Rozdział czwarty

3 1 0
                                    

Jedziemy w ciszy. Od dwudziestu minut stoimy w korku w centrum Nowego Jorku. Pieprzone miasto.

W tych korkach, budzą się we mnie wspomnienia.
Wspomnienia mojego rodzinnego domu, kiedy wracałam do domu i czułam zapach świeżo wypieczonego chleba na kolację. Wspomniania mamy, ubranej w fartuch w małe różowe babeczki, który dostała ode mnie i mojego ojca na gwiazdę poprzedniego roku. Lubiła go i zawsze, gdy przygotowywała nam posiłki miała go na sobie. Zapach chleba unosił się w całym domu i był to nie tylko zapach domu, ale i bezpieczeństwa. Mama uśmiechała się zawsze gdy mnie widziała i rozkładała ręce, a ja w nie wpadałam i rozkoszowałam się dotykiem jej dłoni na moich włosach. Później siadałyśmy przy stole w kuchni i opowiadałam jej o całym dniu w szkole. Pytała o moje koleżanki, o nauczycieli i czy zjadłam drugie śniadanie w szkole. Nie zawsze go jadłam. Zawsze byłam czuła na cierpienie innych, więc gdy nie zjadłam mojego śniadania, szłam w miejsce blisko szkoły, gdzie nocowali i pomieszkiwali w pusto stanie bezdomni. Najczęściej byli to starzy, skrzywdzeni przez alkohol mężczyźni, którzy mimo życiowej porażki mieli w oczach dobro. To im dawałam moje drugie śniadania, a oni za każdym razem ze łzami w oczach dziękowali i dzielili się dwoma kanapkami, żeby każdy mógł zjeść chociaż część. Jednak nie ukrywałam nigdy tego przed mamą, a ona nigdy nie ganiła mnie za to. Ciągle tylko powtarzała, żebym uważała, bo alkohol potrafi zrobić z ludzi potwory.
Później jadłam obiad. Zawsze był dobry i jadłam cały posiłek do końca. Wieczorami oglądałyśmy telewizję, naszym ulubionym programem były wiadomości. Mama zawsze komentowała obecną sytuację w naszym stanie, a ja patrzyłam z zachwytem na dziennikarzy, którzy wypowiadali swoje kwestie do kamery. Wtedy moim marzeniem było zostać dziennikarką i robić reportaże, mówić swoje kwestie tak jak oni w telewizji. Gdy na nich patrzyłam, byłam w transie. I mogłyśmy oglądać je w nieskończoność, lecz od razu po zakończeniu programu, mama znów szła do kuchni by podgrzać ojcu kolacje, który punktualnie, wchodził do domu. Uwielbiałam patrzeć, gdy mój ojciec całował mamę z czułością w czoło i zachwycał się przygotowaną przez nią kolacją. Komplementował każdy jej posiłek i mówił, że mama jest boginią w kuchni. Ale nie miał racji. Nie była tylko boginią w kuchni. Mama była idealna w każdym rodzaju. Zajmowała się domem najlepiej jak potrafiła. Nie krzyczała na nas za bałagam, który zrobiliśmy, kiedy bawiliśmy się razem. Nie denerwowała się, gdy wracaliśmy ze spaceru cali mokrzy i brudni od błota. Robiła dla nas wszystko, a my chętnie jej pomagaliśmy.
Kolejne lata mijały tak samo. Cały czas w szczęściu, spokoju i na zabawie.
Ten dzień, też był taki. Oddałam swoje drugie śniadanie bezdomnym, odpowiedziałam  mamie o moim dniu w szkole, zjadłam cały swój obiad, oglądałyśmy wiadomości, a po programie mama wstała, by przygotować ojcu kolacje.
Kolacja wystygła. Chleb zrobił się twardy i niesmaczny, mięso na talerzu wypuściło sok i oklapło, a mojego ojca nie było. Nie miałam odwagi zapytać mamy, dlaczego go nie ma, ale po jej minie mogłam stwierdzić, że ona sama nie wie co się dzieje. Chodziła po małej kuchni z telefonem w ręku i słyszałam tylko sygnał w aparacie, ale nikt się nie odzywał po drugiej stronie. Kazała mi iść do łóżka, a ja jeszcze przez wiele godzin słyszałam , jak nerwowo chodzi po kuchni. Później zasnęłam i śniłam o tym, że mój ojciec wchodzi do mojego pokoju, siada na krawędzi łóżka i delikatnie gładzi moje włosy, tłumacząc cicho, że zasiedział się w pracy i nie słyszał telefonu.
Następnego dnia obudził mnie głośny huk ciężkich butów uderzających o drewniane panele w salonie i szloch mojej mamy. Wybiegłam z pokoju ubrana w moją piżame we flamingi i schowałam się za brązową futrynę w kuchni. Huk ciężkich butów zagłuszał rozmowę. W salonie stali dwaj mężczyźni, to oni robili taki huk. Byli ubrani w czarne mundury. To byli policjanci. Podeszłam od drugiej strony, żeby widzieć cały salon i matkę, siedzącą na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach. Dalej szlochała i kiwała głową gdy policjanci, wypowiadali słowa zwłoki, rzeka, ciało, samochód. Nie rozumiałam o co im chodzi. Chciałam wtedy, żeby poszli, żeby mama mogła znowu się uśmiechać, zrobić mi śniadanie i odprowadzić do szkoły. Nic z tego nie rozumiałam. Nie wiedziałam, że mówią o moim ojcu, który miał wypadek i że wpadł do rzeki, a oni wyłowili jego zmasakrowane ciało. Przyglądałam się tym mężczyzną i szeptałam, żeby zostawili mnie i moją mamę w spokoju.
- Proszę zabrać córkę i pojedziemy na zeznania pani Smith - powiedział wtedy jeden policjant. Mama odsłoniła twarz, a ja cofnęłam się do tyłu, uderzając w lodówkę, która wydały, ciężki huk, a drzwi lodówki otworzyły się i uderzyły w parapet, na którym stała piękna, biała lilia. Moja mama miała przerażający wyraz twarzy. Gdybym nie wiedziała, że to moja mama siedzi na tej kanapie, pomyślałabym, że to obca kobieta z napuchnietą twarzą. Jej oczy nie miały koloru błękitnego nieba, lecz były czarne jak węgiel.  Usta miała wykrzywione w grymasie, a jej włosy stały we wszystkich stronach. Jako mała dziewczynka myślałam, że gdy założę jej babeczkowy fartuch, znów stanie się moją ukochaną mamą. Nie ruszyłam się jednak z miejsca i patrzyłam na mężczyzn i mamę, którzy mi się przyglądali. Po raz pierwszy poczułam strach, prawdziwy i szczery strach na całą tą sytuację. Kobieta, która kiedyś wyglądała jak moja mama, wstała z kanapy i podeszła do mnie i uklękła przede mną. Mogłam dokładniej zobaczyć jej czarne oczy i nie zobaczyłam swojego odbicia jak zawsze, w jej błękitnych bezpiecznych oczach. Po chwili jednak wstała i zwróciła się twarzą do wielkich mężczyzn.
- Ona nie może z nami jechać, nie da sobie z tym rady. Zadzwonię po jej ciotkę, ona z nią zostanie - zadeklarowała. Jej głos też nie był tym samym głosem co kiedyś. Był zachrypnięty i cichy. Gdyby barwa głosu mogła mieć kolor, wtedy była by nim czerń, jak jej oczy. Jeden z mężczyzn skinął głową na zgodę. Po parunastu minutach siedzenia na kanapie w ciszy z moją mamą i tymi mężczyznami, do domu weszła moja ciotka Elizabeth. Ona też miała zmartwiony wyraz twarzy i w pośpiechu objęła wzrokiem całą naszą czwórkę. Mama wyszła z nią do kuchni, gdzie cicho rozmawiały, że nie byłam w stanie usłyszeć ani jednego słowa. Policjanci podeszli do drzwi, czekając na mamę, która wyszła razem z ciotką z kuchni i szybko założyła na siebie swój czarny, ciężki płaszcz. Bez słowa, ani bez spojrzenia cała trójka wyszła, zamykając za sobą drzwi, a ja nie rozumiałam, dlaczego mama jest na mnie zła. Czemu nie mówiła do mnie nic i czemu mnie nie przytuliła. Dlaczego jej twarz tak bardzo sie zmieniła i dlaczego jest taka zimna.
Ciotka usiadła obok mnie na kanapie i wyszeptała

- Spierdalaj stąd gościu!! - potrząsam głową próbując się obudzić z transu wspomnień. To nie było tak. To nie takie słowa wypowiedziała moja ciotka Elizabeth. Rozglądam się i przypominam sobie, że jestem w aucie, z mężczyzną, który teraz szarpie się z jakimś starszym ode mnie blondynem na ulicy przed maską jego samochodu. Co tu się dzieje? Blondyn dostaje szybki cios w szczękę i upada na rozgrzany od słońca asfalt. Mój kierowca wsiada szybko do auta i spuszcza ręczny. Zapomniał, że tutaj jestem? Nie chce dziś uczestniczyć w bójce i co najgorsze przypadkowo oberwać.
- Musimy stąd spierdalać, zanim ten kutas zadzwoni po policję - zwraca się do mnie, najwyraźniej pamiętając o tym, że obca kobieta siedzi obok niego. Nie chcąc być w nic zamieszana otwieram drzwi pasażera i chcę wysiąść z auta, ale mężczyzna łapie mnie za rękę i wciąga z powrotem do auta.
- Nie chce mieć żadnych problemów, to nie moja sprawa - mówię, mu żeby był świadomy całej sytacji. Nie wciągnie mnie w nic. Nie mogę sobie na to pozwolić. Chcę założyć własną firmę, a z wyrokiem za współudzial w pobiciu, na pewno to mi się nie uda.
- Zamykaj te cholerne drzwi i jedziemy stąd. Odwiozę cię do domu, tylko wsiądź kurwa do tego auta - cedzi przez zęby, a ja chyba wyłączyłam swój mózg bo właśnie to robię bez słowa.
Mężczyzna szybko cofa auto i wyjeżdżamy z zatłoczonego miejsca, zostawiając za sobą smród palonej gumy.

Amy Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz