4. Czy to naprawdę wolność?

68 2 3
                                    

Ziya westchnęła. Był pierwszy tydzień wakacji, a ona nie wiedziała, co miała robić. Czasami chodziła do skrzatów w kuchni, choćby porozmawiać. Często tam jadła posiłki, nie chcąc robić im problemów z rozkładaniem jedzenia w wielkiej sali, tylko dla niej. Całe dnie mogła robić, co chciała. 

Aktualnie nikogo tu nie było. Co kilka dni wpadała profesor McGonagal. Często, mimo, że nikogo z nią nie było, korzystała ze swojego tajnego przejścia na błonia. Lubiła pływać i spacerować. Czasami miała ochotę porozmawiać z Hagridem, ale nie chciała pokazywać mu się na oczy, po tym, jak dowiedział się o jej ojcu. Gdyby mogła się wyprzeć swojego pochodzenia! Wszystko, czego w sobie nienawidziła, otrzymała od Voldemorta. Bała się tego dnia, kiedy na Grimmauld Place będzie musiała spojrzeć im wszystkim w oczy. 

Będą ją mieli za inną, złą

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Będą ją mieli za inną, złą. Ziya westchnęła ciężko. Miała doła. Widelcem grzebała w jedzeniu, co chwilę spoglądając na pustą, ciemną, wielką salę. Dzisiaj jadła w wielkiej sali. Po chwili doszła do wniosku, że nie jest wstanie nic przełknąć. Odsunęła od siebie talerz z obiadem i przyciągnęła do siebie książkę, jej jedynego przyjaciela, który miał gdzieś jej pochodzenie. 

.....

Minął kolejny gorący tydzień. Ziyi dokuczała samotność. Postanowiła odważyć się i iść do Hagrida, mając nadzieję, że nadal są przyjaciółmi. Z zamku wydostała się swoim genialnym sposobem i dostała się na błonia, gdzie w oddali stała chatka Hagrida. Powoli zaczęła się do niej zbliżać. Gdy była przed drzwiami, wzięła głęboki oddech i zapukała. Nie usłyszała żadnych miłych słów zapraszających ją do środka, a mimo to tam weszła. Hagrid siedział przy stolę i pił herbatę. Po chwili spojrzał na Ziyę. Nadal się nie odezwał. 

- Nie chcesz już się ze mną przyjaźnić. - szepnęła Ziya. Po jej policzku spłynęła łza. - Naprawdę, nienawidzę go tak samo jak ty... 

- Wierzę ci. - powiedział Hagrid. - Pochodzenie nic nie zmienia. Napijesz się herbaty? 

Ziya uśmiechnęła się do niego poprzez łzy. Przez cały wieczór miło rozmawiali ze sobą. Wyszła od niego koło północy i skierowała się w stronę jeziora. Było tak cicho... Księżyc odbijał się w tafli wody, jak i wszystkie gwiazdy na niebie. Dziewczyna usiadła na wielkim kamieniu i zapatrzyła się na swoje odbicie w wodzie. Zobaczyła brązowe kosmyki włosów spływające falami, delikatne rysy twarzy i piwne oczy oczy. Nie przypominała ani trochę córkę mordercy. Przypominała spokojną i przyjazną wszystkim dziewczynę. Ale jaka była w środku? 

Nagle usłyszała za sobą trzask gałązki. Ziya szybko wstała i odwróciła się, ślizgając na kamieniu. Wpatrzyła się w dal. Widziała tam zakazany las. I jakiś cień... Zamrugała parę razy. Cień zniknął. Mogła sobie oczywiście wmawiać, że to przewidzenie, ale wolała to sprawdzić. Mimo, że czuła dreszczyk emocji na karku, ruszyła wolnym krokiem w stronę lasu. Wokół było cicho. Za cicho, dla niej. Niepewnie weszła w las. Przed nią rozciągały się drzewa i ciemność. Zatrzymała się. Dałaby głowę, że w tym miejscu widziała cień. Nie... A może? A może to jej ojciec wysłał szpiega, aby się dowiedzieć, gdzie jest Ziya? Nie miała ochoty ryzykować. 

Odwróciła się i ruszyła szybkim biegiem w stronę jeziora. Dzisiaj nie przebywała go spokojnie i rytmicznie, jak zawsze, ale śpieszyła się, żeby jak najszybciej znaleźć się w jej schronieniu. Po pięciu minutach czuła kropelki potu na czole. Przepłynęła może ćwierć trasy. Ból mięśni dał o sobie znać. Ziya starała się go ignorować, ale po przepłynięciu połowy musiała odpocząć. Zatrzymała się w miejscu, cały czas poruszając nogami, aby nie utonąć. Odetchnęła parę razy i zaczęła pływać. W końcu dotknęła rękami zimnego muru i wykorzystując siłę, która jej pozostała, wciągnęła się na górę. Wpadła do środka przez otwarte okno, boleśnie spotykając się twarzą w twarz z ziemią. Jęknęła i podniosła się. W pokoju było zupełnie ciemno. Ziya przebrała się w nową bluzkę, spodnie i sweter i powiesiła mokre rzeczy na ramie okna. Nie miała siły ich suszyć, i tak nie miało to sensu, bo była sama i nikt nie mógł jej przyłapać na nocnym wypadzie. Ziya po prostu rzuciła na łóżko i zamknęła oczy. Była padnięta. Po chwili zasnęła. 


INNAWhere stories live. Discover now