★ Rozdział 4 ★

11 1 0
                                    

Obudziłam się z cholernym bólem głowy.  Co się stało?  Gdzie znowu jestem?  I dlaczego znowu nic nie pamiętam?  Rozejrzałam się dookoła.  Pokój był dość mały,  w kolorach wiśni i turkusu.  - Te kolory juz bardziej mi się podobają - dodaje w głowie,  z chęcią wstania z dużego,  podwójnego łóżka.  Niestety,  nogi odmawiają mi posłuszeństwa i ląduje na jasnym dywanie czując przeszywający ból w kolanach.  Odwracam się siadając,  z niemałym trudem i spoglądam na swoje nogi.  Kolana i kostki są spuchnięte a uda i łydki wręcz sine od kilku większych i kilkunastu mniejszych krwiaków i siniaków oraz zadrapań na których widnieje jeszcze zaschnięta krew.  Wzdycham próbując przypomnieć sobie co takiego wczoraj się stało,  tym samym poraz kolejny przyglądając się pomieszczeniu.  Było w nim kilka jasnych półek,  jakiś stolik na którym stały dwie szklanki i jakiś napój , szafa i drzwi do innego pomieszczenia.- tam jest pewnie łazienka  - wdycham sama do siebie.  Przydałby mi się prysznic.  Z zamyśleń wyrywa mnie dźwięk przekręcanego klucza i otwierające się drzwi wejściowe.  Wyłoniła się z nich Kobieta wiele starsza ode mnie,  ubrana w fartuch lekarski i widoczne pod nim spodnie oraz..  Kapcie.  Przyjrzała mi się swoimi przenikliwymi,  szarymi oczami ukrytymi za owalnymi okularami i podrapała się po głowie dotykając jasnych,  dość krótkich włosów i zamknęła za sobą drzwi. 
- Jestem Ann i jestem lekarzem.  Będę Cię leczyć.  - powiedziała donośnym głosem.  To mnie trzeba leczyć?  Jestem na coś chora?  Prócz tych nóg chyba nic mi nie dolega.  Nie zdążyłam jednak się odezwać bo kobieta klęknęła naprzeciw mnie na podłodze i zaczęła się..  Modlić.  Zetknęła swoje dłonie razem i spuściła głowę zamykając oczy i wypowiadając cicho słowa w nieznanym mi języku.  Przyglądałam jej się z zaciekawieniem,  lecz mój wyraz twarzy bardziej mówił  "Kobieto,  co Ty odpierdalasz? Jesteś podobno lekarzem,  a nie Katechetką". Wzdycham kiedy ta ponownie otwiera oczy i patrzy na mnie jakbym co najmniej zabiła jej kota.  Bierze moją rękę i zaczyna ją obmacywać,  by po chwili ją rzucić na moje uda i uczynić to samo z drugą.  Przechodzi do nóg, gdzie za każdym jej ruchem sykam z bólu.  Kobieta jakby nie zważając na to,  ściska je mocniej po czym puszcza je tak, ze spadają bezwładnie na podłogę.  Lekarka wstaje i rusza do drzwi.  Nie odwraca się ani razu a ja wiem, ze moje pytania i tak zdadzą się na marne,  więc nie odzywam się tylko spoglądam na nią kiedy otwiera drzwi w których zderza się z Roxanne. Prawdopodobnie chciała wejść do pomieszczenia bo nadal trzyma dłoń jakby chciała otworzyć powietrzną klamkę.  Opuszcza ją jednak po chwili i zamiast wejść,  cofa się wypuszczając Starszą Kobietę i sama wychodzi zamykając drzwi. Próbuje wstać,  by choć trochę usłyszeć,  ale nogi odmawiają mi posłuszeństwa więc czołgam się pod drzwi. 
- Z jej nogami nie jest najlepiej. Masz to i podaj jej kiedy będziesz miala okazję.  - obie milkną po słowach kobiety, lecz po chwili ona dodaje - z jej psychiką też jest średnio.  Nic nie pamięta i coraz mniej mówi. 
Roxanne dziękuję Kobiecie po czym wyraźniej słychać oddalające się obcasy a drugie..  Zbliżające się.  Szybko próbuje doczołgać się do dywanu,  lecz nie wychodzi i krótkowłosa otwierając drzwi,  uderza z impetem w moją kostkę,  na co ja reaguje jękiem i ukrywam twarz w dywanie , na którym już połowicznie jestem, leżąc na brzuchu. - Wstań - rozkazuje , zwracając się do mnie na co ja obracam się na plecy i spoglądam na nią. 
- Żeby to było takie proste - mówię z przekąsem, co widocznie jej się nie podoba, bo chwyta moje nadgarstki i ciągnie mnie w górę puszczając i łapiąc w talii.  Jej oczy zmieniają się na ciemne,  i patrzy na mnie jakby chciała mnie zabić. 
- Ile razy Ci mówiłam,  że nie życzę sobie byś się tak do mnie zwracała?  - mówi głębokim,  pełnym złości głosem. Ja za to jej nie odpowiadam i prycham na co ona po prostu mnie puszcza i lecę na podłogę uderzając o nią z impetem całą tylnią częścią ciała.  Zaciskam oczy i próbuje złapać oddech co jest trudne przez przeszywający ból w plecach. Po chwili jednak mój oddech się normuje,  a ja czuję ciężar na podbrzuszu który zdecydowanie na nie naciska.  Otwieram oczy i spoglądam na Roxanne która siedzi na mnie w rozkroku i powoli pochyla się łapiąc za moje dłonie i wyginając je za moją głowę,  przybliżając swoje usta do mojego ucha.  - Dopóki będziesz grzeczna,  ja będę miła.  Z chwilą z którą zaczynasz się jakkolwiek wywyższać,  możesz od razu żałować że żyjesz - szepta, a ja czuję jak mój oddech przyspiesza razem z biciem serca i nie będąc w stanie niczego odpowiedzieć po prostu przytakuje lekko głową. 
Nie bój się Marcy,  przecież wiesz, że nie zrobię Ci krzywdy.

Nie oszukasz mnie Roxanne. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz