Tik tok tik tok.
Angie obserwowała właśnie dwoje nastolatków, którzy weszli do sklepów. Niepokojąco ludzcy śmiali się między półkami i chyba wybierali chipsy. Kobieta stała za ladą i nawet nie chciało jej się iść i ich pilnować. Zadowoliła się patrzeniem.
Do sklepu wszedł kolejny klient, Angie zauważyła go na kamerze. Zaraz za nim wszedł dość zaniedbany jegomość w długim płaszczu z postawionym kołnierzem. Ten pierwszy udał się prosto w stronę lodówek, gdzie teraz śmiała się para. Nie spodobało jej się to i poszukała wzrokiem koleżanki z pracy. Gestem przywołała ją do siebie.
— Hej, zamień się na chwile, pójdę popilnować towaru...
W tym samym momencie rozległo się wycie i kobiety zobaczyły biegnących do nich nastolatków. Dziewczyna była przerażona i trzymała dłoń na szyi, a jej włosy były posklejane krwią.
Angie i CeeCee natychmiast zaczęły działać. Pierwsza wyciągnęła strzelbę i przeskoczyła przez ladę, kiedy ta druga otwierała przejście, żeby zagarnąć dzieciaki do bezpiecznego miejsca. Zaniedbany jegomość zatrzymał się i popatrzył prosto w lufę wycelowanej w niego broni.
— Sir, proszę schować zęby — powiedziała Angie i ze spokojem patrzyła w jego oczy. W głowie jej lekko szumiało od adrenaliny, a w ustach miała słonawogorzki posmak. Zauważyła jak wampirowi poszerzyły się nozdrza, kiedy smakował powietrze. Jego źrenice się zwężyły jeszcze bardziej niż przedtem. Wyczuwał zapach jej krwi.
— Sir, wampir z kłami na wierzchu jest uznawany za osobę uzbrojoną, proszę je schować i poczekać na policję. — Poprawiła chwyt broni.
Wampir jakby się namyślał po czym spojrzał na wcześniejszego klienta, który aktualnie z leniwym uśmieszkiem przyglądał się całemu zajściu, opierając się o półkę z gazetami.
Cholera jasna, że to na jej zmianę musiało trafić!
— Sir, jeszcze raz proszę o schowanie kłów, z chwilą wejścia na teren sklepu zaakceptował pan warunki, które uprawniają pracowników tego supermarketu do... — Nie udało jej się skończyć, gdyż wampir rzucił się na nią. Pociągnęła za spust i huk wystrzału rozległ się po niemal pustym sklepie.
Postrzelony i ranny upiór leżał na podłodze, dziwnie wygięty... i chyba nie oddychał.
— Do przedsięwzięcia odpowiednich środków obrony oraz do użycia broni — dokończyła na wydechu. Szybko skierowała strzelbę w kierunku wampira stojącego przy papierach. Uniósł dłonie wnętrzem do niej. Nic nie zrobię. Cóż, tym razem postanowiła mu uwierzyć.
— Byłabym wdzięczna, jakby został pan w charakterze świadka tego zajścia — powiedziała i lekko opuściła broń. Jednak ciągle by dała radę z niej celnie wystrzelić.
— Oczywiście. — Miał zaskakująco przyjemny głos, taki bardzo... żywy.
— Dziękuję, proszę usiąść. CeeCee, jak tam dzieciaki?
Z drzwi do zaplecza wyłoniła się głowa blondynki. — Dziewczyna nie jest bardzo ranna, zatamowałam mniej więcej krwawienie, a chłopak rzyga. I zadzwoniłam po gliny. Karetka też pewnie przyjedzie — odpowiedziała jej. Była lekko zmęczona, co było widać po jej opadniętych ramionach oraz lekko siwych powiekach. Na jej bordowym stroju była ludzka krew, której plamy znikały w kolorze.
A na ich podłodze mieszanka wampirzej i ludzkiej. Angie się skrzywiła. Znowu wyleją kilka litrów wybielacza, żeby się pozbyć plam. A nie mogą zrobić tego teraz, żeby nie było, że niszczą dowody. Przynajmniej nie mają już drewnianej podłogi, tylko płytki. Poprzednią musieli zedrzeć.
— Jak się nazywasz? — zapytał ją mężczyzna. Angie uniosła lekko brwi.
— Czy to jest teraz ważne? — ugryzła się w język. — Sheppard, miło mi — powiedziała. Ciągle jednak był klientem. — A ty?
Nie odpowiedział jej, tylko się ciągle uśmiechał. Zirytowała się. — Jesteście z tego samego ula? — zapytała, stopą wskazując na leżącego. W sumie, powinny mu założyć łańcuch, ale chyba jest już trochę na późno, uwali się w wampirzej krwi. Już teraz jej zapach drażnił jej nos i wywoływał pieczenie w gardle.
— Nie. — Boże, ale się z niego ciężko wydobywało informacje. Angie uznała, że jednak jej się nie chce, w końcu, to nie ona była tutaj od tego. Westchnęła i popatrzyła się w sufit. Jedna świetlówka lekko mrugała. Trzeba będzie ją wymienić — westchnęła.
Wdech, wydech. Ręce jej lekko drżały, zaczynała ją boleć głowa. Skutek spadku adrenaliny.
Kopnęła lekko leżącego wampira, żeby się poczuć lepiej, bo cholera jasna, znowu nie zdąży przyjechać do domu, do siostry, żeby jej przypilnować, czy pójdzie do szkoły...
Znowu czekało ją siedzenie na komisariacie, składanie tych samych zeznań, tłumaczenie, dlaczego się pociągnęło za spust... Teraz na sklepie było przynajmniej więcej kamer, to nie było takiego problemu jak wcześniej. Czas siedzenia skrócony o jakieś półtorej godziny. Dwie, jak się ma szczęście, a jest całkiem możliwe, że Angie dzisiaj opuściło.
Może mnie pocałować w dupę – pomyślała wkurzona i wtedy usłyszała wycie syren policyjnych.
YOU ARE READING
Candy-Blood Supermarket
VampireLudzie i wampiry żyją obok siebie. Wampiry wyszły z cienia niecałe pół wieku temu i niemal podbiły świat. Nim ludzie zdążyli zauważyć, one już objęły wysokie stanowiska, urzędy, stworzyły własny rząd i wygrały wybory. Natychmiast wprowadziły system...