Rodział 1

24 1 2
                                    

Odrzuciłam kołdrę i wstałam z łóżka.
- Jaką dzisiaj mamy pierwsza lekcje? - zapytałam.
-Biologię- odpowiedziała Noemi, czesąc swoje długie bląd włosy. Miała długą grzywkę, która zasłaniała lewą stronę twarzy i zielone oko.
-No nie... - lubiłam biologie, miałam całkiem nieźle oceny, ale na pierwszych zajęciach nauczyciel zamkną mnie przez przypadek w sali, kiedy poszliśmy na zajęcia w terenie. Wydostałam się dachem, dopiero potem rozumiejąc, jaki popełniłam błąd... Na szczęście pan to zrozumiał, ale wciąż nazywa mnie kobietą kot, co jest trochę krępujące...
- Dasz radę, wierzymy w ciebie!- powiedziała Wiona, powstrzymując śmiech. Innych ten incydent wciąż bawił.
- Dawaj, kobieto kot!
Posłałam Noemi mordercze spojrzenie. Wiona, indianka z ciemna karnacją i długimi, czarnymi włosami, zachichotała. Założyłyśmy szkolne mundurki ( granatowe spódnice przed kolana z wysokim stanemi oraz koszulę ) i zaszliśmy na śniadanie.
~~~~~~~~~~~~~
  Śniadanie podawane było w dużej sali z okrągłymi, pięcioosobowymi stolikami. W rogu stał stół szwecki, z którego uczniowie nakładali sobie jedzenie.
  - Kotku, potargały ci się uszka!!! - krzyknęła na cała stołówkę Anastazja, szkolna tapeciara i moja
naj-NIEulubieńsza koleżanka. Nazywała mnie kotem, bo moje imię, Neko, znaczy po japońsku kot. Z jakiegoś powodu nie przepadała za mną (delikatnie mówiąc). Spojrzałam na nią. Długie, czarne włosy miała starannie ułożone w drobniutkie loki. Jej zimne, niebieskie oczy były zwrócone w moją stronę. Postaniałam zignorować tą zaczepkę.
- Idziemy znaleźć Alę? - spytałam dziewczyny.
- Tu jestem! - zawołała moja siostra.
Właściwie to nie była moja prawdziwa siostra. Mam biologicznego brata bliźniaka, ale nie wiedziałam go od sześciu lat. Alę poznałam w domu dziecka ( przez prawie siedem lat mieszkałam w żeńskim domu sierot imienia Artemidy). Ala była moja współlokatorką i najlepsza towarzyszką, mimo że miała dopiero osiem lat. To dzięki jej chodzę teraz
do tej szkoły, jej ciocia mnie przygarnęła. Pani Lidia jest zarazem mamą Wiony.
Szkoła, do której chodzę, jest " prywatna dla dzieci szlachty, wysoko urodzonych i bogatych. "
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zajęliśmy stolik i zaczęłyśmy jeść. Jak na szkoła stołówkę, jedzenie było nawet znośne. Zadzwonił dzwonek, więc pożegnaliśmy się z Alą, która miała zajęcia w innej części budynku i pognałyśmy na lekcję.
~~~~~~~~~~~~~~~~
-Umieram- oznajmiłam, padając na łóżko.
Dziewczyny zignorowały moją wypowiedź, przyzwyczajone do mojego częstego marudzenia
-Okrutne- mruknełam. Z szafki nocnej wzięłam spore jako wielkanocne.  Dostałam je od brata na ostatnie święta Wielkanocne. Objełam je rękami
- Umieram- pomyślałam
-Co dostanę w spadku? - usłyszałam w myślach odpowiedź Patryka.
Jajko w jakiś sposób przesyłało nasze myśli, nawet jeśli byliśmy tysiące kilometrów od siebie. Właśnie dzięki temu jajku rozmawiam z bratem. Mimo że widziałam go ostatnio, gdy miałam 7 lat, byłam z nim bardzo związana.
- Bardzo śmieszne- odpowiedziałam.
-No, wiem!!!
-Pfff- prychnełam, próbując się nie roześmiać.
- jutro o 15 przyjadę do ciebie, będę chodzić z tobą do szkoły- powiedział
-COO?!- nic wcześniej nie mówił, że przyjeżdża. - Człowieku, ostrzegaj, a nie...!
- Co się stało?- Spytały dziewczyny. Ostatnie zdanie wypowiedziałam ( wykrzyczałam?) na głos.
- Mój brat będzie chodził do naszej szkoły- powiadomiłam je.
- Cieszysz się? - spytała Wiona?
- Chyba... Nie jestem pewna
~~~~~~~~~~~~
Zasnełam
Obudziłam się w innym miejscu niż dotychczas.
Byłam w wielkiej sali, która lata świetności miała dawno za sobą. Siedziałam na drewnianej skrzynce, a naokoło były porozrzucane najróżniejsze drobiazgi z zeszłego wieku, jakie można spotkać w muzeum. Na sobie miałam starodawną suknie.
Przede mną stał Chłopak z Niebieskimi Włosami. Bez słowa złapał mnie za rękę i pociągną za sobą.
~~~~~~~~~~~~~~~
Weszliśmy do małego pokoju, który wyglądał trochę jak wysypisko. Wszędzie: na pułkach, podłodze i stole leżały jakieś metalowe części.
- Tu będziemy bezpieczni- powiedział, siadając na krześle.
- Przed czym się kryjemy? - spytałam.
- W tym domu mieszkają ality- odparł, jakby to wszystko wyjaśniało.
- A... Co?
- nie wiesz co to ality?- najwyraźniej był zaskoczony.
-Nie. To takie dziwne? - spytałam, troche urażona.
- Myślałem, że wszyscy wiedzą a alitach. Jakieś dwiście lat temu, właśnie w tym domu, mieszkała lordowska rodzina. Mieli wielką bibliotekę, były tam najcenniejsze książki tych czasów. Wszyscy ich szanowali,byli dla wszystkich dobrzy, tylko dzieci traktowali jakby były zwieżętami. I to ich zgubiło. Pewnego dnia dzieci zakradły się do rodzinnej biblioteki i wyszukały zaklęcię, które miało uczynić je silnymi i nieśmiertelnymi. Stały się silniejsze, ale praktycznie przestali być ludźmi. Wyżekły się dorastania i przysięgły nienawidzić dorosłych. Wyglądają tak samo, oprucz tważy, która jest cała czarna.
Nagle coś zaczeło walić w drzwi.
- No, ale choć z tego co wiem nieletnim nie zagrażają, to mnie jakoś niespecjalnie lubią
• • •
Przepraszam że tak długo nie było rozdziału....

Chłopak z niebieskimi włosomi\ dziewczyna ze złotymi oczami.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz