Aizawie wydawało się, że Hizashi jest nie do wytrzymania na co dzień.
Mylił się, och, jak bardzo się mylił.
Wszystko było niczym w porównaniu do chorego Hizashiego; prychającego na wszystkie strony i zużywającego hurtowe ilości chusteczek Hizashiego; jęczącego o gorączce i rwącym bólu każdego mięśnia Hizashiego; a przede wszystkim — mieszkającego z nim podczas tego wszystkiego pod jednym dachem i śpiącego w jednym łóżku Hizashiego.
Więc tak, na chwilę obecną największym dramatem i, możnaby rzec, prawdziwym koszmarem Aizawy, był katar. Ale nie przejawiający objawów u niego, nie, z tym jeszcze by sobie poradził, wszak nie umywało się to kataru Mica.
— Eraser...
— Przestań.
— Eraseeeer — jęk Hizashiego poniósł się po całym salonie. Spał na kanapie, żeby, jak to określił jego współlokator, trzymał swoje parszywe zarazki przy sobie. Co i tak było z założenia bezsensowne, tym bardziej, że Aizawa sam pchał się obok niego, jako wymówkę podając potrzebę ciągłego kontrolowania jego stanu. — To chyba moje ostatnie chwile na tym świecie.
Dobre sobie.
— Okej, mogę ci dać namiary na dobrą kostnicę.
— To nie jest śmieszne.
— Widzę, że nie objawia się u ciebie czarny humor.
— Prędzej czarna ospa — stwierdził teatralnie. — Eraser, czy mógłbyś...
— Wybacz, ale nie — przerwał mu ostentacyjnie. - Muszę iść. Zaraz niestety zaczyna się mój patrol.
— Myślałem, że masz patrole tylko w nocy — po czym spojrzał w stronę okna, za którym świeciło popołudniowe słońce. — Poza tym, dzisiaj środa, nie powimieneś być teraz w UA?
Cholera, zagiął go.
— Majaczysz.
Hizashi nie odpowiedział i obrócił się w stronę oparcia kanapy tak, żeby Aizawa nie mógł zobaczyć jego twarzy. Jak oczywistym było to, że właśnie się uśmiechał z tak głupiego powodu, jakim był fakt, że Shouta wziął dla niego wolne? Po chwili ciszy, kiedy z trudem na powrót przybrał męczeński wyraz twarzy, mruknął zachrypniętym głosem:
— Płonę.
— Chyba z pożądania — parsknął Aizawa, ale nie widząc reakcji ze strony Hizashiego, dodał już normalniejszym tonem. — Może zdejmiesz z siebie ten kocyk?
Present Mic był owinięty od stóp do głów puchatym kocykiem, który dostał od Aizawy na Gwiazdkę. Tylko, że teraz było lato, a on miał gorączkę.
— Nie mogę, zimno mi.
Na to Aizawa, który już dostawał objawów migreny przez tego idiotę, bez uprzedzenia rozwinął go z ciepłego kokonu i odłożył koc na stojące nieopodal krzesło, które jednak znajdowało się poza zasięgiem Mica. A oczywistym było, że sam nie wstanie, by go wziąć. Następnie Shouta zniknął na chwilę, zaraz pojawiając się z termometrem w ręce. A Hizashi oczywiście nie pozwalał dobrowolnie zmierzyć sobie temperatury i Aizawa już rozważał sposoby, w jakie może go unieruchomić, gdy Mic niespodziewanie kichnął.
Kichnął, niechcący używając przy tym swojego Daru.
Aizawa dostał przez to kolejnej migreny, tracąc przy okazji chęci do czegokolwiek i obojętne mu było, gdzie będzie leżał, byleby było cicho. Dlatego położył się w swoim żółtym śpiworze na kanapie obok Hizashiego, kiedy ten w końcu zasnął — jak twierdził, snem wiecznym — co jakiś czas pochrapując.
Zresztą, i tak by się koło niego położył, nawet bez tej idiotycznej wymówki, jaką był ból głowy. Z jakichś powodów przywykł do tego najbardziej irytującego człowieka w całej Japonii i z niewiadomych przyczyn to właśnie obok niego mógł spokojnie zasnąć.
Nawet, jeśli kichał średnio co piętnaście minut.
『g o s h, uwielbiam pisać dialogi między tą dwójką.
i zignorujmy fakt, że końcówka nie ma sensu.
ale nie ignorujmy cudownego arta w mediach, bo jest cudowny.
also, happy pride month, dużo gejozy i w ogóle<3』
CZYTASZ
szczęście w nieszczęściu » bnha
Fanfiction❝szczęście w nieszczęściu; coś dobrego, pozytywnego wśród niepomyślnych wydarzeń, coś rozjaśniającego, neutralizującego nieszczęście❞ ↳ᴅᴜżᴏ ғʟᴜғғᴜ ɪ ʙᴀᴋᴜꜱʜɪᴍʏ