Ja.

57 5 0
                                    

Ulica była pusta. Chodnik również świecił pustkami. Powoli przez zimno traciłam czucie w dłoniach, które próbowałam nieudolnie ogrzać pod kurtką. Podsunęłam kolana do siebie, chcąc dać sobie w jakiś sposób więcej ciepła. Położyłam sobie głowę na kolanach. Zamknęłam oczy, próbując wrócić do tego kiedy ostatni raz tak marzłam na dworze...
To były ferie...
Moi rodzice wyrzucili mnie z domu. Kazali mi więcej nie wracać. Na dwór wyrzucili mnie w samej bluzie, dając mi tylko telefon i kilka ciuchów w plecaku. Wyrzucając mnie krzyczeli, że odwołają się od praw rodzicielskich.
Oni nigdy nie chcieli mieć dziecka ale wyszło inaczej. Kiedy moja matka dowiedziała się że jest w ciąży, załamała się a mój ojciec kazał jej tą ciąże usunąć. Nie zrobiła tego, do tej pory nie wiem dlaczego. Kiedy się urodziłam, mieli mnie zostawić w szpitalu ale do gry wkroczyła moja ukochana babcia. Babcia mnie wychowała, kryjąc przed konsekwencjami moją matkę.Wszystko się zmieniło po jej śmierci. Miałam 16 lat.
Tydzień po pogrzebie zostałam wyrzucona na ulice. Spędziłam na niej 3 dni. Umierałam z głodu i hipotermii, moi rodzice ani trochę się mną nie przejeli. Mijali mnie na ulicy bez słowa. Nawet się na mnie nie patrzyli. Z ulicy zabrał mnie dopiero mój już były chłopak. Z jego domu zabrał mnie właśnie on.
- zawsze będę przy Tobie, nie martw się zemszczę się za to co Ci zrobili - mówił
Te słowa zostały mi w głowie do tej pory.
Kiedy spędziłam w jego domu 3 tygodnie, rzucił mnie chłopak. Rzucił mnie chłopak z którym przeżyłam coś wspaniałego... dałam mu coś, czego nie mogę dać nikomu. Miał na imię Kuba.
Nasz związek trwał pół roku. Był teoretycznie bez zarzutu, ludzie uwielbiali na nas patrzeć. Uważali nas za uroczą pare nastolatków, którzy naprawdę się kochają i będą ze sobą zawsze. Czasem dochodziło między nami do kłótni i nie potrzebnych scen zazdrości z mojej strony ale to nie działo się zbyt często. Problem tkwił chyba tylko w tym że ja jestem rok młodsza od niego. Mieliśmy różne poglądy ale potrafiliśmy się mimo wszystko dogadać. Byłam z nim bardzo szczęśliwa i bardzo go kochałam. Zrobiliśmy nawet to, czego nam w tym wieku robić nie wypada. A tak ściślej mówiąc, przespaliśmy się ze sobą.
Tydzień później, po tym wszystkim zostawił mnie bez żadnego wyjaśnienia.. zostawił mnie samą z tym wszystkim. Z problemami, z brakiem dachu nad głową, bez nikogo..
Cierpiałam strasznie z powodu rozstania. Nie spałam, nie jadłam, nie piłam i nie wychodziłam z domu. Jedyne co robiłam to cięłam się. Cięłam się tak gdzie były Kuby ręce. Od tamtej pory boje się dotyku.
Byłam w okropnym stanie a mimo to, to właśnie on przy mnie wtedy był, zabrał mnie do swojego domu. Nosił mnie do łazienki, mył mnie, opatrywał rany, dawał mi pić i jeść, choć nie zawsze byłam chętna aby cokolwiek przełknąć. Wpychanie mi czegoś na siłę w ogóle nie wchodziło grę.... Zaczęłam normalnie jeść dopiero wtedy, kiedy spojrzałam mu prosto w oczy, w których były łzy. To były oczy przepełnione strachem, bólem i troską.
Jest bardzo wrażliwy, choć tego po nim nie widać. Nic dziwnego, bo pokazuje to tylko mi. Reszta społeczeństwa ( i szkolnego i poza szkolnego ) myśli że jest okrutny i bezlitosny oraz że nie ma w sobie skruchy ani sumienia. Paskudna wada człowieczeństwa, ocenianie książki po okładce...
Krople deszczu mocno i ciężko spadały na chodnik. Przestałam czuć swoje stopy, które tonęły w moich ukradzionych conversach. Kiedy wspominałam i wracałam do tamtych chwil usłyszałam warkot dwu kołowej maszyny, która zatrzymała się gdzieś w pobliżu. Warkot nagle ustał i znów można było usłyszeć uderzenia kropel deszczowych o chodnik.
Podniosłam głowę trzęsąc się z zimna. Na pustej drodze stał dwukołowy potwór zwany też potocznie u nas " wilczkiem ". Na wilczku siedziała wysoka, muskularna postać w kasku. Nie byłam wstanie rozpoznać twarzy. Wilczek był szaro czarnym motorem. Nagle osoba, która siedziała na wilczku wzięła do ręki drugi kask i zeszła z motoru. Podeszła do mnie bardzo blisko. Pochylił się lekko nade mną.
- chodź jedziemy do domu - to był on...
Zaskoczona podniosłam wzrok patrząc mu w oczy. Nie zadawałam pytań, choć w głowie miałam ich od grom. Skąd masz wilczka?. Cisnęło mi się na ustach ale nic nie powiedziałam. Nie miałam na to siły. Był mi zbyt zimno.
Pomógł mi wstać, zdjął swoją kurtkę i mnie w nią ubrał. Założył mi również kask i go dopasował do mojej głowy. Troskliwy jak zawsze. Chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wilczka. Posadził mnie na nim i sam usiadł. Za nim ruszył odwrócił się do mnie, spojrzał mi prosto w oczy. Wziął głęboki oddech.
- nie pytaj skąd mam wilczka, wytłumaczę Ci wszystko w domu.. - powiedział chłodno i bez wyrazu.
Uśmiechnął się do mnie, odwrócił się i ruszył. W mojej głowie nagle pojawiło się miliony pytań.. w tym
Skąd miałeś pieniądze na wilczka? Przecież ledwo co płacimy za rachunki... ledwo co starcza nam czasem na jedzenie a ty masz nagle, niewiadomo skąd motocykl za dobre 50 tysięcy złotych...
Przytuliłam się do jego pleców, objęłam go bardzo mocno z odrobiną czułości. Zamknęłam oczy, usłyszałam tylko warkot odpalanego silnika. Uwielbiałam ten dźwięk. Kiedy ruszył, poczułam jak szybko jedziemy... z każdym zwiększonym biegiem marzyłam tylko o ciepłej herbacie i gorącej kąpieli.
Spędziłam w deszczu ponad 5 godzin... przez całą drogę miałam zamknięte oczy....

Skazani na siebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz