umiejętności. Im więcej będziesz ćwiczyć tym lepiej nauczysz się władać magią, bardziej ją zrozumiesz i nauczysz się jak z nią współegzystować. Wydawało by się w takim razie, że codzienne ciężkie i rzetelne treningi uczynią cię władcą świata po kilkunastu latach. No nie. Jest kruczek. Każdy z nas ma swój limit, a konkretnie to nasze ciało jest w stanie do pewnego stopnia przyswoić magię. Co to znaczy? Więc, jeśli chciałbyś już po pierwszej lekcji zaklęć użyć ogromnych zasobów magii to owszem możesz to zrobić, ale twoje ciało nie będzie do tego przystosowane i po prostu pęknie w szwach od ,,przejedzenia,, magią. Można zwiększyć możliwości swojego ciała przez ćwiczenia, ale tylko nieznacznie. Tu największa wagę odgrywa właśnie krew czyli dusza magii. Nasi władcy pochodzą z tak silnego rodu krwi, że gdyby tylko chcieli mogliby przesuwać pasma górskie albo tworzyć nowe kontynenty a zwykli szarzy magowie ograniczają się do przesuwania co najwyżej zamczyska. To obrazowe porównanie pokazuje, że różnice uwarunkowane są siłą krwi a nie posiadaniem potężnej magii. I to nie jest tak, że ci posiadający wyżej jakościową krew rządzą światem, zamykają się w hermetycznym środowisku czy wiążą się bacząc tylko na rodowód. Każdy ma własną wolę, rodzi się ze swoim własnych charakterem, nabywa w życiu różne umiejętności i wykazuje się różnym temperamentem. Oczywistą sprawą jest, więc, że lepszym kandydatem na dowódcę wojsk będzie, powiedzmy mag ze słabą krwią ale umiejętnością strategicznego myślenia i doświadczeniem bojowym niż wysoko urodzony markiz ze smykałką do zielarstwa i ważenia eliksirów.
Mój ród posiada dość silną krew, bliżej nam do błękitnej krwi króla, niż do brunatnej krwi krasnoludów, magów niskiego sortu. Przez to moja rodzina nie może uczyć się wraz z innymi magami w publicznej szkole. Dlaczego? Oh, jest wiele powodów, przede wszystkim nasze bezpieczeństwo. Może nie jesteśmy jedyni posiadającymi podobne możliwości, ale na pewno jesteśmy mniej liczni. Jest to bardzo niebezpieczne, bo inność przyciąga to co złe. W domach publicznych takie okazy robią furorę, a handlarze dosłownie zabiliby za chodź jedno dziecko z krwią z wyższej półki. Najgorsi zwyrodnialcy łapią kobiety z silną krwią i krzyżują się chcąc osiągnąć lepszą ,,jakość'' swojego potomka. Takie sytuacje to tylko niektóre z niebezpieczeństw jakie przygotowała smutna codzienność. Jako dziecko każdy mag jest niestabilny i nie panuje nad otaczającą go magią, dlatego moja rodzina wykształca sama swoje pociechy by mogły bezpiecznie wkroczyć w dorosłe życie w pełni kontrolując swoje ciało i magię. Oczywiście nikt nie trzyma nas pod kluczem, całe życie pałętam się po lasach czy targach i żyje. Zostałam uczulona na wszelkie niebezpieczeństwa i nauczyłam się być rozważna i ostrożna. Dorastałam w wąskim gronie rówieśników, poza mną i kuzynem uczyło się z nami troje innych dzieciaków. Jully i Hektor to bliźniaki dwujajowe a Melania to ich młodsza siostra. Także pochodzą z domu Vertum, co oznacza, że są tacy jak ja.
Tak więc, po 14 latach nauki mam za sobą sporo nużących wykładów na temat specyfiki czarodziejstwa, nauki zielarstwa i zaklęć, smoczej pielęgnacji czy warzenia mikstur. Oczywiście poza wykładami robiliśmy to co kocham najbardziej. Czyli, zajęcia praktyczne. To na nich nauczyłam się ucierać maści ziołowe, ważyć napary i opiekować się smoczymi jajami. Te zajęcia obfitowały w godziny ciężkich treningów, masę niepowodzeń i błędów, ale czułam, że to co robię to właśnie cała ja. Z czasem każdy z nas opanował niezbędne umiejętności, więc wspomniane porażki przypominają nam tylko, że cała wiedza jaką teraz posiadamy nie jest taka prosta jaka mogłaby się zdawać.
Decyzją naszych rodziców oraz kapłanki naszej rodziny 4 stadium rozpoczniemy w placówce poza naszym domem. Dla nas wszystkich jest to ciężkie, ale w ostatnim czasie pojawił się bardzo poważny problem, mogący zagrozić nie tylko nam ale całej naszej rodzinie. Wiem, że gdyby nie było to konieczne nikt nie zdecydowałby się na to posunięcie. Nauka w szkole gdzie otoczeni będziemy magami z różnych klas krwi wiązać się będzie z wieloma wyrzeczeniami. Tak naprawdę nie wiemy kto będzie nas otaczał ani co zrobiłby z wiedzą na nasz temat, niesie to za sobą fakt, że będziemy starali się zachować jak najwięcej informacji o sobie w tajemnicy. Przynajmniej do czasu aż nie skończymy edukacji i nie znajdziemy w gronie pełnoprawnych magów. Cała ta sprawa wywołuje we mnie dużo wątpliwości, nie wiem jak mam się zachowywać w obcym środowisku. A co najgorsze, jak mam się czegokolwiek nauczyć musząc cały czas się kontrolować? Nigdy nie byłam alfą i omega jeśli chodzi o naukę teoretyczną jak i praktyczną. Polegam przede wszystkim na metodzie prób i błędów a jestem świadoma tego, że wystarczy jeden błąd za dużo a wpakuje się w niemałe wyjaśnienia.
Teraz siedzę w tym przeklętym samochodzie z nosem w szybie i spuchniętymi od łez oczami. Patrzę jak ostanie zarysy mojego domu znikają z zasięgu mojego wzroku. Nie wyobrażam sobie jak teraz będzie wyglądać moje życie.
Skierowałam swoje spojrzenie na małe lusterko boczne auta i uśmiechałam się blado do swojego odbicia. Żegnaj Silvo.
~ Co teraz będzie Adel? - pociągnęłam nosem i uśmiechnęłam się blado słysząc ten głos
- Nie wiem Prysillo. Nie wiem.
***
Pierwszy rozdział już jest i przyznaję, że wyszedł dość ciężko strawny jak na początek XD Akcja powoli się rozkręci i w kolejnych rozdziałach pojawi się więcej nowych bohaterów :3
Nana
CZYTASZ
Po drugiej stronie lustra
ФэнтезиJak nazywa się twoje odbicie w lustrze? Oh. Nie nazwałeś go? Fakt, nie każdy to robi. Ja natomiast swoje nazwałam. Ma na imię Prysilla. Jest czasem nieco kapryśna, gburliwa i uszczypliwa ale każdy z nas czasem taki jest. Mówią, że twoje odbicie...