- To ona!
- Trzymajcie się od niej z daleka!
- Trochę się jej boję... Lepiej do niej nie podchodzić!
Ziya słyszała takie urywki zdań do końca roku. Starała się je ignorować, ale było to trudne, gdyż słyszała je we wszystkich korytarzach szkoły, którymi aktualnie przechodziła. Gdy pewnego dnia wróciła do pokoju wspólnego Slytherynu usłyszała gwizdanie i klaskanie, na co dziewczyna poczerwieniała i pobiegła do swojego pokoju, by się w nim zamknąć. Oparła się plecami o ścianę i osunęła się na ziemię. Niewielki tłum pobiegł za nią i Ziya słyszała przez drzwi co do niej mówili.
- No chodź, opowiesz nam o Sam-Wiesz-Kim! Przecież to twój ojciec, nieprawdaż?
- Jak się z nim mieszka? Uczy cię czarnej magi?
- Też nosisz mroczny znak na ramieniu i jesteś śmierciożercą?!
Ziya zdjęła but z prawej stopy i rzuciła go w drzwi.
- Wynocha! - krzyknęła.
Po piętnastu minutach wszyscy sobie poszli, a dziewczyna ochłonęła. Zdjęła z siebie czarną szatę i koszulę. Założyła na siebie karmelowy koszulek i czarne leginsy. Szkolne wdzianko wcisnęła do kufra, nawet nie zastanawiając się, czy się pogniecie i wsunęła go pod łóżko. Potem podeszła do okna i otworzyła je. Poczuła powiew ciepłego, letniego powietrza i ostatnie promienie słońca. Nie zastanawiając się długo, założyła prawego buta, którym to wcześniej rzuciła i postawiła nogę na parapecie.
Pokoje w Slytherinie były pod jeziorem, oprócz dwóch, w tym jej, które były nieco wyżej niż pozostałe. Poziom wody sięgał trzy metry do ram okna. Dzięki takiemu położeniu pokoju mogła robić czasem nocne wypady, tyle, że trzeba było zanurzyć się w wodzie i podpłynąć do odpowiedniego brzegu.
Nie zastanawiając się długo, skoczyła do chłodnego jeziora, częściowo ocieplonego przez słońce, które świeciło od rana. Jej ubranie nasiąknęło wodą. Kijanki, ryby i rośliny jej zbytnio nie przeszkadzały, gdy dowiedziała się, że w głębszych partiach jeziora mieszkają trytony. Płynęła powoli i spokojnie, żeby się szybko nie zmęczyć. Wiedziała dobrze, że ma przed sobą kawał jeziora do przepłynięcia, żeby wyjść na brzeg tuż przy błoniach. Po dwudziestu minutach wyszła z wody i zaklęciem wysuszyła ubrania, oraz włosy. Słońce już prawie zaszło. Poszła w swoje ulubione miejsce. Było ono nieopodal chatki Hagrida. Musiała uważać, żeby nikt jej nie nakrył, bo byłoby to bardzo podejrzane, że córka Voldemorta chodzi sobie w nocy po błoniach. Niedaleko dotarła w swoje ulubione miejsce i usiadła na trawie po turecku, zamykając oczy. Spędziła dużo czasu rozmyślając, kiedy dotarło do niej, że już musi wracać. Poszła pod sam brzeg i zaczęła wchodzić do wody. Wzdrygnęła się lekko z zimna, kiedy jej leginsy nasiąknęły wodą. Gdy woda sięgała jej do ramion, przyjęła pozycję pływaka i zaczęła lekko wykonywać ruchy rękami i nogami. Gdy zauważyła z oddali, że w pokoju pali się światło, ogarnęła ją fala paniki. Bezszelestnie podpłynęła pod okno. Nie musiała się wysilać, żeby usłyszeć opiekuna jej domu, Sewerusa Snape'a.
- ...Jesteście pewne, że nie ma jej w łazience, ani na korytarzach?
- Była tutaj, zamknęła się, a gdy ja przyszłam pół godziny po tym, jej już nie było. - usłyszała głos swojej jednej współlokatorki, Leny.
Zielona woda zapiekła Ziyę w gardło, kiedy niewielka fala, którą stworzyła lekkim ruchem, chlusnęła ją w twarz, na szczęście cicho.
- Chodźcie za mną... - rozległ się głos Snape'a. - Powiadomię nauczycieli, a wy przeszukacie jeszcze raz łazienki i lochy.
Ziya usłyszała kroki, które po chwili ucichły. Ostrożnie wspięła się na mur i zaczęła się zręcznie wspinać. Chwyciła się ramy okna i przerzuciła nogi przez parapet. Po chwili zrobiła na podłodze niewielką kałużę wody, która skapywała jej z ubrań. Natychmiast użyła zaklęcia suszącego, starła wodę i zamknęła okno. Już miała wyjść z pokoju, gdy nagle zauważyła, że ma na sobie zielone ubranie. Szybko się przebrała i wytrzepała z włosów brudy.
Musi jakoś wszystko odkręcić. Gdy wychodziła z pustego dormitorium na korytarz, od razu zauważyła profesor McGonagal, Snape'a, Fitwicka i jej współlokatorki z pokoju.
- Mam nadzieję, że potrafisz znaleźć odpowiedź na pytanie, gdzie byłaś przez pół nocy.
- Eeeeeeeeeee......
- Zdaje mi się, że twoje buty pokazały nam wiele do myślenia.
Ziya spojrzała na swoje buty. Jej trampki były uwalone błotem i mułem z jeziora. Jak mogła o tym zapomnieć?
- Masz szlaban, Riddle. - syknął Snape, a Ziya się skrzywiła.
- Odejmuję pięćdziesiąt punktów Slytherynowi, za twoją nocną wycieczkę . - powiedziała do niej chłodnym tonem profesor McGonagal.
Wszyscy nauczyciele odeszli, zostawiając Ziyę jeszcze bardziej dobitą niż kilka godzin wcześniej. Nie może nadużyć zaufania Dumbledora!
- Czyli wygląda na to, że do wakacji nie będę mogła robić wypadów. - mruknęła dziewczyna do Leny i Wandy. - Dziękuję serdecznie! - Ziya ominęła oniemiałe dziewczyny i poszła się położyć.
YOU ARE READING
INNA
Fanfiction14 - letnia Ziya jest córką Sam-Wiesz-Kogo i Bellatrix Lestrage. Ojciec nie okazuje jej czułości, ale nigdy jej nie skrzywdził i zawsze był spokojny w rozmowach z nią, jednak dziewczyna wiedziała, że ojciec jest okrutnikiem. Ojciec liczy na to, że d...