siemanko, tu znowu ja, tosiek:-) przychodzę dziś z wyjątkowo drażliwym tematem, który najmocniej mnie wpienia w całym wattpadzie, a mianowicie wasze popularne i przynoszące niebywałe sukcesy TŁUMACZENIA :-)
rozumiem, nie każdy posługuje się językiem z taką łatwością, by móc przeczytać jakieś cudowne opowiadanko z ulubionym idolem, ale to nie jest powód, żeby rozpoczynać tysiąc tłumaczeń, które w końcu i tak nie dochodzą do skutku.
to znaczy, to serio super sprawa, jeśli próbujesz pomóc komuś, kto nie łapie się w językach i wziąć się za tłumaczenie, serio podziwiam, sama nie dałabym rady (wiem, bo próbowałam), ale zastanów się przez sekundkę i odpowiedz, czy robisz to dla innych, czy dla własnego sukcesu na wattpadzie?
ktoś mógłby powiedzieć, że zazdrość, jednak nie - mam wrażenie, że znaczna część polskiej, podkreślam, POLSKIEJ strony wattpada jest przesiąknięta czyimiś pracami. a chyba nie o to tu chodzi, prawda?
tłumaczenia, tłumaczeniami
ciągną się za nimi duże inspiracje. i tutaj stanę na moment, żeby przyznać, że sama używam opowiadanek po angielsku, żeby jako tako ułożyć sobie plan. jednak jest jedna rzecz, którą czasem ciężko nam pojąć; inspiracja, a zżynanie pomysłu od kogoś, kto zwyczajnie nie ma świadomości o twoim istnieniu to rzecz karygodna i trochę obłudna, bo powtarzam, piszemy dla siebie i własnej przyjemności1 z własnego worka pomysłów.
dzisiaj na ostro, ale musiałam coś o tym napisać. a, no i przepraszam, że nie daję żadnych rad, ale ja się w tym nie łapię i nie wiem, co mogłabym wam poradzić. staram się tylko wpłynąć trochę na mentalność niektórych, bo to, co ostatnio zauważam, to jakaś apokalipsa.
możecie mnie trochę pocisnąć za czepialstwo, wybaczę.
-tosia