#1

57 5 9
                                    

Niechętnie przekroczyłam próg szkoły. Nie lubiłam tutaj chodzić, choć oceny miałam dobre. Paradoks prawda? Pusta lala ma dobre oceny, też mi coś. Każdy widział mnie tylko jako puszczalską, ale nie chciał dowiedzieć się dlaczego chodzę w mini i mam ,,pracę" taką jaką mam, a dodam tylko, że wstydziłam i brzydziłam się jej. Gdy weszłam do klasy, wszyscy mieli ten sam odruch co zwykle: popatrzyli kto przyszedł, a później zajęli się swoimi sprawami. Luzik, zdążyłam się już przyzwyczaić, mną się nie przejmujcie. Usiadłam w swojej ławce nawet nie licząc, że ktoś się do mnie dosiądzie. I tak mijał mi dzień za dniem.

***
-Boże, jeśli tam jesteś powiedz tylko, że to nie jego auto - szepnęłam, ale na marne.

Dobrze wiedziałam kogo to samochód- Grega. Wyszłam na drugie piętro, gdzie było moje wynajmowane mieszkanie, otworzyłam drzwi i aż krzyknęłam. Czemu on obściskuje się z jakąś naiwną panienką w moim, powtórzę, MOIM korytarzu?!

- Greg! Co ty tu do cholery robisz! Wynoś mi się stąd!- zawołałam. Jeszcze brakuje mi, żeby całkiem ją rozebrał.

- Ooo patrz kto przyszedł- rzekł do swojej, hmm dziewczyny, nie zaprzestając swoich czynności, co jej w ogóle nie krępowało. Halo! Ja tu jestem!

- To moje mieszkanie! Wynoś się z tą swoją lalą! Nie masz wstydu?! - krzyknęłam już na granicy wytrzymałości. Do cholery, weźcie mnie stąd bo nie wytrzymam.

- Spokojnie kochana- Greg zaprzestał swoich czynności
- Idź do klienta, czeka przed blokiem, jak skończysz nas już nie będzie- rozkazał z poważną miną. Tylko nie to, błagam!

- Nigdzie nie idę! Wynoś się stąd w tej chwili!- krzyczałam, ale i tak byłam bezsilna. Mógł robić co chciał.

- Poczekaj chwilkę, idź do pierwszego pokoju po lewej, zaraz przyjdę tylko załatwię sprawę z tą panią, dobrze?- zwrócił się do dziewczyny na co ona tylko skinęła głową i wypełniła jego polecenie.

No no, kto by pomyślał, że on potrafi tak ładnie mówić do dziewczyny.

- A ty- teraz zwrócił się do mnie, w szybkim tempie łapiąc mnie za szyję-
W tej chwili schodzisz na dół, obsługujesz klienta i bierzesz najwięcej jak się da, zrozumiane?- syknął.

-Nigdzie nie pójdę! - krzyknęłam, czując, że zaczyna brakować mi tlenu. Błagam niech już przestanie, to boli.

- Pójdziesz! Czeka w samochodzie!

- Puść mnie!- wysapałam. Starałam się strącić jego ręce lub kopnąć w krocze, niestety dostrzegł moje zamiary i przyblokował nogi. Byłam bezsilna.

-Pójdziesz!- syknął, luzując ucisk na szyi. Chociaż tyle... - W innym wypadku wyrzucę cię z mieszkania- uśmiechnął się perfidnie. Gdyby to zrobił nie miałabym się gdzie podziać, ale postanowiłam grać twardą.

- Znajdę inne mieszkanie, uwolnię się od ciebie! - krzyknęłam, a on tylko się uśmiechnął. Oboje wiedzieliśmy, że w życiu bym sobie nie poradziła.

- Ohh, czyżby? Nigdy się odemnie nie uwolnisz, a jak choćby spróbujesz mnie nie posłuchać to wiesz do czego jestem zdolny. Chyba nie chcesz, żeby coś mu się stało, prawda?- powiedział z perfidnym uśmieszkiem na twarzy.

- Nie! - krzyknęłam przerażona- Pójdę tylko nic mu nie rób!

- Grzeczna dziewczynka- powiedział i poszedł do swojej laluni, zostawiając mnie samą. Wolałam wyjść z mieszkania, nie chciałam narażać siebie i Jego, miałam już wystarczająco dużo kłopotów na głowie. Zeszłam na parter i osunęłam się po ścianie, mając szczerze wszystkiego dość.

- Elizabeth! Dlaczego bezczynnie siedzisz?! Ohh pożałujesz! - usłyszałam głos Grega i kroki po schodach.

Przerażona wstałam i szybko wyszłam z klatki schodowej na zewnątrz. Skąd on wiedział co robię? Eliz, myśl, myśl, myśl. Gdzie można się schować? Odbiegłam trochę od drzwi i schowałam za pobliskim żywopłotem.

- Elizabeth wiem, że tu jesteś!- wołał Greg. Na szczęście zobaczyłam niedaleko taksówkę i pochylona na tyle na ile pozwalała mi moja znienawidzona mini udałam się do samochodu. Uhh. Bezpieczna.

-Dzień dobry, ulica Waszyngtona 25.- powiedziałam szybko. Greg jeszcze mnie nie widzi.

- Haha niezła jesteś maleńka, ale u mnie będzie nam lepiej. - odezwał się mężczyzna. Zaraz, co?

- Waszyngtona 25 proszę- powiedziałam poddenerwowana i spojrzałam za szybę. O cholera! Greg biegł rozwścieczony w moją stronę!

- Niech pan jedzie! Szybko!- zawołałam, a mężczyzna ruszył z piskiem opon - dziekuję - powiedziałam.

- Ohh maleńka, jedziemy do mnie. Czyżbyś nie wiedziała, że mój dobry przyjaciel Greg załatwił mi cię na noc?- powiedział mężczyzna.

O cholera.

To wcale nie taksówkarz.

To mój ,,klient".

OdmienionaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz