Rozdział 6

1.7K 85 16
                                    

Wszystkie paryskie ulice były w korku, nie mówiąc już nawet o tych w samym centrum.  Przeklinałem się za to, że nie wyjechałem wcześniej z firmy, przynajmniej nie stał bym bezsensownie tracąc cenne minuty. Miałem mnóstwo pracy, w przyszłym tygodniu miałem już zaplanowany wyjazd do Nowego Jorku, w którym nie byłem od dawna. Wiedziałem, że muszę tam jechać, to było nieuniknione jak i to, że muszę się wziąć za pracę, którą od dawna odkładałem na boczny tor. Najważniejsze w tej chwili było dla mnie to, aby nie pozwolić Petrovowi wniknięcie w struktury LA LUVRE pośrednio poprzez udziały w mojej firmie. Doskonałym sposobem na zatrzymanie jego planu była Konstancja, z którą moje relacje coraz bardziej się rozwijały.

I w to bardzo dobrym kierunku.

- Konstancjo, obiecuję, że się nie spóźnię. Przecież sama wiesz jak to spotkanie jest ważne dla mnie.- odpowiedziałem do słuchawki telefefonu, kiedy po raz kolejny zadzwoniła, upewniając się czy na pewno dotrę na czas w ustalone miejsce. Swoją drogą było to bardzo ważne spotkanie. Dzięki Konstancji udało mi się porozumieć z członkami zarządu Petrova, którzy akurat dzisiaj byli w Paryżu. Musiałem zrobić wszystko, aby się nie spóźnić. - Daj mi piętnaście minut, muszę kończyć do zobaczenia na miejscu.

Musiałem się z nią rozłączyć, jeszcze kilka słów z jej ust mogło sprawić, że moje nerwy by nie wytrzymały. Mimo, że była piękna i na swój sposób bystra, niemiłosiernie denerwowała pouczając mnie jak dziecko.

Spojrzałem na zegarek który wskazywał już dziesięć po piętnastej. Wiedziałem, że jestem w dupie. Rozglądając się jeszcze raz dookoła siebie nagle wyskoczyłem z samochodu.

- Co pan do cholery robi?! Stoimy w samym środku...- usłyszałem zdziwiony głos mojego kierowcy.

- Śpieszę się, widzimy się na miejscu.- rzuciłem, gdy już biegłem w stronę chodnika. Wiedziałem, że to co zrobiłem było szalone, ale tylko w ten sposób mogłem zdążyć na to przeklęte spotkanie. Biegnę ruchliwą paryską ulicą, zdając sobie sprawę, że zostało mi bardzo mało czasu, a jeszcze niezły kawałek drogi czekał na mnie. Nagle niewiadomo dlaczego moje ciało zamarło w bezruchu. Zmysły przestały działać, a serce bić. Poczułem, że część mnie nagle umarła, po to żeby obudzić się na nowo.

Stałem na środku chodnika jak słup soli, ludzie dziwnie na mnie spoglądali. Jednak to nie było w tamtej chwili dla mnie ważne. Najważniejsze było to, że zobaczyłem Ją, tą którą oszukałem i pozbawiłem wszystkiego co dobre. Jej lśniące kasztanowe długie włosy rozwiewał  lekki wiatr, który nie wiadomo kiedy się zerwał. Była równie piękna jak cztery lata temu, choć może jej rysy twarzy wydawały się ostrzejsze i bardziej zimne, jednak gdy jej wzrok spotkał się ze wzrokiem małego chłopczyka, którego trzymała na rękach od razu łagodniała i lekko się do niego uśmiechała. Moje oczy zatrzymały się dłużej na chłopcu. Jego jedna rączka zaciskała się na jej płaszczu, zaś w drugiej trzymał samochodzik, widać, że chłopiec doskonale czuł się w jej towarzystwie, podobnie jak ja kiedyś.

Kim jednak jest to dziecko, przyjrzałem się jeszcze raz czy może ktoś jest oprócz nich, ale byli sami. Czy może to..? Nie, nie możliwe, to nie mogła być prawda. Dramatycznie próbowałem dostrzec podobieństwo chłopca do niej. Włosy co prawda miał ciemniejsze i bardziej rubinowe podonie jak moje, ale oczy należały w stu procentach do niej.

Szukałem jej przez lata, a dowiedziałem się jedynie o tym, że sprzedała firmę i wyprowadziła się nie wiadomo gdzie. Odcinając się od dawnego życia i przede wszystkim ode mnie. Nigdy nie spodziewałbym się, że znajdzie sobie kogoś w tak szybkim czasie po naszym rozstaniu i w dodatku zajdzie z nim w ciążę.

Chyba, że to moje dziecko? Czy to w ogóle możliwe?

Przez moment w mojej głowie była pustka, której nie dało się opisać. Dopiero, gdy doszło do mnie, że wsiadają do żółtej taksówki moje ciało obudziło się na nowo do życia.

Oblicze PrzeszłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz