00 | THE FALL OF HUMANITY

295 37 8
                                    

A JA NADAL WIERZĘ.

WIERZĘ W BOHATERÓW

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

WIERZĘ W BOHATERÓW.

KONIEC jednej historii zazwyczaj oznacza początek kolejnej.

Tak było i w tym przypadku.

Wszystko zaczęło się od cichego wołania o pomoc, które przerodziło się w potwornie bolesny krzyk przerażonych Asgardczyków. Nikt kto miał serce, nie potrafił przejść obok nich obojętny na ich krzywdę.

Robin Hinton to widziała. Dokładnie namalowała jak ogromny, fioletowy tytan ma na lewej ręce Rękawicę Nieskończoności z dwoma kamieniami: niebieskim i fioletowym. Narysowała również postać leżącą pod jego stopami z krwawymi smugami koło ust. Jednak w pewnym momencie, gdy miała ukończyć swoje dzieło i oddać kartkę swojej mamie, czerwona kredka zatrzymała się nad złotą Rękawicą.

- Coś się zmieniło - oświadczyła cicho i zaczęła zgniatać kartkę, nim jej matka zareagowała.

Polly Hinton prawie że wyszarpnęła pomiętolony obrazek z rąk córki, po czym pocałowała ją w czoło. Obok niej siedziała agentka T.A.R.C.Z.Y. Melinda May, która z ledwo widocznym na twarzy uśmiechem zabrała rysunek.

Wiedziała, co trzeba było z nim zrobić. Delikatnie kulejąc opuściła pomieszczenie należące do Polly oraz Robin i skierowała się ku strefie więziennej w Latarni, dawnej kryjówce T.A.R.C.Z.Y.

W drodzę do pokoju przesłuchań, gdzie Coulson od kilku godzin rozmawiał z przedstawicielką Hydry o zagrożeniu z kosmosu, spotkała Daisy, która zmierzała w tym samym kierunku. Młoda kobieta zerknęła z ciekawością na kartkę w dłoni May.

- Robin znowu miała wizję? - spytała, biorąc od agentki rysunek, który oddała bez słowa. - Wiesz już co on oznacza?

Melinda tylko westchnęła ciężko.

- Nie dokończyła go. Powiedziała, że coś się zmieniło, przyszłość się zmieniła - odparła, zatrzymując się przed celą generał Hale.

Robin podobnie jak Daisy Johnson była nieczłowiekiem. Jej zdolność polegała na widzeniu przyszłości. Nie potrafiła jednak odróżnić jej od rzeczywistości, więc swoje wizje przelewała na papier, co dla niezbyt kontaktowego dziecka było najlepszym rozwiązaniem. Daisy dokładnie przyjrzała się rysunkowi, ale każdy element, który na nim był, na pewno nie był ziemski.

- Kim on jest? - spytała Melindę, wskazując na fioletową postać.

- Nie mam pojęcia, ale domyślam się, że nie jest z Ziemi - odpowiedziała, kręcąc głową. - Może Coulson będzie wie- - Przerwano jej w pół słowa.

- Co będę wiedział? - wtrącił się agent. Phil bezszelestnie opuścił pokój przesłuchań i od razu znalazł się przy swoich towarzyszkach. Jego uwagę przykuła kartka papieru trzymana przez Daisy.

- Robin? Znowu? - Coulson przyjrzał się rysunkowi, marszcząc czoło. - Dziwne...

Na obrazku wykonanym przez dziewczynkę w leżącej, zakrwawionej postaci rozpoznał Lokiego. Aż przetarł oczy, bo pomyślał, że ma już zwidy od całodobowej pracy, ale to naprawdę był on. Wyglądał trochę inaczej, ale z nikim innym nie pomyliłby go. Przecież to przez niego, mógłby zginąć kilka lat temu przed bitwą o Nowy Jork. Tylko dzięki szybkiej interwencji Fury'ego i małej zabawie w boga przy użyciu krwi Kree udało mu się przeżyć.

- Kiedy Robin to narysowała? - wydusił z siebie.

- Przed chwilą, ale go nie dokończyła, bo uważała, że przyszłość się zmieniła... - odpowiedziała rzeczowym tonem May.

Melinda nie bardzo wiedziała, co sądzić o reakcji Coulsona na tą wiadomość. Jego wyraz twarzy nie wyrażał prawie żadnych uczuć, oprócz cienia strachu skrywających się w szarych oczach.

- Co powiedziała ci Hale? - przerwała ciszę Daisy, którą niezbyt interesował obrazek, tylko to, co ostatnia z głów Hydry ma do zaoferowania.

Generał Hale została ostatnią przywódczynią Hydry, ale ona wolała się poddać niż zginąć za ideały organizacji nazistowskiej. Zdążyła jednak ukryć swoją córkę Ruby w bezpiecznym miejscu.

- Jak to z Hydrą, nie jest dobrze - oświadczył Coulson. - Bełkotała coś o inwazji i jakiejś Konfederacji. - Agent zawahał się, po czym powiedział resztę informacji, które wyciągnął z Hale. - Zawarła z nimi Sojusz Obrony Ziemi...

- Jest aż tak źle? - zdziwiła się May.

- No cóż... jest umówiona na spotkanie z tą interesującą Konfederacją.

Daisy parsknęła śmiechem.

- I co, my mamy się z nimi spotkać? - rzuciła Philowi pełne ironii spojrzenie, ale jego wyraz twarzy nie zmienił się ani trochę. - Szefie, ale tak na poważnie?

- Rozmawiałem o tym z Furym. Jeśli będą przyjaźnie nastawieni, to nie mamy się niczego obawiać i mamy nawiązać z nimi stosunki dyplomatyczne.

Agentki spojrzały po sobie. To był jakiś absurd! Dlaczego niby mieliby nawiązywać kontakt z kosmitami!? A do tego spotkanie z nimi... Wiadome było, że to pułapka.

- Ale Phil... - zaczęła niepewnie May.

- Tylko z nimi porozmawiamy. Nie będziemy się do niczego zobowiązywać! Daisy przygotuj Quinjet do startu, ma być gotowy za dziesięć minut, a May... przygotuj generał Hale, poleci z nami - zarządził Coulson, a agentki tylko skinęły głowami na znak, że rozumieją polecenia wydane przez obecnego dyrektora T.A.R.C.Z.Y. - A to - podniósł do góry rysunek, po czym zgiął go dwa razy na pół i wsunął do kieszeni swojej skórzanej kurtki - wezmę ze sobą.

FATAL ALLIANCE | marvelWhere stories live. Discover now