Rozdział 1 Jak to się właściwie zaczęło?

160 15 7
                                    

Jak każdą opowieść trzeba ją jakoś nazwać, nadać tytuł, który będzie dobrze opisywał spójną całość zawartości stron. Najważniejsza jest jednak treść, a zwłaszcza pociągający początek, który nada rozpędu całej książce. Dlatego tak trudno jest mi zacząć. Nie jest to fascynująca historia fantazji dlatego większość z was już pewnie się nudzi.
Zacząć opisywać swoje przeżycia postanowiłam dziś dlatego powiem co się zdarzyło w tym dniu, że postanowiłam to zrobić. Można z tego wyciągnąć wnioski, że osoba, którą znamy długo nie zawsze jest warta naszego zaufania.
Teraz może jednak powiem coś jeszcze o sobie. Moje imię brzmi Amanda Elons, choć znajomi mówią mi Wiśnia, długa historia. Pani od matematyki zawsze uważała mnie za taką "wisienke na torcie", choć nigdy bym naszej klasy nie nazwała tortem. Jednak wróćmy do treści.
Poniedziałek. Wszyscy znamy to bolesne słowo i związane z nim wręcz słowa klucze: wstań, praca / szkoła. Ja nie miewałam takich problemów, choć po tym co się dziś zdarzyło nie mam ochoty tam wracać.
Nie wydaje się wam, że najgorsze rzeczy przytrafiły wam się w najmniej oczekiwanym momencie? Tak było i w tamtej chwili.
Na lekcji języka była praca w grupach. Wszyscy ucieszeni, bo w końcu można rozmawiać z kolegami, koleżankami, a nauczyciel nie może Wam nic zrobić. Zanane jest Wam pewnie uczucie, kiedy wszyscy pracują, a jednej osobie się cały czas nudzi i narzeka u boku? Taką osobą była wtedy, jeszcze, moja przyjaciółka Omsli Broken. Wyciągnęła z kieszeni kartkę, po której zaczęła coś pisać. Myślałam, że nareszcie wzięła się za pracę, jednak szybko przekonałam się, że moje myślenie było błędne. Kartka przechodząc z rąk do rąk trafiła ostatecznie do Jacob'a Solins' a. Wybuchwszy z początku śmiechem wskazał w moją stronę. Przyglądałam się moment roześmianym niebieskim oczom chłopaka. Jednak, kiedy on podniósł wzrok, ja schowałam twarz w dłonie udając, że głowię się nad zdaniem. Choć właściwie myślałam teraz tylko "To nie zapowiada się dobrze!".
Panika w moich oczach musiała być jakże mocno wyczuwalna, gdyż moja druga przyjaciółka Islana Rudmid, ta która nigdy jeszcze mnie nie zawiodła, zaraz spytała czy coś się stało. Kiwałam głową w inną stronę niż powinnam była to robić. Zaciskając jednakże dłonie dawałam jasny znak, że raz wybuchnie we mnie jakiś wulkan, a ujawni się na świecie jako po prostu krzyk. Przynajmniej taka jest, w moim przypadku, najprawdopodobniejsza wersja.
Dzwonek na przerwę wydał się zbawieniem. Jednakże na krótki okres czasu.
Wzrok mój przykuła kartka pod moim krzesłem.
-Jeśli to ten liścik?-pomyślałam w tamej chwili.
Przez moment czułam, że nie powinnam czytać cudzych konwencji, kiedy jednak jest tam coś napisane być może o mnie to chyba co innego. I tak kłóciłam się z myślami z czego ciekawość wziąła górę.
Islana jak zwykle uśmiechnięta podeszła do mnie jeszcze w trakcie mojego rozmyślania. Kiedy, więc wpadłam z satysfakcją pod krzesło myśląc, że to dobry wybór spytała:
-Co Ci strzeliło do głowy?
Zaraz potem nastąpiło drugie pytanie, które już usłyszałam stojąc na prostych nogach. A brzmiało ono:
- Ma to związek z tym jak się zachowałaś na polskim?
-Być może. -odpowiedziałam.
Wyszłyśmy na przerwę. Chcąc uniknąć większej ilości pytań od Islany, powiedziałam, że chce iść do toalety. Jednak nawet żeśmy tam nie doszły, a zawartość tej kartki już tkwiła w mojej głowie jak kuty przez tydzień wiesz. Treść brzmiała tak:
"Hej Jacob. Słyszałam, że Elons jest w Tobie zakochana. Cały czas obgaduje Cię z Islaną. "
Racja rozmawiałam o nim z Islaną jak o każdej innej osobie z naszej klasy. A Jacob'a trudno mi było niejednokrotnie nazwać przyjacielem, a tu proszę "słyszę", że jestem w nim zakochana i nawet o tym nie wiem.
Islana spojrzała na kartkę i tak..., zaczęła się seria pytań. Zaczynając od:
-Co to? Gdzie to znalazłaś?
-Przeczytaj, a się dowiesz.
-Jak to? Co?- zaczęła się druga seria.
Chwilę potem moja kochana przyjaciółka powtórzyła reakcje Jacob'a na ten list- wybuchła śmiechem.
-Nigdy nie słyszałam większej ilości-tu na chwilę przerwała. -prawdy.
-Prawdy?! Jakiej prawdy?!
- Oczywiste jest to, że Ci się podoba. I racją jest także to, że cały czas o nim mówisz.
Brakowało mi słów. Chwilę potem Islana znów zaczęła się śmiać.
-Żartowałam. To prędzej on jest w Tobie zakochany. Na przykład biorąc pod uwagę to wydarzenie, kiedy śpiewał Twoją ulubioną piosenkę patrząc na Ciebie.
-To, że śpiewał to i ja słyszałam na własne uszy, ale mam prawo wątpić w to, że na mnie patrzył. A teraz wydaje mi się, że dobrze by było gdybyś poszła ze mną i wyjaśniła to z Omsli.
Islana przyznała mi rację, jednak cały czas śmiała się pod nosem.
Omsli spotkałyśmy paradujacą po korytarzu z Luną Rewendell.
-Mogłabyś Nam to wyjaśnić? -spytałam Omsli bez zapowiedzi.
Islana równo z moim pytaniem podsunęła kartkę pod nos Omsli. Luna "zaciekawiona" sytuacją, a dokładniej widząc, że Omsli nie wie co odpowiedzieć wyrwała kartka z rąk Islany.
-Co to? - spytała jak zwykle słodkim głosem który wszystkich denerwował.
-No nic zwyczajne żarty, a wy robicie z tego wielkie coś..., za grosz poczucia humoru nie macie- krzyczała Omsli.
-Przepraszam, że nie rozumiem żartów na tak niskim poziomie.-odpowiedziałam i poszłam, a Islana razem ze mną.
- Luna i Omsli są po prostu bezczelnie. - buntowała się dalej Islana.
Siedziałam cicho, gdyż nawet nie miałam ochoty tego komentować, a to rzadko się zdarza.
Ostatnią lekcją jaką jeszcze musiałam znieść w tym dniu to profesjonalnie znane wychowanie fizyczne, dla nas po prostu "róbta co chceta".
Gdy słońce tylko wychodzi za chmur W-F spędzamy na podwórzu niejednokrotnie nawet, kiedy na ziemi widnieje śnieg, jak dziś.
Co właściwie mogła zrobić taka osoba jak ja? Wziąć słuchawki i wejść na drzewo. Tak. To był mój plan na spędzenie idealnego W-F'u. Jednak taka osoba jak ja nie mogła choć na chwilę zostać sama. Zaraz pod drzewam stała Islana i troskliwa o wszystkich Abi Abril.
-Co się stało? -spytała swoim cienkim, wnerwiającym głosem.
-Nic. Po prostu nic.
Mówiąc zeszłam z drzewa. Choć dalej miałam doła musiałam być silna. W tej chwili czułam, że jedyne co by mogło choć trochę pomóc to przeprosiny ze strony Omsli, ale to by i tak nie złagodziło sprawy do końca. Chciałam jej ułatwić sprawe i sama do niej poszłam.
-Kto to idzie!?-krzykła udjąc zaskoczenie.- Elons, a może już Solins?
Minęłam ją udjąc, że idę w zupełnie inną stronę, bo jeśli tak ma wyglądać ta rozmowa to lepiej było jej nie ciągnąć. Jacob, którego zobaczyłam w tamtej chwili też miał zamiar rozmowy z Omsli.
-Jesteś po prostu podła!-zaczęł na nią krzyczeć. - Rozumiem, że Amanda to Twoja przyjaciółka i w ogóle, ale ona chyba nie zrobiła Ci nic złego?! Dlatego nie rozumiem czemu tak się zachowujesz. Poza tym to nie Twój interes czy mnie kocha, czy nie.
-Ale..., pech. -pomyślałam w pierwszej kolejności- Czy on się o mnie martwi i rzeczywiście mnie kocha? -przeleciało mi w głowie, ale po chwili nie wiedziałam jak w ogóle mogłam tak pomyśleć.
To było wręcz nie normalne.
-Jacob...?-burkłam pod nosem cały czas myśląc.
Nie zauważyłam nawet, że jest obok mnie i musiało mi zająć trochę czasu zanim dotarło to do mnie w pełni.
-Wszystko dobrze? -spytał nie śmiało.
Długo zwlekałam z odpowiedzią. Nie chciałam w nikim wzbudzać litości dlatego moja odpowiedź znów nie była szczera.
-Tak. Wszystko w porządku.
On też potem nic nie mówił. Dotknął na chwilkę od tyłu mojego ramienia po czym poszedł.
I tak to się kończy na chwilę obecną. Najgorsze jest i tak to, że nie tylko w szkole nie jest kolorowo.

Zablokowana MiłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz