~62reallife

180 21 0
                                    




- Już chyba wiem - mówi i bierze do ręki butelkę z napojem. Wlewa soju do wysokiego naczynia, po chwili biorąc duży łyk.

- Yoongi-hyung, Ty wiesz prawie co tydzień - rzuca Jungkook, śmiejąc się.

- Ale tym razem to chyba to miejsce - poważnieje czarnowłosy. - Kiedyś rozmawialiśmy o tym, jak bardzo chciałby zwiedzić Damyang-gun, że nigdy tam nie był i że to ponoć jedno z najpiękniejszych miejsc w Korei.

- No, stary, powinieneś zmienić zawód z rapera na detektywa.

- Jeszcze zobaczycie, że to to miejsce - mówi nieco urażony słowami przyjaciela i wlepia wzrok w mapę. Jeszcze w tym tygodniu wyjedzie tam w poszukiwaniu narzeczonego.

  Reszta wieczoru mija im spokojnie i wesoło, jedząc zrobione przez Taehyunga przekąski, pijąc soju i rozmawiając o prawie wszystkim.



  Następnego ranka Jungkook budzi się bardzo szybko. Wyskakuje z łóżka niczym z procy, zakładając na siebie szare dresy. Zbiega po schodach w dół i kieruje się do kuchni. Tam przygotowuje dwie herbaty i smażone kanapki z jajkiem według przepisu znalezionego w internecie. Patrząc na przygotowane danie jest z siebie prawie dumny. Ustawia kubki i talerzyki na tacy, po czym wolnym krokiem rusza w stronę sypialni.

  Widok pogrążonego w śnie Taehyunga sprawia, że młodszemu mięknie serce. Satynowa opaska na oczy, w której zasypiał leży teraz gdzieś pod poduszkami. Naga klatka piersiowa nie osłonięta lekką, letnią kołdrą łapie promienie porannego słońca.

  Jungkook podchodzi do łóżka i siada obok ukochanego. Kładzie dłoń na bladym brzuchu szatyna i zaczyna delikatnie śpiewać. Taehyung mimowolnie uśmiecha się, zaczynając budzić się do życia. Otwiera jedno oko i widząc bruneta, jego serce bije nieco mocniej. Podnosi się do siadu i składa na malinowych ustach męża całusa na dzień dobry.

- Zrobiłem Ci śniadanie.

- Śniadanie? Ty mi? - szatyn spogląda na tacę z aromatycznie pachnącym daniem. - Zawsze ja robiłem nam śniadania.

- Stwierdziłem, że dzisiaj jest moja kolej - śmieje się lekko. - Ty masz dzisiaj odpoczywać, kochanie.

- Czy to jakieś święto?

- Nie. Po prostu... Doszedłem do wniosku, że zasługujesz chociaż na jeden dzień spokoju. Ja pojadę po ChaeRin i zrobię obiad, a Ty masz dzisiaj leniuchować - uśmiecha się czule Jungkook, stawiając tacę na środku materaca.

- Nie wiem czy dam radę, Kookie - starszy nie odrywa wzroku od śniadania, czując niemałe burczenia w brzuchu.

- Musisz, dzisiaj ja będę Tobą - brunet łapie Taehyunga na podbródek i unosi lekko do góry, dając czułego buziaka na jego ustach.






---

umarłam od cukrzycy od tego rozdziału, ale było tak mało vkooków, że można to wybaczyć

𝚗 𝚎 𝚠 𝚜Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz