Oślepiający błysk. Harry Potter pojawił się z Cedrikiem na Cmentarzu. Byli bardzo zdziwieni. Cmentarz? Przecież po dotknięciu pucharu miał być koniec... Zaczęli się rozglądać. Nagle z ciemności wyszły dwie postacie. Jedna niska, druga szczupła i wysoka. Światło księżyca ukazało postacie. Jedna postać była Glizdogonem. - sługą Voldemorta, który wydał rodziców Harr'ego. Glizdogon trzymał w rękach jakiejś zawiniątko. Druga natomiast, okazała się dziewczyną w jego wieku. Zdziwiło go to. Taka młoda śmierciożerczyni? Dziewczyna miała długie, brązowe włosy, piwne oczy i szczupłą sylwetkę. W jej oczach Harry ujrzał znudzenie i wściekłość, jednak nie na niego. Kogoś mu przypominała... Czy to nie ta ślizgonka, która się zawsze dziwnie zachowywała? Nie rozumiał dlaczego tu stoi. Czemu stoi u boku Voldemorta. Glizdogon rzucił zaklęcie na Cedrika, który upadł martwy. Dziewczyna obok wpatrzyła się w Cedrika i przy nim uklęknęła. Glizdogon przyszpilił Harrego do kamiennego anioła, który został zbudowany jako ozdoba grobowa. Potem wrzucił zawiniątko do kotła i podpalił. Następnie zaczął recytować zaklęcie. Dziewczyna spojrzała współczująco na Harr'ego. Nie mogła mu pomóc. Potem nastąpił krzyk Glizdogona, który odciął sobie rękę. Podszedł go chłopca i go poranił. Dziewczyna wbiła wzrok w ziemię. Gdy tylko wszystkie składniki zostały wrzucone do kotła stała się straszna rzecz. Powstała blada postać w ciemnej pelerynie. Gdy tylko Harry zobaczył twarz sprawcy, chciał krzyczeć. Voldemort podszedł do dziewczyny, która o dziwo się go nie bała. Po chwili chłopiec dowiedział się dlaczego.
- Witaj Ziyo, córko moja. Tyle lat... Tyle lat byłaś ze mną i się mną opiekowałaś. Oh... Jedyne dobro, jakie u mnie zaistniało, przeszło na ciebie. Wiedz, że to, co dziś zrobię... Zapiję Harr'ego Pottera... Jest to całkowicie słuszne i mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz...
Dziewczyna bez strachu spojrzała na ojca.
- Po co? - spytała Voldemorta. - Po co to robisz? To tylko nastolatek, jak ja. Aż tak go nienawidzisz? Mógłbyś dać już mu spokój.
Harry pomyślał sobie, że Voldemort będzie gotowy zabić córkę, ale tego nie zrobił. Jedynie uśmiechnął się do niej.
- Jak już mówiłem, zrozumiesz, gdy będziesz starsza, Ziyo. - Voldemort odwrócił się do Glizdogona. Rozmawiali o czymś, ale Ziya nie chciała tego słuchać. Potem przywołali innych. Każdy śmierciożerca pokłonił się przed Czarnym Panem i Ziyą. Ona stała z założonymi rękami z boku. Jej ojciec zgotował wszystkim niemiłe powitania, a potem z nimi rozmawiał. Zerknęła na Harr'ego. Chłopak wydawał się bledszy i słabszy niż kiedy tu się zjawił. Posłała mu współczujące spojrzenie, na co chłopak się jeszcze bardziej zdziwił jej postawą. Chciała do niego ukradkiem podejść, ale śmierciożerca Avery złapał ją za rękę.
- Nie radzę, panienko Riddle. - Pociągnął ją i postawił przy Voldemorcie, jakby myślał, że ją ukarze. Mylił się.
- Crucio. - wskazał różdżką na Aver'ego. Ten zawył z bólu i padł na ziemię. - Nie waż się tak traktować mojej córki. Wiem, że teraz współczuje chłopakowi, ale to się zmieni. A ty, Ziya, nie włączaj się, bardzo cię proszę, chyba, że do nas dołączysz w naszej skromnej rozmowie.
- Nie, dziękuję. - dziewczyna prychnęła i usiadła na nagrobku, do którego przyszpilony był Potter.
Przez całe pół godziny, jak śmierciożercy obradowali, Ziya zastanawiała się, czy bu mu nie pomóc. W końcu, postanowiła, że nie będzie się w to mieszać. Potem się zaczęło. Jej ojciec uwolnił chłopaka i zaczął go torturować. Ziya odwróciła się do nich plecami. Nigdy do nich nie dołączy. Gdy usłyszała coś o pojedynku, odwróciła się i patrzyła się na nich z ciekawością. Westchnęła. Voldemort oszukiwał w walce. Jak zawsze, zresztą. Mijały minuty tego mizernego pojedynku, i ku zdziwieniu dziewczyny, chłopak trzymał się jeszcze na nogach. Nagle, ich różdżki się ze sobą połączyły, tworząc dziwną barierę. Przymknęła oczy na kilka minut, bo światło bardzo biło jej wzrok. Harry Potter miał plan. Doskoczył do Cedrika, ale w ostatnim momencie przypomniał sobie o dziewczynie. Nie była taka zła. Pociągnął ją za rękę, na co spadła z płyty grobowej i krzyknęła. Wymówił zaklęcie, puchar doleciał do niego i w trójkę znikli. Ziya krzyczała. Nie wiedziała, co się dzieje. Chyba straciła przytomność. Otworzyła oczy. Była w Hogwarcie, leżała na podłodze, koło Cedrika. Harrego nie widziała. Wokół kręciło się wiele ludzi. Zacisnęła wargi. Harry wie. Jak komuś to powie, to go chyba udusi. Nagle usłyszała nad sobą krzyki. Poczuła na sobie silne ręce zaciskające się na jej ręce jak kajdany. A więc Harry powiedział wszystkim o jej ojcu. To był auror. No to kaplica. Ziya poczuła, jak te same ręce brutalnie ją podnoszą do góry. Aurorem okazała się dziewczyna o trójkątnej twarzy i włosach koloru gumy balonowej. Poczuła jej różdżkę na plecach.
- Za co. - jęknęła Ziya.
- Twoim ojcem jest Sam - Wiesz - Kto. - Poprowadziła ją pomiędzy tłumem. Wszyscy patrzyli na nią ze strachem, inni ze złością, a jeszcze inni, na nią pluli. Dziewczyna pchnęła Ziyę na korytarz, gdzie ujrzała zdumione miny nauczycieli.
- Ludzie, rodziny się nie wybiera! - krzyknęła. - Nie pomagałam mu.
Dziewczyna nie odpowiedziała, jedynie dźgnęła ją jeszcze bardziej. Wepchnęła ją do pustej sali.
- Askaban stoi przed tobą otworem. - prychnęła i zatrzasnęła drzwi.
YOU ARE READING
INNA
Fanfiction14 - letnia Ziya jest córką Sam-Wiesz-Kogo i Bellatrix Lestrage. Ojciec nie okazuje jej czułości, ale nigdy jej nie skrzywdził i zawsze był spokojny w rozmowach z nią, jednak dziewczyna wiedziała, że ojciec jest okrutnikiem. Ojciec liczy na to, że d...