1

78 3 5
                                    

"Przepraszam"

Zanim Jungkook zdołał odpowiedzieć matce, został uderzony przez nią w twarz.

-Czy zdajesz sobie sprawę z tego, ile mamy przez Ciebie problemów?!- krzyknęła.

Chłopak nie czuł się winny, bo wiedział, że nic złego nie zrobił, jednak aby załagodzić sytuację pokiwał głową ze spuszczonym wzrokiem. Nie chciał, aby sąsiedzi znów przyszli do ich domu i wypytywali się, czy coś złego się nie dzieje....z resztą, jego matka znów by skłamała, tłumacząc się czymś, w co łatwo uwierzyć.

Kątem oka zerknął na swojego ojca siedzącego przy starym stole. Wiedział, że ten próbuje powstrzymać się przed wybuchem gniewu. Powstrzymywał się, bo wiedział, że później miałby problemy, a nie dlatego, że Jungkook był jego synem, którego i tak z przyjemnością by skrzywdził.

Chłopak zastanawiał się jedynie, co zrobił nie tak. To, prawda, że wyciągnął z jej oszczędności trochę drobnych, a to dlatego, że jego rodzice nigdy nie chcieli mu nic dać. Tego dnia Jungkook był strasznie głodny, nie jadł od wielu godzin, a w domu nie było nic, aby ten głód zaspokoić.

Matka z wściekłością odebrała mu torbę z zakupami i odesłała go do pokoju mówiąc, że nie zasłużył na jedzenie.

Chłopak wszedł do swojego obskurnego pokoju. Chciałby się po prostu rozpłakać, ale wiedział, że i tak na nic mu to zda.

Dlaczego to wszystko musiało się przydarzać właśnie jemu? Gówniane życie i rodzice, którzy nigdy go nie kochali i traktowali jak przedmiot.

Kiedy zsuwał się po ścianie chowając twarz w dłonie, poczuł ból, którego nie doznał nigdy wcześniej, teraz miał ochotę po prostu umrzeć. Popatrzył na swoje ręce i krzyknął, kiedy zauważył na nich rozległe, pocięte rany.

Nie wiedział, co się dzieje. Chciał udać się do łazienki i natychmiast przemyć to wodą, ale kiedy nacisnął klamkę od drzwi. one nawet nie drgnęły.

"Cholera, Ci popaprańcy mnie zamknęli"-pomyślał.

Jungkook z bólu już ledwo myślał, prawie zemdlał, kiedy męki ustały tak szybko, jak się pojawiły.

Zmęczony chłopak spojrzał na swoje dłonie. Ocknął się, kiedy zrozumiał, że cięcia układają się w pewien wzór. Nie myślał wtedy, jakim cudem to coś pojawiło się na jego ciele, był zbyt zaciekawiony.

Chłopak wytężył wzrok i dokładnie przyjrzał się znakom. Nie były to litery...można by powiedzieć, że rana układała się bardziej na wzór mapy. W tamtej chwili zabolał go nadgarstek, na którym Jungkook spostrzegł wyrytą w skórze datę: 28 lipca 2015.

-To już jutro- powiedział do siebie.

Jeszcze raz spojrzał na rękę i na głębokie wcięcie, oznaczające zapewne koniec trasy.

Wiedział gdzie to jest, jednak nie mógł tam iść. Nie dość, że przez swoich rodziców-bankrutów nie miał żadnych środków na życie, to musiałby przejść przez okolice zamieszkane przez wandalów, na których już nie raz się natknął, kiedy próbował uciec z domu do miasta. Parę razy prawie tego nie przeżył. Po prostu się ich bał, a nie było innej możliwości na obejście ich. Byli tam zawsze.

Po chwili namysłu postanowił zaryzykować. Musiał wiedzieć, co się dzieje. Droga powinna zająć mu parę godzin. 

Jungkook spakował parę najpotrzebniejszych rzeczy, które miał jakimś cudem. Do kieszenie schował ostry scyzoryk, który sam wykonał.

Jego pokój nie miał okna, więc chłopak postanowił, że poczeka do nocy i wyślizgnie się przez drzwi.

Kiedy tylko nastąpiła noc, otworzył swój pokój przy pomocy dwóch drucików,  a następnie cicho  prześlizgnął się do wyjścia. Nacisnął klamkę i przeklną w myślach. Jedyna droga ucieczki była zablokowana.

Na myśl przyszło mu, że jego ojciec trzyma różne klucze w szafie, w jego pokoju. Nie pozostało mu nic innego niż tam iść i je ukraść.

Wszedł do pokoju i otworzył szafkę. Dopatrzył się kluczy i cicho je wziął. Wrócił później pod drzwi i paroma głośnymi ruchami je otworzył.

Już miał wybiegać, kiedy ktoś złapał go za kaptur głośnym ruchem. Ojciec chłopaka zaczął go szarpać, a później uderzył jego głową o ścianę, w skutek czego z głowy Jungkooka krew zaczęła lecieć cienkimi stróżkami.

Nie mając wyjścia, chłopak wyjął z kieszeni scyzoryk i zadał cios swojemu ojcu. Ten tylko pobladł, puścił syna i upadł na ziemię.

Jungkook wybiegł z mieszkania tak szybko, jak to możliwe. Słyszał za sobą jedynie wściekłe ujadanie psów, a także przebijający się przez nie krzyk matki, która przeklinała go na wszystkie sposoby, a także życzyła mu śmierci.

Ostatni raz spojrzał na blok, w którym dotąd mieszkał, ale również zapragnął wymazać wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem.

*****************************

Chłopak zbliżył się do osiedla tysiąca chuliganów, których tak się obawiał. Chciał zawrócić, ale spojrzał na swoje ręce, na których wciąż znajdowały się rany. Był zbyt ciekawy tego, co czeka na wyznaczonym miejscu.

Jungkook spodziewał się, że ktoś go zaatakuje, a tymczasem opustoszała cała przestrzeń, na której przesiadywali  wandale. Nie było nikogo, nawet zwierząt. Było tak cicho, że chłopak mógł usłyszeć własny oddech.

"To nie może być przypadek...nie może."-Pomyślał.

Chciał dowiedzieć się więcej.

Wziął głęboki oddech i ruszył przed siebie.

Enemies ||BTSWhere stories live. Discover now