★ Rozdział 6 ★

9 1 0
                                    

  Siedziała w kącie śnieżnobiałego pomieszczenia.  Nogi pociągnęła pod brodę którą o nie oparła, otulając je ramionami.  Jej twarz była pokryta grymasem smutku a niebieskie oczy tępo wpatrywały się w ciężki do opisania punkt.. 48, 49, 50, 51.. Westchnęła.  Od kilku godzin siedziała i wpatrywała się w ten jeden jedyny punkt wyobrażając sobie na nim zegar i liczyła razem z nim minuty i godziny odkąd tu przebywa. Zamknęli ją tutaj pięć godzin temu a dziewczyna była wyczerpana,  znudzona a jej ciało zastało się od braku ruchu i przebywania w jednej pozycji przez tyle godzin.  Nagle drzwi,  śnieżnobiałe,  tak samo jak i reszta pomieszczenia (co oni mieli z tym białym do cholery?) , otworzyły się z hukiem a do środka wszedł dość wysoki i postawny mężczyzna.  Ubrany był w czarną,  opijającą się na jego mięśniach koszulkę i ciemne jeansy.  Na nogach miał granatowe,  markowe buty ze srebrnymi kończeniami.  - co jak co,  ale gustu do butów to on nie ma - pomyślała i uśmiechnęła się w duchu,  lecz jej twarz była po prostu bez emocji.  Podniosła wzrok na mężczyznę,  czując jego na sobie. Nie myliła się.  Jego szare, spokojne tęczówki wpatrywały się w nią z uwagą przez dłuższą chwilę,  by po chwili przeczesać dłonią swoje kruczoczarne,  krótkie włosy dłonią i usiąść na białym (o ironio..)  krześle centralnie naprzeciw dziewczyny. 
- Roxanne Margaret Atwood - powiedział,  a jego głos był głęboki i niski.  Uśmiechnął się lekko,  na co ona tylko zmieniła swój wzrok na podejrzliwy.  - Czego on ode mnie chce? - westchnęła, zastanawiając się nad przebiegającą sytuacją.
- Czego chcesz?  - postanowiła się odezwać,  a jej głos zdobiła chrypka, bo od dawna z nikim nie rozmawiała. Jednak po chwili juz żałowała swoich słów.
Oczy mężczyzny natychmiast zwężyły się,  zmieniając kolor w wyniku furii.
- czego chcę?  Chcesz się dowiedzieć czego chcę?  - wrzasnął,  na co Roxanne zlękła się i skuliła jeszcze bardziej. On jednak nie przejął się tym zbytnio i odrzucił krzesło na którym siedział w kąt,  z taką siłą,  że rozwaliło się na kilka kawałków odbijając się od ściany.  Następnie podszedł do niej i chwycił z całej siły jej dość długie , także czarne włosy ciągnąć ku górze,  tak że ta aż zakwiliła z bólu i zacisnęła oczy by nie uronić łez zbierających się pod powiekami.  Drugą dłonią sięgnął do tylnej kieszeni i wyjął z niej długie ,  fryzjerskie nożyce które po chwili zaczęły ciąć włosy dziewczyny przy karku.  Pojedyńcze pasma włosów spadały na kafelki ale ten nie przejmował się tym.  Gdy odciął ostatnią część jej włosów Roxanne upadła na kolana chwytając dłońmi za głowę i chowając ją w nich. Z jej ust wydobywał się niekontrolowany szloch a łzy płynęły,  i wtedy,  nawet jeśli by chciała to nie mogla zatrzymać tego co się z nią działo.  Mężczyzna uśmiechnął się wrednie rzucając na ziemię nożyczki i jej obcięte włosy i skierował się do wyjścia.
- Aron nie żyje  - powiedział tym razem już bez uśmiechu i wyszedł zostawiając dziewczynę samą.  Po dłuższej chwili Roxanne siadła w kącie wyciągając nogi przed siebie i nadal płacząc i trzęsąc się z emocji chwyciła w dłoń nożyczki obracając je przez chwilę.  Jej obraz był zamazany i trząsł się przez łzy.  Zagryzła wargę,  by choć trochę się uspokoić,  lecz puściła ją po chwili czując w ustach metaliczny smak krwi.  Otworzyła nożyczki łapiąc za jedno z ostrzy a drugie przystawiła do swojego nadgarstka wybuchając kolejną salwą płaczu,  przejechała ostrzem po nagiej skórze głęboko je wbijając.  Czuła przeszywający ból,  co tylko wzmocniło jej histerię.  Wpatrywała się przez łzy w krwawiące przedramię z myślą że i tak już nic dobrego jej w życiu nie spotka i z tą myślą także zasnęła..  A może jednak zemdlała,  lub umarła ze zbyt dużej utraty czerwonej cieczy?  Tego już nie pamiętała..

Nie oszukasz mnie Roxanne. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz