I

97 7 0
                                    

Zegar wybił 10 wieczorem.

W sklepie na stacji zostały tylko dwie osoby. Jedna z nich to pani Jenkins, przychodziła tu od dawna i zawsze kupowała to samo: mentolowe papierosy i butelkę najtańszego wina.

„Czasami zastanawiam się jak miewają się jej płuca i wątroba ale odpowiedz jest chyba oczywista. Czy ona kiedykolwiek kupi coś..."

-Halo? Jest tu ktoś? - z myśli wyrwał ją męski głos przy kasie
-Tak, już idę! -podeszła do lady nie patrząc nawet na klienta - To wszystko? -spytała podliczywszy zakupy mężczyzny, który bez słowa zostawił należną sumę i wyszedł, delikatnie zamykając drzwi.

-Dobry wieczór kochanieńka - do lady podeszła pani Jenkins, kładąc butelkę swojego ukochanego, najtańszego wina - Poproszę jeszcze...

-Dwa razy mentole, już się robi - Candy uśmiechnęła się do kobiety i sięgnęła do szafy po dwie paczki grubych mentoli, ulubionej marki pani Jenkins, najtańszej- Razem będzie tyle co zwykle
-Wiesz co Clary, znajdź sobie lepszą pracę - kobieta pochyliła się w jej stronę - mój kolega prowadzi klub gdzie mogłabyś się sprawdzić.

-Dziekuję pani ale nie interesuje mnie striptiz..

-Miałam na myśli kelnerkę ale skoro wolisz odważniejsze fuchy to może coś się znajdzie -zaśmiała się pokasłując, zostawiła należną cenę i wyszła

Kiedy wszyscy wyszli, Clary ubrała się, zabezpieczyła okna, zasuwając żaluzje, zamknęłam drzwi i zgasiła neon sklepu - jedyne źródło światła oprócz samotnej latarni przy przystanku autobusowym. Stacja benzynowa mieściła się na przedmieściach Seattle - blisko miasta ale mało osób odwiedzało to miejsce ze względu na rosnącą liczbę supermarketów w okolicy.

-Nareszcie do domu - westchnęła, wyciągając telefon.

Na jej telefonie widniała jedna nieodczytana wiadomość od współlokatorki.

od: Lily
Zaraz idę do Cartera. Będzie wino i seks. Nie czekaj na mnie ;)

„Przynajmniej ona fajnie spędzi dzisiejszy wieczór" pomyślała Clary

Schowała telefon i skierowała się na przystanek autobusowy jak co wieczór. Drzwi autobusu były otwarte więc wsiadła środkowymi drzwiami, minęła kierowcę i zajęła ulubione miejsce na końcu autobusu. Sprawdziła godzinę na telefonie: 22:28, jeszcze trzy minuty do odjazdu.

Minuty mijały szybko a za chwilę czas odjazdu opóźnił się o kwadrans co zdarzało się rzadko.

„Może znów przysnął?" - Clary znała kierowcę już długo. W zasadzie jeździła z nim codziennie o tej samej godzinie i nie raz zdarzyło mu się przedłużyć drzemkę i tym samym czas odjazdu.

- Panie Jones możemy już jechać? - kierowca nie odpowiedział

- Cholera jasna, ja mam poprowadzić ten autobus czy może Pan ju.... - Clary podeszła do kabiny kierowcy i poczuła, że wdepnęła w kałużę.

Kałuża, w którą weszła Clary była kałużą krwi wypluwającej spod siedzenia kierowcy. Stała jak sparaliżowana patrząc się na kierowcę, który leżał z głową opartą na kierownicy z otwartymi i skompanymi strachem oczami. Tak bardzo chciała się ruszyć ale jedyne co była w stanie zrobić to odwzajemniać jego nieobecny wzrok.

CANDYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz