Rozdział pierwszy, w którym Percy dowiaduje się, że jego dziadek nazywa się Węża Morda...przepraszam... Lord Voldemort.
W Hogwart Ekspresie mają miękkie siedzenia zauważyłem ciężko siadając w pustym przedziale. Czerwone obicie lekko się pode mną ugięło. Westchnąłem z rozkoszą i bardziej zagłębiłem w oparcie. Po chwili niemiłosiernej nudy, wyciągnąłem z torby wydany po grecku podręcznik do Historii Magii.
Pewnie zastanawiacie się: dlaczego najpierw nie opowiem jak to stary drops i legendarny Chłopiec, Który Przeżył odwiedzili mój dom? Cóż uznałem, że już ich znacie. Ale informacji, które mi przekazali już nie. O to one:
a) mama jest czarownicą
b) dziadek nazywa się Węża Morda
c) Dumbledore jest dyrektorem szkoły, do której będę uczęszczał
I tyle. Teraz siedzę w przedziale pociągu jadącego do średniowiecznego zamku w Wielkiej Brytanii. Normalna wycieczka dla półboga z ponad przeciętnym ADHD. Nie powiem, że wysokim, bo Leo bije mnie w tym na głowę.
Usłyszałem kroki zbliżające się do mojego przedziału. Sądząc po odgłosach był to chłopak, bo dziewczyny stąpają bardziej delikatnie. Znałem tutaj tylko dwie osoby i nie sądzę by był to Wybraniec lub Dumbledore. Słyszałem kroki Harry'ego w apartamencie i brzmiały inaczej. Bardziej... nieśmiało. Te były pewne siebie, aż przesadnie.
Drzwi otworzyły się w tej samej chwili, w której ja zamknąłem książkę. Nie chcę, by ludzie zauważyli jakim językiem czytam, choć może nie mam podstaw do takich obaw. Nie warto zwracać na siebie zbytniej uwagi. Zwróciłem głowę w kierunku wejścia, nie chcąc wyjść na niemiłego. W progu stał o kilka centymetrów ode mnie niższy chłopak. Miał platynowe blond włosy i szaroniebieskie oczy, które teraz wpatrywały się we mnie z mieszaniną ciekawości i dość dobrze skrywanego strachu.
- Nowy? - zapytał. Miał cichy, śliski, lekko piskliwy głos. Jak wąż. Szarooki usiadł naprzeciwko mnie, a jego czarny garnitur lekko zmiął się w procesie. - Nie widziałem cię tu wcześniej. A na pierwszoroczniaka mi nie wyglądasz.
Jak się nazywasz?- Percy Jackson. - powiedziałem wyciągając rękę w jego stronę. . Chłopak chwycił ją. Miał smukłe, długie i bardzo blade palce.
- Draco Malfoy. Ślizgon, piąty rok. - część o ślizganiu puściłem mimo uszu. Nastała niezręczna cisza.
- Masz ciekawe ręce. - walnąłem. Malfoy popatrzył na mnie z zaskoczeniem i otworzył usta by coś powiedzieć, ale je zamknął.
- D-dzięki? - zabrzmiało to bardziej jak pytanie niż stwierdzenie. - Uh... Muszę iść. Jestem prefektem... Do zobaczenia!
Pomachałem mu i resztę trasy spędziłem słuchając gwaru z przedziału obok.
Zaraz po tym jak przebrałem się z moich zwykłych ciuchów w niewygodne szaty, Hogwart Ekspres zajechał na peron. Razem ze mną wysiadł tłum innych uczniów. Pośrodku całego zamieszania zauważyłem Hagrida z latarnią w dłoni. Nie było sensu machać do niego, bo stał do mnie tyłem. Zamiast tego przecisnąłem się przez zgraję uczniów. Tu i tam przez przypadek stanąłem komuś na stopie, ale udało mi się dotrzeć do półolbrzyma bez dalszych komplikacji.
- Hagridzie! - zawołałem, będąc metr od niego. Wielkolud odwrócił się i posłał uśmiech w moim kierunku.
- Percy! Żem cię dawno nie widział! Jak podróż?
- Wspaniale. - odparłem z jeszcze szerszym uśmiechem. - Mógłbyś mi powiedzieć gdzie mam iść?
- Jasne, cholibka! Idź z 'Arrym do powozów. - powiedział. Chciałem jeszcze o coś zapytać, ale pochłonął go tłum pierwszoroczniaków, których musiał zaprowadzić na łódki. Trochę im zazdrościłem, bo dawno nie byłem nad wodą, ale takie życie.
Rozejrzałem się po zbiegowisku usiłując wypatrzeć charakterystyczną czuprynę i okulary Harry'ego Pottera. Nie mogąc go znaleźć wzruszyłem ramionami i podążyłem za resztą starszych uczniów. Jak się okazało wszyscy poza pierwszorocznymi jechali powozami ciągniętymi przez szkieletowate konie. Gdy tylko zbliżyłem sie na odlwgłość z której mnie widziały, zaczęły rżeć i tupać kopytami.
Szefie! Szefie, tutaj! krzyczały.
Spokój! I nie nazywajcie mnie tak. Wystarczy mi jeden Mroczny, dziękuję bardzo. Zachowujcie się jakbym był kimś normalnym, proszę. Potem przyniosę wam pączki! obiecałem.
- Percy! - krzyknął ktoś za mną. Odwróciłem się w kierunku głosu, a tam stała właśnie ta osoba, której szukałem. Harry złapał mnie za ramię i zaciągnął do powozu. W środku siedziały jeszcze dwie dziewczyny i chłopak. Jedna z nastolatek miała opadające za ramiona brązowe, kręcone włosy, a w ręce ściskała książkę, której angielskiego tytułu nie mogłem odczytać. Druga z nich z kolei była blondynką, a jej niebieskie oczy wydawały się lekko zamglone. Na twarzy miała wyraz rozmarzenia i chyba nie zdawała sobie sprawy z tego gdzie jest. Zanim przeniosłem uwagę na chłopaka, dostrzegłem rzodkiewki zwisające z jej uszu. Chłopak był rudy i miał piegi rozsiane po całej twarzy. Szata, którą miał na sobie wyglądała na znoszoną i nieco brudną.
- Jestem Percy. - powiedziałem przerywając napięcie.
- Hermiona Granger. - odezwała się dziewczyna z książką.
- Ron Weasley. - przedstawił się rudy.
- Luna. - przedstawiła się sennym głosem blondynka z rzodkiewkami. - Czy twój dziadek to naprawdę Sam Wiesz Kto? - dodała, jakbyśmy rozmawiali o pogodzie. Popatrzyłem na nią niepewnie jeśli mówiąc "Sam Wiesz Kto" miała na myśli Voldemorta to tak.
- Węża Morda? - upewniłem się. Harry parsknął śmiechem, a ja pokiwałem głową. Ponownie nastała cisza...
Dotarliśmy na miejsce, a ja grzecznie pożegnałem się z testralami i ponownie obiecałem im pączki. Wchodząc do zamku, kilka duchów z podziwem i szacunkiem skłoniło się przede mną, co zaskoczyło mnie i przysporzyło mi jeszcze więcej dziwnych spojrzeń.Profesor McGonnagal zaprowadziła wszystkich uczniów do Wielkiej Sali by zajęli swoje miejsca, ale mnie zatrzymała w progu.
- Panie Riddle, - powiedziała stając wyprostowana. - pan zostanie tutaj. Poczeka pan na pierwszorocznych j Hagrida i razem z nimi przystąpi pan do ceremonii przydziału. Podczas gdy uczniowie z pierwszego roku będą przydzielani do domów, pan zaczeka na zewnątrz. Gdy przyjdzie pana kolej zawołamy pana. Czy to jasne?
Pokiwałem gorliwie głową, a nauczycielka bez słowa odwróciła się wchodząc do Wielkiej Sali i zamykając za sobą drzwi. Zrobiłem dokładnie to co kazała mi Minerva. Czekałem z niecierpliwością, a nuda zjadała mnie od środka. Miałem już zasnąć na marmurowej posadzce gdy ze środka dobiegł głos Dumbledore'a.
- A teraz chcielibyśmy przywitać nowego ucznia, który przyjechał tu z Ameryki by uczyć się w naszej szkole. Przywitajcie go ciepło. Perseusz Riddle! - dotarło ze środka. Wparowałem przez zamknięte drzwi i zatrzymałem za progiem.
- Percy Jackson, jeśli łaska! - powiedziałem z uśmiechem na twarzy, choć kilkoro uczniów spojrzało na mnie ze strachem. Nie mam ich za co winić, w końcu moim dziadkiem jest wąż. A ja myślałem, że moje życie nie może się już stać bardziej pokręcone. Spokojnym krokiem ruszyłem przez salę, a co jakiś czas słyszałem chichoty dziewczyn ze stółów obok. Czyżbym miał cos na twarzy? Usiadłem na stołku i McGonnagal założyła mi na głowę Tiarę Przydziału.
Półbóg? Ha! Nie gościłem herosa już od bardzo dawna. Jesteś wyjątkowy nawet wśród swoich, nieprawdaż?
Witaj. przywitałem się. Jak się nazywasz? Jestem Percy.
Jesteś bardzo uprzejmy... Nazywam się Phil. A teraz wróćmy do twojego przydziału. Bardzo odważny... lojalny poza miarę... Mam duży dylemat, synu Posejdona. stwierdził Phil. Hufflepuff, czy Gryffindor? Wiem!
- GRYFFINDOR! - wrzasnął Phil na głos. Kierując się oklaskami, usiadłem przy stole mojego nowego domu. To będzie długi rok.
CZYTASZ
Percy Riddle
FanfictionPercy, syn Posejdona odkrywa kim naprawdę jest jego mama. Jest czarownicą, a jej ojciec dawniej znany jako Tom Marvolo Riddle zapanoszył się w Wielkiej Brytanii piętnaście lat temu. Percy wyrusza do Hogwartu by tam pod czujnym okiem Dumbledore'a nau...