25

251 17 0
                                    

Bez wskazówek od Sansa, gdzie może znajdować się Gaster, postanowili przeszukać Podziemie, tym razem znaleźli się w Snowdin. Przemykali między drzewami w poszukiwaniu śladu po naukowcu. Frisk nalegał, aby zbadać każdy zakamarek, tak na wszelki wypadek. W swoim całokształcie miasteczko i okolica były podobne do tych jakie znali. Choć może nieco mniej zatłoczone. Wpadli po drodze na Gyftrota, który był zadowolony, no i całe szczęście nigdy nie spotkali Jerrego. Wygląda na to, że bałwan jeszcze nie został zrobiony. Po dłuższym czasie bezowocnego poszukiwania, zmęczyli się.

Nie wiem czy to konieczne sprawdzać każde pomieszczenie, Frisk. Co miałby tutaj robić? Warknął Flowey. Dziecko odmówiło jednak zatrzymywania się uznało, że jaśniejące w oddali światełka miasteczka oznaczają miejsce, gdzie prędzej mogą go znaleźć. Snowdin było zdecydowanie cichsze, bo Sans i Papyrus jeszcze tu nie mieszkali.

-Nie wiem, ale musimy zbadać każdy trop. Nadal mam wrażenie, że coś istotnego nam umyka – kiedy mijali miasto Wspaniały Pies niespodziewanie przejął kontrolę i zmusił do zatrzymywania się przed znakiem powitalnym. Usiadł na ziemi wesoło merdając ogonem.

-Możemy zatrzymać się na chwilę? Tylko na sekundę! – Flowey nadal był zdenerwowany.

Zatrzymać się? Po co?

-Chcę posiedzieć tutaj tylko przez moment. Nacieszyć się widokiem i zapachami i wszystkim czym mogę! Tak mi się tu podoba.

Nie mamy na to czasu! Ponaglał kwiat.

-Wiem, że musimy się śpieszyć! Ale... tylko małą minutkę. Chcę nacieszyć się nim znowu będę razem z innymi psami. – Przez chwilę Frisk i Flowey milczeli. Byli tak zajęci szukaniem Gastera, że przeoczyli to co mieli pod nosem. Chcieli go znaleźć, potem połączyć wszystkie dusze razem, co oznaczało wsadzenie Wspaniałego Psa znowu do Endogeny. Nigdy nie przyszło im do głowy, aby wcześniej o to zapytać, nie mogli nic poradzić na to, że czuli się głupio. Dziecko było tym, które pierwsze przemówiło.

Czy... jest ci ciężko? Być razem z innymi w jednym ciele cały czas?

-O tak, bardzo. No i boli. – odpowiedział pies jakby nigdy nic. Flowey brzmiał na najbardziej zmieszanego.

Ej, wiesz.... To my jesteśmy w twoim ciele i biegamy nim po całym podziemiu. A ty nawet nie próbujesz walczyć czy cokolwiek mówić na ten temat. Nie skarżyłeś się.

-Nie martw się, to nie to samo co z innymi! To mi się bardziej podoba!

Nie, chodzi o to... jeżeli nam się uda i wrócimy, ty znowu staniesz się Endogeny! Jeżeli chcesz, możemy spróbować uniknąć tego! Czy nie powinieneś... bardziej walczyć o swoje? Wspaniały pies wyraźnie skupił się nad odpowiedzią.

-Obiecałem doktor i wam, że znajdziemy zagubionego naukowca! Będę dzielny i szczery i doby! Nie ma niczego lepszego na świecie niż bycie dobrym psem... wiele psów by oddało łapy by być na moim miejscu! – zamerdał żwawiej ogonem – Więc pomogę i wrócę z wszystkimi do domu. Będę dobrym psem! Pani doktor będzie ze mnie dumna! A kiedy wrócę i połączę się ze wszystkimi to razem będziemy dzielni i dobrzy, już na zawsze. – popatrzył na światełka w okiennicach – Ale chcę choć na chwilę ... jeszcze krótką... być sobą. Jeżeli nie macie nic przeciwko. – W tej chwili pośpiech nie miał znaczenia już dla nikogo. Siedzieli i patrzyli się na miasteczko, ciche i ośnieżone. Rozpoznali restaurację, choć pod zmienionym szyldem „Smokely's". Dwa niedźwiedzie potwory z kubkami, w obcisłych koszulkach, inny toczył kulę między drzewami. Wyglądający trochę jak hipopotam stwór wychylał się przez okno biblioteki trzymając w dłoni książkę. Przed zajazdem i sklepem dwa snowdrake się spotkały, jednego w okularach rozpoznał nawet Frisk. Opowiadał on kawały, a drugi się śmiał. Pies miał rację... na chwilę, miło było zatrzymać się i popatrzyć. Dziecko westchnęło.

-Naprawdę jesteś wspaniałym psem.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Psy przyszłej przeszłości [Dogs of Future Past - tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz