IV. Make me crazy make me want you more

362 55 1
                                    

I jeżeli ktoś myślał, że Ten będzie cierpliwie czekał, to się grubo mylił. Chłopak nie mógł spokojnie przeżyć ani jednego dnia, sprawdzając wszystkie najbliższe koncerty w Seulu oraz wyszukując nazwiska tancerzy na każdym z nich.
A czasami, gdy nie mógł tych nazwisk znaleźć, to stawał przed lustrem i pytał siebie, czy poszedłby na ten koncert. Musi w końcu ufać Johnowi, skoro na pewno na nim będzie, to musi na niego pójść z własnej woli.
-KuuUUUuuUn, mam iść na ten koncert? - zawył, zawieszając się na ramieniu przyjaciela.
- Jaki koncert? Co znowu wymyśliłeś? - Kun spojrzał na niego spod zmarszczonych brwi, krojąc warzywa coraz agresywniej.
- No koncert. Bo John powiedział, że będzie tańczył na jakimś, a ja tak bardzo chcę go zobaczyć. - powiedział, a wykorzystując nieuwagę Kuna, ukradł kawałek marchewki.
- Ten Johnny z instagrama? Nie mów, że dalej z nim rozmawiasz. Przecież to jest zupełnie obcy człowiek, czy ty w ogóle myślisz? On może chcieć cię wykorzystać. - przerwał krojenie, by odwrócić się przodem do młodszego. - Proszę cię, nie wywołuj skandalu.
- Dlaczego mnie nie rozumiesz? - westchnął, przytulając przyjaciela. - Masz rację, wiem. Dam sobie spokój z szukaniem.
- Oj, nie to chciałem powiedzieć. Po prostu uważaj, jasne? - poklepał Tena po plecach. - No, to powiedz mi chociaż, co zrobił, że zatrzymał cię na tak długo? - zaśmiał się.
- Wczoraj opowiadał mi o wszystkich rzeczach, które zaskoczyły go po przyjeździe do Korei. I , kurczę, kompletnie nie jest zabawny, ale tak bardzo się stara i to jest tak strasznie urocze. - spojrzał na przyjaciela swoimi szczenięcymi oczami.
- Ja się tu produkuję, żeby cię uratować przed złamanym sercem, ale już dawno po tobie. Ten, mam nadzieję, że John robi to wszystko szczerze. Naprawdę chcę, żebyś był szczęśliwy.
- Ja też, Kun. Dziękuję, to wiele dla mnie znaczy.

Rozmowa z przyjacielem go trochę uspokoiła. Może nie dosłownie, nadal ma problemy z opanowaniem ekscytacji, gdy Johnny wyśle mu zdjęcie szczeniaczka, do którego ponoć Ten jest podobny. Albo gdy opowiada mu o swojej pracy. Szczerze, Ten dalej nie może się doczekać. Ale musi, obiecał Kunowi, że się opanuje.

Więc teraz za każdym razem jak widzi, że w mieście jest jakiś koncert, wzdycha lekko i stara się być odpowiedzialny.

Do czasu.

- Ej ludzie, Taemin ma koncert w Seulu i dostaliśmy bilety! - do sali treningowej wbiegł zdyszany i uśmiechnięty od ucha do ucha Jungwoo.
- Serio? To będzie zajebiste! - w tłumie dało się słyszeć krzyki Lucasa i delfini śmiech Chenle.
- Nie przeklinaj, Xuxi. - wtrącił jeden ze starszych.
- Ale naprawdę? - Ten nie mógł powstrzymać ekscytacji, na ten koncert na pewno się wybiera.
- Tak, tak. Ten w ten weekend. Z tego co pamiętam to w sobotę. I mamy cały weekend wolny od ćwiczeń! - dodał Taeyong, który wszedł do sali zaraz po Jungwoo.
- To będzie najlepszy weekend wszechczasów.

To był najlepszy weekend wszechczasów.

Gdy dotarli na miejsce, zostali skierowani do specjalnego sektora dla gości, w którym spotkali też innych artystów, nie tylko z ich wytwórni. Rozpoznał gdzieś czuprynę Sehuna, Kibuma i chyba Seulgi, ale nie był pewien, dopóki Tae nie ruszył, by ją przywitać.

Sektor gości był przy bocznej scenie, były takie dwie, a między nimi scena główna.
Koncert zaczął się od piosenek z poprzedniego albumu, Ten mógł tylko przypuszczać czemu. Ale gdy zaczął grać wstęp do Thirsty, na scenę obok nich wszedł ideał we własnej osobie, Johnny.
Tylko w spodniach.
Na przeciwną scenę wchodził ktoś równie pasujący do piosenki, na środkowej stał już Taemin.
Ich choreografia była niesamowita, ruchy nie do opisania. Ten zaniemówił, wydając z siebie tylko krótkie woah, gdy zauważył, że tancerze są tylko marionetkami w dłoniach Taemina, który kierował nimi jakby robił to od zawsze, chociaż oni patrzyli w przeciwnym kierunku, tańczyli idealnie synchroniczne, Ten po prostu był pod wrażeniem.
A najbardziej pod wrażeniem był ruchów swojej instagramowej miłości, która to poruszała się zmysłowo, a jednocześnie dynamicznie, delikatnie, a za razem ostro i mocno. Obserwował uważnie, jak mięśnie Johna napinają się w każdym możliwym miejscu, jak jego lekko opalona skóra błyszczy od potu, jak jego lekko rozchylone usta aż proszą, by ten pot z nich -
- Oplułeś się, wiesz? - Ten podskoczył z zaskoczenia. Światła zgasły, Johnny pewnie schodził już ze sceny. - To on? - Taeyong zawsze wiedział jak go wspierać.
- Tak. Tae, ja nie dam rady. Nie wytrzymam do końca.
- Lepiej wytrzymaj, bo potem idziemy na zaplecze. - zmierzwił włosy młodszego, który spuścił głowę, starając się ukryć rumieńce.

can I have your number?  || johnny × tenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz