Po dojechaniu na miejsce ponownie sprawdziłem adres, ponieważ to, co zobaczyłem przed sobą, znacznie różniło się od opisów Mary. Wszedłem, czułem, że znajduję się kompletnie w innym miejscu. Korytarz ciągną się w nieskończoność, a w oddali usłyszeć można było czyjeś głosy. Pomieszczenie było wąskie, czerwona tapeta lekko odklejała się od drewnianej ściany. Wilgoć pokryła sufit, a pajęcza sieć dodawała wszystkiemu uroku.
Nagle zrobiło się bardzo cicho, powoli poruszałem się do przodu. Po pewnym czasie, gdy już doszedłem do końca, wszedłem w jedyne częściowo zniszczone, drewniane drzwi.
Kolejna sala wyglądała jak wielki salon. Pośrodku znajdowały się szerokie schody, pokryte rubinowym dywanem. Wszystkie meble i przedmioty były przykryte białym prześcieradłem. Postanowiłem udać się na górne piętro, aby wejść do kolejnych, tajemniczych wrót, oczywiście niczego nie dotykając. Schody chrupotały ze starości. Dziesiątki centymetrów kurzu pokrywało drewnianą barierkę. Ogólnie wszystko wyglądało jakby nikt nigdy tego nie dotykał. Po przejściu przez kolejne drzwi ujrzałem zejście na niższe piętro. Po wejściu do dolnego pomieszczenia dostrzegłem jakąś dziwną substancję, która pokrywała praktycznie wszystko, prócz podłogi. Czułem niepokój, bałem się, że zaraz coś mnie zaatakuje, miałem ochotę wrócić, lecz moja wielka ciekawość nie pozwalała opuścić tego domu. Postanowiłem ruszyć dalej. Szedłem dość długo, a przede mną była tylko ciemność. Po pewnym czasie dotarłem do salki, w której było trzy kolejne przejścia.
Chcąc nie chcąc sprawdzałem każde po kolei. Pierwszy pokoik wyglądał na typową kostnicę. Na prawo ode mnie na metalowym stoliku leżały narzędzia do balsamowania zwłok oraz kilka worków. Na lewo znajdowały się komory do przechowywania zwłok, a ponadto w pokoiku było bardzo zimno.
Wyszedłszy z pierwszego pokoiku, od razu udałem się do kolejnego. Po wejściu zauważyłem piec krematoryjny oraz niewielki wózek. Opuściłem kolejną salkę. W pewnej chwili usłyszałem dziwne odgłosy, które powoli zbliżały się ku mnie. Był to trzymetrowe monstrum, które wyglądało jakby było zrobione ze smolnej masy. Przeraziłem się, szybko wbiegłem do trzeciego pomieszczenia, ukrywając się zza jednym z trzech generatorów prądu. Niedaleko mnie, na czerwonej, metalowej beczce leżał ostry, metalowy pręt. Potwór przyszedł za mną. Odpychając się od ściany, momentalnie złapałem pręt, następnie gwałtownie oddałem potężny cios w głowę potwora, odrywając mu ją. Wielka kreatura upadła na ziemię, zaczynając się topić.
Przestraszony wybiegłem z tego ohydnego pomieszczenia, wychodząc z powrotem do salonu.