Prolog

16 2 7
                                    

 - Kochanie! List z Gearmont do ciebie!
Garrett wstał z krzesła i zdjął swoje okulary z soczewkami powiększającymi. Odłożył śrubokręt i spojrzał na skonstruowany przez siebie zegar podający czas z dokładnością do tysięcznych ułamków sekundy. Kiedyś dla zabawy wmontował do niego skraplacz pary wodnej znajdującej się w powietrzu, który swoją drogą sam wynalazł. Dzięki temu zegar był samowystarczalny i nie wymagał ciągłej wymiany źródła zasilania. Co prawda takie kondensatory już istniały, lecz najczęściej były one większe niż cały warsztat Pana Manneringa, któremu to udało się zmniejszyć je do rozmiarów ludzkiego torsu, jednocześnie nie sprawiając przy tym, by utraciły swoją wydajność. Garrett jednak nie chciał dzielić się ani patentować swojego wynalazku. Wolał wykorzystać go swojego hobby, nigdy nie był żądny bogactw ani sławy. Utrzymywał się z małego sklepiku ze sprzętem AGD własnej konstrukcji.
 - Czego oni znów chcą? - bąknął pod nosem. - Aniu, podaj mi moją "nogę" proszę.
Na te słowa niewielki metalowy sześcian leżący do tej pory w kącie zaczął się ruszać. Z wentylu na jednej z jego ścianek buchnęła para, po czym z poszczególnych boków powoli zaczęły wyłaniać się kończyny i głowa niewielkiego robocika. Z jego dyszy ponownie uszło trochę gazu.
- Dzień dobry Panie Mannering. Chciałabym uprzejmie poinformować, że od dłuższego czasu nie odrdzewiał mi Pan stawów, a mój zbiornik delikatnie przecieka - poskarżyła się AN4. - Jeśli mi Pan nie pomoże, to stracę swoją funkcjonalność.
 - Ach, do diabła... - westchnął Garrett. - Przecież pokazywałem ci jak używać środków na rdzę, powinnaś była to zapamiętać.
 - Zapamiętałam, ale nie dosięgam do półki z chemikaliami. Poza tym, to nie rozwiązuje problemu szczelności mojego...
Inżynier wstał podpierając się o krzesło.
 - Dobrze An, zajmiemy się tym później - przerwał robotowi. - Nie ruszaj się, nie chcę żebyś coś sobie przetarła lub, co gorsza, ukruszyła. Wyłącz też nieużywane systemy, skoro zbiornik przecieka to woda będzie zużywać się o wiele szybciej, a nawet nie wiesz jak ciężko jest uruchomić twój silnik po całkowitym jego wygaszeniu.
Po tych słowach, Mannering pokuśtykał po swoją mechaniczną protezę, a następnie zszedł po schodach do swojej żony i odebrał od niej list.
 - Dziękuję Nelly - powiedział i czule pocałował kobietę w czoło.
Nelly była średniego wzrostu brunetką, o delikatnych rysach twarzy. Garrett poznał ją rok przed wojną, na koncercie swojego ulubionego kompozytora, jednak długo nie łączyło ich nic poza przyjaźnią. Dopiero gdy wynalazca wrócił ranny z frontu, to zbliżyli się do siebie. Dziewczyna opiekowała się nim przez kolejny rok, kiedy ten pracował nad zamiennikiem dla swej utraconej nogi. W końcu, gdy ukończył swoje dzieło postanowił zrobić z niego użytek i uklęknąć na nim przed swoją ukochaną. Gdy już miał się oświadczyć, jeden z amortyzatorów w stawie kolanowym zerwał się, przez co biedny Mannering stracił nad nim kontrolę i upadł. Mimo wszystko, była to najszczęśliwsza chwila w jego życiu.
 - Czego znowu chcą? - zapytała z zaciekawieniem Nelly, gdy Garrett otwierał kopertę zapieczętowaną królewskim stemplem.
 - Kiedy mnie zawołałaś, zadałem sobie to samo pytanie.
Wynalazca przeczytał pierwsze kilka zdań wiadomości, po czym oddał ją żonie.
 - Spal to - nakazał.
 - Coś nie tak?
 - Chcą żebym przerobił Ann na machinę wojenną i sprzedał im patent. Do tego oferują mi posadę przy rządowym projekcie naukowym - powiedział zirytowany.
Kobieta przeczytała list i spojrzała z litością na męża.
 - Posłuchaj, wiem, że to wbrew tobie, ale nie myślałeś nigdy nad tym, jaka to dla ciebie szansa? - zapytała. - Moglibyśmy stąd wyjechać, zwiedzić świat i spełniać marzenia. Nareszcie wieść cudowne życie bez...
 - Nie ma opcji, żebym ponownie wziął udział w tej wojnie! - przerwał jej Garrett. - Już raz byłem gotów oddać życie w tej sprawie, nie zamierzam robić tego drugi po raz drugi. Niezależnie czy to na froncie, czy jako królewski inżynier.
Garrett odebrał żonie list, otworzył latarnię i podtrzymał w środku list, aż ten zajął się ogniem. Gdy płomień niebezpiecznie zbliżył się do jego ręki, rzucił skrawek papieru na podłogę i zdusił go podeszwą swojej stalowej nogi. Nelly nagle zesmutniała i patrzyła ze zrozumieniem na zdenerwowanego partnera. Widząc to, mężczyzna uspokoił się i przytulił do żony.
 - Na prawdę tak źle ci się tu żyje? - zapytał spokojnie.
Kobieta nic nie odpowiedziała. Położyła głowę na ramieniu Garretta i westchnęła.
 - Zawsze myślałem, że to właśnie o tym marzyłaś - kontynuował. - Aby mieszkać w małym, spokojnym miasteczku, takim jak nasze Rozzerpoint, gdzie nasze dzieci będą mogły beztrosko dorastać. Gdzie wojna nikogo się nie ima.  Gdzie cały dzień świeci słońce, a noce są przyjemnie chłodne. Gdzie możemy w ciszy robić to, co nas pasjonuje.
Dziewczyna uroniła łzę.
 - Ja już sama nie wiem Garrett... - załkała. - Z jednej strony, jest mi tu cudownie z tobą. Z drugiej jednak, mam wrażenie, że moje życie stoi w miejscu. Tydzień temu skończyłam dwadzieścia dziewięć lat. Kolejny rok minie nim się obejrzę. Młodość przemija, a ja niczego nie dokonałam. Ty zbudowałeś dom, walczyłeś na wojnie, wynalazłeś pieprzonego robota i sam skonstruowałeś sobie protezę. A ja? Jako dziecko myślałam, że w tym wieku będę już matką dwójki dzieci, zacznę rozkręcać własny, dochodowy biznes. Będę kimś, kto...
 - Jesteś kimś - wszedł jej w zdanie mężczyzna. - Przez rok, kiedy obolały męczyłem się nad paroma kawałkami blachy, ty trzymałaś mnie przy życiu. Od zawsze mnie wspierasz, nie doszedłbym tu gdzie jestem gdyby nie ty. Kocham cię Nelly. Jeśli chciałaś zostać matką, czemu nigdy o tym nie rozmawiałaś?
 - Nie chciałam zawracać ci głowy swoimi problemami - odparła.
Na te słowa z góry dobiegł ogromny huk. Jakby całe wyposażenie warsztatu Garretta nagle zwaliło się na podłogę. Inżynier wbiegł po schodach, a jego oczom ukazał się właśnie wyżej przedstawiony obrazek. Wszystkie półki z zębatkami, narzędziami, śrubami i materiałami leżały na podłodze jedna pod drugą. Pod jego stopami walały się części we wszystkich rozmiarach, niektóre tak małe, że bez lupy ciężko je dostrzec. Zszokowany Mannering spojrzał na swojego robota, który siedział skulony w kącie i krył się przed lecącymi na niego kawałkami metalu.
 - Do diaska, Ann, coś ty najlepszego narobiła?! - krzyknął.
 - Ja bardzo przepraszam, chciałam jedynie dosięgnąć do odrdzewiacza - wyraz twarzy Ann naraz zmienił swoją pozycję na smutek, a z jednej z jej dyszy buchnął malutki kłębek pary.
AN4 ukazywała uczucia za pomocą taśmy, do której przykręcone były trzy sztuki metalowych odpowiedników ust z wmontowanym głośniczkiem. Każda z nich przedstawiała inną emocję; przygnębienie, obojętność i szczęście. Niezależnie od woli robota, taśma ustawiała się w danej pozycji i ukazywała samopoczucie Ann.
 - Przecież powiedziałem ci, żebyś się nie ruszała - powiedział zrównoważonym głosem Garrett. - Niech zgadnę, teraz nie ruszysz się z miejsca, bo zgasił ci się silnik.
Ann nic nie odpowiedziała.
 - Dobrze, doprowadzę cię do porządku, a po wszystkim posprzątasz ten bałagan - nakazał.
 - Tak jest tato - odpowiedziała smutnym głosem.
Słysząc to, młody wynalazca spojrzał na robota i początkowo zaskoczony wzruszył się, przez co po jego policzku spłynęła malutka łezka.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 17, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mów mi BellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz