library!au
W cichej, niewielkiej bibliotece niedaleko centrum miasta dzień leniwie chylił się ku końcowi. W złocistych promieniach słońca wirowały delikatnie pyłki kurzu, osiadając na opasłych tomiszczach. Cisza niemalże dzwoniła w uszach, wprowadzając wszystkich w stan letargu i senności. Nikt, a w szczególności główny bibliotekarz, Aizawa Shouta, ucinający sobie właśnie drugą już drzemkę, nie spodziewał się spustoszenia tego powszechnego spokoju przez jedną zaledwie osobę.
— Excuse me, gdzie znajdę dział z książkami science-fiction? — blondyn ledwo co przestąpił próg budynku, a już zdążył przekroczyć ilość dozwolonych w bibliotece decybeli.
— Drugi rząd na prawo — mrukliwie odpowiedział Aizawa, łypiąc na przybyłego nieprzychylnym spojrzeniem. — I trochę ciszej, jeśli można.
— Thank you! — mężczyzna natychmiast skierował się we wskazany kierunek, najwyraźniej ignorując uwagę czarnowłosego.
Tamten westchnął i wrócił do swojej drzemki, a gdy po chwili znowu przy jego biurku zjawił się blondyn, w celu wypożyczenia dwóch dość grubych tomów jakiejś sagi, brunet spojrzał na niego błagalnym wzrokiem. Najwyraźniej nie podziałało to tak, jak zamierzał, bo krzykacz, oprócz poproszenia o udostępnienie mu księgozbioru, postanowił (o zgrozo) wystawić do biednego Aizawy rękę.
— Yamada Hizashi! — przedstawił się tym samym, niemiłosiernie głośnym tonem opatrzonym dodatkowo w przyjazny uśmiech.
— Aizawa.
Nie odwzajemnił gestu Hizashiego, na co ten, lekko zmieszany, odszedł od biurka i powoli opuścił bibliotekę. Na odchodne niechcący trzasął głośno szklanymi drzwiami.
Następny dzień przebiegał równie spokojnie, co poprzedni. I również do pewnego momentu, bo oto około godziny osiemnastej, to jest — godziny zamknięcia biblioteki, kiedy ostatnie osoby odkładały czytane lektury na swoje miejsce, do biurka podbiegł zdyszany Hizashi. Coraz mniej świadków, pomyślał Shouta, śledząc wzrokiem ostatnie osoby opuszczające budynek.
Yamada wyciągnął ze skórzanej torby wypożyczone wczoraj książki i z głośnym łoskotem postawił je pod nosem Aizawy.
— Ciszej — syknął, ale blondyn zdawał się nie rejestrować wypowiadanych przez niego słów.
— Bardzo ciekawe książki tu macie — zauważył Hizashi, rozglądając się dookoła. — Szkoda, że tak mało osób tu przychodzi.
— Pewnie dlatego, że właśnie zamykamy.
Dopiero teraz Yamada zobaczył, która godzina, jak późno jest, i że prawdopobnie zatrzymuje Aizawę w pracy dłużej, niż powinien.
— Och.
Pośpiesznie się pożegnał i pognał do wyjścia, zaraz jednak wrócił po torbę, której oczywiście zapomniał. Nie dosłyszał pogardliwego prychnięcia Aizawy.
Kolejnego dnia Aizawa był już dość zmęczony bez Hizashiego, a gdy ten przyszedł (bo jak mógłby nie przyjść?), miał już całkiem dość. Nie wiedział tylko czy miał dość wszystkiego, czy po prostu Yamady.
Kiedy przywitał go głośnym cześć, doszedł do wniosku, że tego drugiego.
— Polecisz mi coś ciekawego, Aizawa? — zapytał, podpierając się ręką o blat biurka. W ich stronę zwróciło się kilka osób siedzących przy stolikach.
— Naprawdę, odrobinę ciszej — Shouta wzniósł oczy ku sufitowi. — Czy proszę o zbyt wiele?
— Okej, okej — przytaknął Hizashi, choć w rzeczywistości nie usłyszał ani słowa.
Zrozumiawszy, że pomocy od Aizawy nie dostanie, sam ruszył na poszukiwania kolejnej części serii, jaką ostatnio wypożyczył. Robił przy tym jeszcze większy motłoch, niż gdy się odzywał, wprawiając czarnowłosego w stan nerwicy. Gdy wrócił do biurka i z okrzykiem zdziwienia stwierdził, że nie wziął swojej karty, Shouta nie wytrzymał.
— CZY MOŻESZ WYJŚĆ??
Był to pierwszy raz od dłuższego czasu, gdy podniósł głos. Yamada zamrugał dwukrotnie, zeskanował wzrokiem Aizawę i po chwili zdobył się na odpowiedź z cwaniackim uśmieszkiem:
— Okej, a więc dokąd idziemy? Znaczy, to dosyć niekonwencjonalne zaproszenie, ale czemu nie, chętnie z tobą gdzieś wyjdę.
To zaskoczyło bruneta; wgapiał się w stojącego przed nim mężczyznę bez słowa. A tamten, z teatralnym westchnieniem, wziął leżąca obok karteczkę i napisał na niej ciąg cyfr, by potem wręczyć go bibliotekarzowi.
— Zadzwoń, jak się już zdecydujesz.
Po czym obrócił się na pięcie, jeszcze raz się uśmiechnął i wyszedł. A Aizawa schował numer do szuflady, ale dzwonić nie zamierzał — tak źle z nim jeszcze nie było.
Minęło kilka cichych dni, bo bez blondyna, kiedy to Shouta starał się wrócić do stałego rytmu drzemek. A karteczka wciąż spoczywała na dnie szuflady, teraz przykryta jeszcze dwoma innymi oraz zszywaczem do papieru.
Brunet już miał nadzieję na kolejne, niezakłócone niczym popołudnie, gdy do biblioteki wparował dobrze znany mu osobnik. Już zaczął się lękać, że znowu do niego podejdzie i spróbuje zaaranżować rozmowę, ale, nieoczekiwanie, chwycił za jakiś poradnik i usiadł grzecznie z innymi, będąc cicho jak jeszcze nigdy. Aizawa musiał zerkać co jakiś czas by upewnić się, że Yamada wciąż tam jest.
A gdy nadeszła godzina zamknięcia, Shouta, pobrzękując kluczami, nakazał ostatnim osobom wyjść. Ostatni opuścił bibliotekę Hizashi, który najwyraźniej czekał, aż Aizawa skończy pracę i teraz przyglądał się mu, jak zamyka drzwi. Następnie oboje, wciąż w ciszy, skręcili za róg ulicy. Był to prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy brunet, przytłoczony przez niezreczną ciszę chciał, żeby Yamada się odezwał.
Zagadnął go więc, niby niewinnie, a jednak blondyn od razu się ożywił i znowu zaczął wylewać z siebie potok słów na wszystkie znane mu tematy. Aizawa uśmiechnął się półgłębkiem, bo Hizashi mówił całkiem ciekawie, był nawet zabawny, i — co Shouta zauważył z niemałym zdziwieniem — przyjemnie się go słuchało. Fakt, była to dosyć nietypowa odmiana po całym tym czasie spędzonym w miejscu, gdzie obowiązuje zasada zachowania ciszy. I doszedł do wniosku, że przy tym całkiem miła odmiana. Gdy rozstawali się na skrzyżowaniu, powiedział odrobinę cieplejszym tonem niż wcześniej:
— Zadzwonię.
A Hizashi odpowiedział mu uśmiechem.
CZYTASZ
szczęście w nieszczęściu » bnha
Hayran Kurgu❝szczęście w nieszczęściu; coś dobrego, pozytywnego wśród niepomyślnych wydarzeń, coś rozjaśniającego, neutralizującego nieszczęście❞ ↳ᴅᴜżᴏ ғʟᴜғғᴜ ɪ ʙᴀᴋᴜꜱʜɪᴍʏ