W końcu <3

4 1 2
                                    

-Dzień dobry konie :D. -to powiedziawszy weszłam do stajni.-

W końcu stajnia, zapach koni i siana... Kocham to.


-Cześć Julia, na kim chcesz dziś jeździć? -nagle zauważyłam moją instruktorkę.-

-Dzień dobry Pani Haniu. Myślałam nad....

Na drzwiach od stajni wisiała lista wszystkich koni stajennych:

-Wałach Jaskier, klacz Belami, klacz (kuc) Roxi, dwa konie prywatne, wałach Miszu (Misiek), wałach Kapitan, wałach Mamed, wałach (kuc) Piorun (prywatny)

-Myśl szybko, bo masz 30 min na wyczyszczenie i osiodłanie. -to powiedziała P. Hania-.

Wytrzeszczyłam oczy... Tylko pół godziny na ogarnięcie konia ?! Jak ? ktoś mi to wytłumaczy ? Pani Hania, chyba myślała, że tyle mi wystarczy.

-Niech będzie.... Mamed.- odpowiedziałam-

-Leć go szykuj.- powiedziała P. Hania wychodząc ze stajni.-

Szybko wzięłam szczotki Mameda z siodlarni i ruszyłam do drugiej stajni, żeby go wyczyścić. Było tam tak ciemno, że prawie nic nie widziałam... ale trudno. Gdy otworzyłam drzwi od drugiej stajni, srokaty pysk Pioruna, Kary Kapitana i Kasztanowaty Mameda było widać zza boksów. To było mega słodkie <3.

-Cześć rudyy. -pogłaskałam jego kasztanowatą sierść z odmianą na pysku.-

Parsknął w odpowiedzi. Otworzyłam boks i odłożyłam szczotki na ziemie. Popatrzyłam na jego oświetloną stronę i patrzę.... patrzę... a tam czysty koń. Przekręciłam go, żeby drugą stronę też oświetlić światłem dziennym. Tam też błyszczał.. Sprawdziłam, czy pod brzuchem nie ma zaklejek, ale tam też nic nie było. Sprawdziłam kopyta, ale tam nawet nie było ociupinki ziemi. Ktoś go pewnie przed chwilą czyścił. Poszłam do siodlarni, sprawdziłam godzinę na telefonie. 16:46- Jazdę mam na siedemnastą, więc mam ok. 10 min na osiodłanie.

Wzięłam siodło z czaprakiem, podkładką i ogłowiem i ruszyłam do Mameda. Po drodze straszne wiał wiatr, więc musiałam się trudzić, żeby cokolwiek zobaczyć przez moje rozwiane włosy. Ten początek zimy był chyba najgorszy...


Po osiodłaniu konia, przyszła do stajni Pani Hania i powiedziała, że wychodzimy do hali. Ze mną jeździła jeszcze moja najlepsza Przyjaciółka- Patrycja i moja kol ze stajni-Nadia. Ja jestem na poziomie niskich przeszkód, Patrycja na poziomie galopu, a Nadia na początkach galopu.

Wyprowadziłyśmy konie. Patrycja jeździła na Misiu (jej ukochany koń), a Nadia na Roxi. Jeśli chodzi o tego wstrętnego kuca, to z nim są same problemy. Albo się wlecze i nic się nie da zrobić, albo nie można jej zatrzymać, bo "zakochała" się w koniu przed sobą... Albo bryka i się z niej spada, albo nagle hamuje, albo nagle skręca... albo... albo.. albo... ile do cholery tych "albo" ?! Dobra Julka.. skup się na koniach. Wprowadziłyśmy konie do okrągłej hali. Wsiadłyśmy na konie i ruszyłyśmy stępem. Ja jechałam pierwsza, bo Mamed był najszybszy, druga Pati na Miszu, a ostatnia Roxi. Jechałyśmy stępem, robiłyśmy ćwiczenia, rozmawiałyśmy ze sobą i Panią Hanią, zmieniałyśmy kierunki itp.

-Dobrze, sprawdźcie jeszcze raz popręgi i ruszajcie kłusem. -to powiedziała Pani Hania i wzięła do ręki bacik do lążowania.-

Sprawdziłyśmy popręgi. Poklepałam konia, zcisnęłam go łydkami i ruszyliśmy kłusem. Instruktorka położyła na ziemi trzy małe piłki w różnych kolorach.

-Co to jest ?- zapytała Nadia.-

-Będę mówiła imiona waszych koni i kolor piłek, a Wy jak najszybciej podbiegajcie do swoich piłek.- powiedziała do nas P. Hania.-

Wszystkie potaknęłyśmy głowami i jechałyśmy dalej kłusem. Patrzyłam na Panią i wytężałam słuch...

-Kapitan Srebrna, Mamed żółta, Roxi zielona !

Szybko wyostrzyłam wzrok na żółtą piłkę i nakierowałam na nią Mameda. Byłam pierwsza, Pati druga, a Nadia ostatnia. Byłam szczęśliwa z Mameda, że mnie posłuchał tym bardziej, że to młody koń i mało rozumie. Poklepałam moje wierzchowca i ruszyłam dalej kłusem, a za mną reszta grupy. Robiłyśmy jeszcze dużo fajnych ćwiczeń w kłusie z końmi.

Po kilku minutach kłusa i zabaw, pani powiedziała, żebyśmy zwolniły do stępa i podpieły popręgi o jedną dziurkę, lub dwie. Zrobiłyśmy to co kazała instruktorka i czekałyśmy na dalsze polecenia.

-Teraz galop? :D- powiedziałam podniecona.-

Bardzo lubię galop, a im jest szybszy tym lepiej. Oczywiście ja tak sądzę, nie rozumiem osób, które boją się galopu.

-Dobrze ruszajcie galopem, Julia pierwsza, Potem Patrycja, a na końcu Nadia.-powiedziała polecenie instruktorka.-

Zacisnęłam łydki na koniu, cmoknęłam i wypchałam Mameda z krzyża, a ten od razu ruszył galopem. Reszta pogalopowała za mną. Puściłam wodze i rozłożyłam ręce, bo Mamed jechał bardzo szybkim galopem, więc moje ręce same się rwały do góry. Galopowaliśmy kilka kółek, po czym rozstępowaliśmy konie. Ja jak zwykle usiadłam w siodle po turecku i mówiłam "omm". Bardzo proszę nie pytać "czemu" xD.

Po rozstępowaniu, zsiadłyśmy z koni i odprowadziłyśmy je do boksów. Rozsiodłałam Mameda i poszłam do siodlarni się napić. Moja mama przyjechała mnie odebrać ze stajni. To był koniec dzisiejszego dnia... Końskiego dnia <3...

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 19, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Forever SmileWhere stories live. Discover now