Jeszcze "raz"

375 28 6
                                    

Zanim ruszyłam dalej schowałam nóż, w taki sposób by był on nie widoczny, lecz łatwo dostępny.
'A może powinnam spróbować go jakoś ominąć...'

Rozmyślając powoli szłam w stronę dźwięku. Nim się zorientowałam znalazłam się tuż przed budką.

I tak jak wtedy siedział w niej szkielet.
I ponownie usłyszałam niski głos, który odezwał się z budki.
"Nie jesteś może głodna?"

Ponownie... Byłam głodna, wręcz głodująca.
'Może powinnam zjeść...? W końcu jestem przygotowana...'

"W zasadzie to tak... Jestem..."

Uśmiechnął się szerzej.
'To nie może wróżyć niczego dobrego...'

Nie pewnym krokiem podeszłam bliżej wyciągając dłoń w kierunku hot-doga.
Drugą dłoń miałam przygotowaną do obrony.

Gdy tylko położyłam dłoń na hot-dogu, szkielet z błyskawiczną prędkością sięgnął za ladę po swoją wspaniałą siekierę. Ale tym razem byłam szybsza.

"Przykro mi albo ty albo ja!"

I wbiłam mu nóż w czaszkę, na wylot...

Po chwili po lesie rozbrzmiał śmiech, jego śmiech.

Niestety trafiłam w tą ogromną dziurę.

Szybko wydostałam nóż z jego głowy i zamachnęłam się aby poprawić mój błąd. Za późno...

Zablokował mój cios chwytając mnie za nadgarstek i przyszpilił mnie do lady. W ułamku sekundy puścił mnie i złapał za włosy, aby zapobiec mojemu wierzganiu.
"Zdaje się, że ty~"
Uniósł dłoń w której trzymał siekierę ponad głowę
" Jeden Head-Dog w drodze~"
I precyzyjnym ciosem pozbawił mnie głowy.

Wszystko stało się czarne...
Umarłam

/Hej! Aliza! Obudź się!/

Usłyszałam znajomy głos.
"F-Flowey...?"
Zapytałam w między czasie podnosząc się ze śniegu.

I Ponownie, znajdowałam się w lesie... na śniegu.
Cała i zdrowa.

"Flowey... Coś dziwnego się dzieje... J-ja.. Ja umarłam... i znowu żyję... I-"

"Rajku, chyba zapomniałem ci powiedzieć. Tutaj nie umrzesz, a raczej za każdym razem gdy zginiesz, będziesz spowrotem przyniesiona do życia.
Wrócisz do momentu w którym marzyłaś o byciu martwą."

Przez chwilę zamilkł, zdaje się, że zauważył jak bardzo przeraziły mnie jego słowa.

"Ale ma to swoje plusy... Będziesz mogła spróbować jeszcze raz, i uniknąć tego co cię zabiło. Posłuchaj muszę iść... Naprawdę nie lubię przebywać w Snowdin, zimno tu i wszędzie jest śnieg Więc nie będę mógł ci pomagać, ale postaram się znaleźć jakiś sposób żeby częściej się z tobą kontaktować.
Do zobaczenia."

I spowrotem schował się pod ziemię.
A ja znów zostałam sama, rzucona na pastwę losu.

'Za każdym razem gdy umrę, będę mogła spróbować jeszcze raz...'

I tak właśnie było, jednakże nieważne czego bym nie próbowała spotykał mnie ten sam los...

Próbowałam ponownie walczyć...Umarłam
Próbowałam ominąć jego budkę, nie udało się....Umarłam
Raz nawet udało mi się przejść, wtedy spał, ale i tak coś mnie zabiło. Umarłam.

                                ___

Próbowałam znaleźć inną drogę, ale zdaje się, że taka nie istnieje.

Więc muszę obok niego przejść, ale jak..?
Nie da się go zabić, ominąć, uciec, ani oszukać.
'Czy zostało mi coś jeszcze...?'

Zdaje się, że od ostatniej śmierci mój 'punkt strachu' się zmienił. Teraz znajdowała się tuż przy budce...

Nie zdążyłam nawet postawić jednego kroku, gdy usłyszałam ten głos.

"Nie jesteś może głodna?"

"W-w zasadzie to nie, niedawno jadłam..."
'Z tego co pamiętam to lubi żarty...
Prawda?'
"Ale to ty mi wyglądasz na bardziej KOŚCISTEGO."

Spojrzał na mnie z dość nie typowym wyrazem twarzy, był zszokowany i jednocześnie zdezorientowany.
Spanikowałam. To było słabe, złe, żałosne.
'Welp, do zobaczenia po śmierci'

Mimo tego usłyszałam śmiech, nie ten przerażający który mrozi krew w żyłach, ale prawdziwy, szczery śmiech.

Ten okrutny, przerażający szkielet przez chwilę wyglądał jak najbardziej przyjazny potwór w całym podziemiu, tylko przez chwilę.

"Heheh...  To było okropne."
Jeszcze przez moment wyśmiewał moją nieumiejętność robienia żartów i ponownie się odezwał.

"Heh, dawno nie słyszałem żadnego żartu.... W sensie, że od kogoś innego niż ja.
Hej mam pomysł, postawię ci Hot-doga, k?"

Jak gdyby nigdy nic, kiwnęłam głową w ramach zgody. On przygotował Hot-doga i wychylił się z budki, żeby mi podać. Bez zawachania zaakceptowałm. I to był błąd.

Tak jak za poprzednim razem złapał mnie za nadgarstek i pociągnął mnie w jego stronę. Przyszpilił mnie do lady i wziął zamach. Odruchowo zamknęłam oczy i czekałam na nadchodzący cios.
'Poczułam się zbyt pewnie! Dlaczego?!"

Usłyszałam jak jego siekiera wbija się głęboko w ladę około milimetr od mojego ucha.

Znów usłyszałam jego śmiech i nie zabardzo rozumiejąca sytuację otworzyłam oczy.

On spojrzał się na mnie, puścił mnie i po chwili wstał ze swojego stanowiska.
"Żałuj, że nie widzisz swojego wyrazu twarzy Heheh. Jestem Sans, szkielet Sans."

Wciąż trząsąca się i zszokowana, ale zadowolona z faktu, że JESZCZE żyję. Podniosłam się z ziemi.

"Ktoś UCIĄŁ ci język? Oh, daj spokój. Nie gryzę~"

'Tego jeszcze nie wiem -_-'
"Mam na imię Aliza"

"Hym.. Całkiem ładne imię. Mam teraz przerwę, idę do Grillby'ego. Chcesz wpaść?"

Przez chwilę się zastanowiłam, ale
znów, głupia, zgodziłam się.
"Chętnie."

KREW I KOŚCI Horrortale!Sans X Aliza Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz