angst af
Zatrzymaliśmy się na obskurnej stacji benzynowej pod koniec „One For The Road", trzeciej piosenki czwartego przesłuchania. Szybko otarłem zaschnięte łzy i niemal wyskoczyłam z auta, pragnąc napełnić płuca nocnym powietrzem, przesączonym duszną wonią benzyny. Jej intensywność sprawiała, że kręciło mi się w głowie, ale mogło to być także osłabienie wywołane „małą" ilością jedzenia. Przyzwyczajony, szybko złapałem równowagę i niewyraźnie ruszyłem w kierunku świecącego szyldu, zapowiadającego możliwość zjedzenia obrzydliwego hot doga i wypróżniania się w zasikanej toalecie. Słysząc za sobą kroki rodziców niezauważalnie przyśpieszyłem, docierając do drzwi i wchodząc do ciepłego środka z charakterystycznym dźwiękiem dzwoneczka.Nie było tam nikogo oprócz posępnej kasjerki, z którą wymieniłem się obojętnym skinięciem, po czym wbiłem wzrok w elektryczny zegar wiszący powyżej głowy dziewczyny. Dochodziła dwudziesta trzecia, a my aktualnie znajdowaliśmy się nigdzie. Nie było też tak, że znałem cel naszej wycieczki. Bałem się zapytać, ponieważ zwróciłoby to zbyt dużą uwagę na moją osobę, zresztą, tak naprawdę było mi to obojętne.
Obrzuciłem dostępne „jedzenie" ze stacji benzynowej wątpliwym spojrzeniem, po czym usiadłem przy wolnym stoliku, wyposażony w kolejną butelkę wody. Oparłem głowę o zagłówek obdrapanego czerwonego siedzenia i zacząłem opróżniać ją ogromnymi łykami, wystarczająco zapełniającymi mój żołądek. Wyglądając zza butelki, obserwowałem jak moi rodzice dalej krzątali się przed ladą z fast foodami, co jakiś czas zerkając w moją stronę i wymieniając się przyciszonymi zdaniami.
Przyzwyczaiłem się do krytyki oraz oceniającego wzroku. Są między nimi, jednak także spojrzenia przepełnione pożądaniem, które chętnie odwzajemniam, nie przejmując się tym, czy pochodzą one od dziewczyn, chłopaków, młodszych czy tych po sześćdziesiątce. Potrzebowałem tych zakłamanych ludzi, wmawiających mi, że jestem piękny. Nie obchodziło mnie, że łgali, dopóki pomagali zapomnieć mi o bólu i dodatkowych kilogramach.
Odbiłem wzrok od podłogi i zauważyłem moją rodzicielkę, zmierzającą do mnie z dwoma hot dogami. Na jej twarzy uformował się słaby uśmiech, nie będący w stanie ukryć zmęczenia i wahania. Szła w moją stronę, drobna kobieta, pragnąca jedynie pomóc swojemu zepsutemu dziecku. Westchnąłem, wiedząc, co wydarzy się następnie.
—Kotku, kupiłam ci bułkę — odparła kobieta, z westchnięciem opadając na siedzenie naprzeciwko mnie— Zjedz trochę- dodała, widząc, jak zbieram się na odmowę. Ostatnimi czasy, przeprowadzaliśmy identyczną rozmowę przynajmniej raz dziennie. Zawsze wyglądała tak samo.
—Nie jestem głodny, mamo. Najadłem się przed wyjazdem— skłamałem.
—Ale może chocia—
—Chcesz, żebym miał potem nudności?— powiedziałem ze stoickim spokojem, przerywając jej nieudolne próby. Widziałem, jak promyk nadziei w jej oczach gaśnie, a ona zaraz zostawi temat i mnie w spokoju, kiedy plany pokrzyżowało pojawienie się mojego ojca.
—Matka zapłaciła za to jedzenie, więc łaskawie je zjesz— powiedział stając obok stolika, tak, że jego krocze znajdowało się na wysokości mojego wzroku. Nie chciał zejść do mojego poziomu. Słodkie. Bez unoszenia wzroku, potrafiłem wyobrazić sobie, jak zaciska szczęki, kiedy ja grzecznie odmawiam. Zaraz potem, już na wysokości mojego wzroku wbija pięści w blat stolika tak, że jego knykcie niebezpiecznie bieleją. Odetnij sobie dopływ krwi, tatusiu, wykrzyczałem w głowie.
—Yongguk, skarbie. Spokojnie— zainterweniowała moja matka— Baekhyun zje, prawda kotku?— spytała, posyłając w moją stronę błagalne spojrzenie. Spojrzenie, którego bałem się bardziej niż krzyku ojca. Łamiące i przebijające się do strefy bezpieczeństwa, którą otoczyłem swój mały móżdżek, przypominające, że nie siedzę w tym bagnie kompletnie sam. Spojrzenie, błagające o litość i wsparcie, którego ja nigdy nie potrafiłem zaoferować swojej rodzicielce.
CZYTASZ
dead boys are also afraid of touch |chanbaek
FanfictionA mimo to, fala rozbawienia i podekscytowania przeszła przez moje obumarłe komórki, gdy to co się ze mną działo, powoli przestawało mieć jakiekolwiek znaczenie. Odchyliłem głowę do tyłu i spojrzałem prosto w czarne oczy swojego oprawcy. Bez żadnego...