Rozdział 8

15 1 0
                                    

Wszech ogarniająca mnie ciemność to jedyne co widziałam, nie miałam pojęcia gdzie się znajduję. Czułam się taka obezwładniona, a na dodatek nie wiedziałam co się dzieje
- Kiedy ona się obudzi?
Gdy usłyszałam ten głos wiedziałam, że gdzieś już go słyszałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
- Powinna obudzić się w przeciągu kilku dni. Jednak mam dla Pana przykrą wiadomość. Uderzenie było na tyle silne, że panna Williams może nie pamiętać co działo się w ciągu ostatnich kilku lat.
- Ale jak to !? - znowu ten głos
- Proszę się uspokoić, robimy wszystko co w naszej mocy aby panna Maddeleine była w 100% zdrowa, ale nie możemy zagwarantować, że tak się stanie. Pozostało tylko czekać.

Jaka Maddeleine, kto to do cholery jest !? Jak to "tylko czekać "!? O czym oni mówią!?
Gdzie ja jestem ?!

-Przepraszam i dziękuję doktorze.
- Możesz chwilę z nią zostać, ale tylko chwilę, pacjentka musi odpoczywać.
A potem usłyszałam tylko trzask drzwi.
Poczułam, że ktoś dotknął mojej dłoni.
- Tak bardzo chciałbym abyś się obudziła Maddeleine. Chciałbym Cię przytulić, przeprosić, ale nie mogę.

Chciałabym wiedzieć do kogo mówi.
Czy możliwe jest, abym to ja była tą Maddeleine? Że to o mnie się martwi?

Poczułam łzę spadającą na moją dłoń.
- To moja wina Maddie. Przepraszam. Wiesz nigdy Ci się nie przyznałem, ale kiedy mówiłem, że mi na tobie nie zależy... kłamałem, bo prawda jest taka...
Kiedy chciał dokończyć mówić, zatrzymał się. Zapewne też usłyszał krzyki zza drzwi.
- Gdzie jest moja córka?!
- Proszę się uspokoić.
- Niech mnie pan nie uspokaja! Proszę powiedzieć w której sali znajduje się Maddeleine Williams!

Znowu to imię ... Czy to możliwe, że to jestem ja? Że to o mnie się martwią? ... Tylko, dlaczego nic nie pamiętam?

- Pacjentka musi odpoczywać, proszę się uspokoić. W takim stanie nie wpuszczę pani na salę.
- Śpij spokojnie.
Ostatnie co poczułam to to, że ktoś pocałował mnie w czoło. Gdybym wiedziała kto to zrobił stwierdziłabym, że jest strasznie uroczy. A potem pochłonęła mnie ciemność... znowu to samo.
________________________
Nathan
Kiedy tylko wyszedłem z sali na której leżała ONA, dziewczyna, która przez swoją tajemniczość tak bardzo mnie zaintrygowała. Już nie liczyły się tylko te puste laski ze szkoły... była tylko ona. Dziewczyna, która jednym spojrzeniem zawróciła mi w głowie. Nie potrzebowała do tego wyzywających, czy skąpych ubrań, bo była naturalna, jedyna w swoim rodzaju.

Czy Nathan Collins się zakochał? Nie, ja przecież się nie zakochuje. Nie potrafię kochać. Ale ona jest inna, tak prawdziwa... Stop. KONIEC

A wracając, wyszedłem bo usłyszałem krzyki. Idąc za głosem zauważyłem, że lekarz prowadzący Maddeleine kłóci się z jakąś kobietą... skądś ją kojarzyłem...
- ...Maddeleine Williams !
Słysząc imię mojej... przyjaciółki wiedziałam, że to musi być jej mama. Bez słowa ruszyłem przerywając im jakże niecodzienną wymianę zdań.
- Przepraszam, czy pani jest mamą Maddeleine Williams? - zapytałem siląc się na uśmiech
- Tak, Jessica Williams, miło mi. - wyciągnęła dłoń w celu przywitania się
- Witam, Nathan Collins, mogę zaprowadzić panią na salę w której leży pani córka. - kobieta przytaknęła

- Skąd się znacie ? - zapytała, kiedy dochodziliśmy do wejścia na salę.
I co ja mam jej powiedzieć? Że poznaliśmy się na korytarzu w budynku szkoły, gdzie wpadła na mnie przypadkiem a ja nawrzeszczałem na nią jakby co najmniej kogoś zamordowała...
- Ze szkoły - odpowiedziałem zdawkowo
Weszliśmy na salę. Serce łamało mi się na widok Maddie leżącej bezwładnie na szpitalnym łóżku. Podszedłem ujmując jej drobna dłoń w swoją.
- Zależy Ci na niej? - bardziej stwierdziła niż zapytała mama Mad,
- Inaczej nie siedziałbyś z nią przez cały ten czas - uśmiechnąłem się nieznacznie słysząc jej słowa
Po krótkiej chwili odpowiedziałem:
- Tak... zależy mi na niej jak na nikim innym, ale ona tego nie rozumie. Ma mnie ze egoistycznego dupka.
- Maddeleine wiele przeżyła w ostatnich latach, przekonała się, że słowa nic nie znaczą w dzisiejszych czasch. Nie potrafi tak szybko ufać ludziom. Postaraj się ją zrozumieć, i nie oczekuj od niej za wiele. Bo często małymi krokami dochodzi się do wielkich rzeczy.

Bo często małymi krokami dochodzi się do wielkich rzeczy.

- Zapamiętam. Dziękuję - uśmiechnąłem się...
- G- gdzie ja jestem?
Kiedy usłyszałam ten głos, wiedziałem, że nigdy nie doświadczę większego szczęścia. Bo tylko ona jest i nim będzie, zawsze najważniejsza... i Moja...
*********************
Czy ktoś to wogóle czyta?
Przepraszam za wszelkie błędy. Pozdrawiam ♡♡
Ksiezniczka_marzen

Po prostu bądź...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz