O tej serii było głośni już przed jej startem. Krążyły wieści, że oto nadszedł następca klasycznych tasiemcowych shonenów. Fakt, ostatnimi czasami czasy przegnaliśmy koniec "Naruto" i "Bleach", zapowiedziano też ostatni tomik "Fairy Tail". Choć wciąż wychodzą "One Piece", "JoJo's Bizarre Adventures" czy "One-Punch Man", jakoś nie było widać horyzontu tytułu, który mógłby okazać się kolejnym megahitem. A serie takie są potrzebne- wszak dzięki nim anime zdobywa nowe rzesze fanów.
Czy Black Clover dołączy do groma zasłużonych? Nie wiem. Historia skupia się na dwójce sierot żyjących w świecie, w którym magią włada praktycznie każdy. Yuno, wysoki, przystojny, utalentowany i powszechnie lubiany, posiada wielkie umiejętności magiczne. Asta natomiast nie jest w stanie rzucić żadnego zaklęcia, więc rekompensuje to sobie intensywnymi ćwiczeniami fizycznymi, powtarzając cały czas, że zostanie w przyszłości królem magów. Gdy przychodzi moment ich szesnastych urodzin, obaj przyjaciele wyruszają so świątyni, aby otrzymać magiczne księgi, które określają ich i status. Yuno dostaje jedną z najwspanialszą w dziejach, Asta- żadnej (co w realiach świata przedstawionego jest czymś niezwykle rzadkim, acz niekoniecznie chwalebnym). Mimo to obaj bracia deklarują się ,że zostaną królem magów - a że może być nim tylko jeden, rywalizacja jest nieunikniona.
Początek nie wydawał mi się zły, choć wrzeszczący cały czas Asta (serio współczuję seiyu tego gościa) mógł drażnić. Założyłem sobie, że oto dostaniemy serię, w której główny bohater będzie radził sobie pięściami w świecie wypełnionym magią. To nawet całkiem oryginalne, nieprawdaż? Niestety, nic z tego, szybko bowiem przekonujemy się, że Asta też ma talent, tylko mocno ukryty. Ostatecznie seria sprowadza się do klasycznej opowieści przygodowej z mocno podkreśloną rywalizacją dwójki przyjaciół. Co samo w sobie nie było takie złe. Ale...
Przyznaję, przeżyłem mocne zaskoczenie, gdy na etapie pierwszych czterech, pięciu odcinków zaczęło wrzucać fillery, zaś fabuła pędziła z prędkością żółwia-paralityka. Bohaterowie okazali się tak sztampowi i schematyczni, że aż miejscami śmieszni, zaś wrzask Asty potrafił odstraszyć nawet nawet najbardziej przychylnego widza. Czasem miałem wręcz wrażenie, że oglądam całkiem udaną parodię gatunku shonem, gdzie wszystkie klisze typowe dla takich serii karykaturalnie wręcz wyolbrzymiono.
Pamiętam jak dawno temu, kiedy startował "Naruto", jeden z moich znajomych na nieistniejących już stronie internetowej napisał, że to dziadowska seria, tak słaba, że nie ma szans na odniesienie sukcesu. Nie chciałbym, aby moje słowa o Black Clover wspominano podobnie. Uczciwie muszę przyznać, mangowa wersja wypada znacznie lepiej (a fakt, że nie musimy w niej słuchać wrzasków Asty, nie jest tu bez znaczenia). Niemniej już ogłoszono, że anime liczyć będzie 50 odcinków (dokładnie ponoć 51), co oznacza ,że ludziom się jednak spodobało- KRZYSZTOF WOJDYŁO
RECENZJA W ZIENTE Z OTAKU NR #64- GRUDZIEŃ 2017
CZYTASZ
Otaku Recenzje
AcakRecenzje wzięte z magazynu otaku. Oprócz tego bedą moje własne recenzje starych i nowych anim i mang. *Nie wiedziałam do jakiego gatunku dać więc wybrałam Losowo **bo nie ma tu gatunku prasa XD, bo w końcu mangi zalicza się do prasy.